Dziennik: 4.11.1922–28.08.1923
Piętnasty zeszyt dziennika Romualdy Baudouin de Courtenay obejmuje okres od 4 listopada do 28 sierpnia 1923 r. 4 listopada autorka przebywała w Wilnie i zajmowała się wnukami. Córka Cezaria wraz z mężem wyjechała do Warszawy, gdzie miała odbyć się jej habilitacja – została docentką etnologii Uniwersytetu Warszawskiego. W Wilnie tymczasem kwitnie życie towarzyskie. Odbywają się uroczyste defilady z udziałem Józefa Piłsudskiego oraz jego wykłady na Uniwersytecie Wileńskim, w których autorka również uczestniczy. Jest pod wrażeniem Ostrej Bramy, pisze, że odczuwa cudowną moc obrazu. Spotyka się z dawnymi znajomymi z Petersburga, np. prof. Stanisławem Pigoniem. Chodzi do opery (Faust), dzieci natomiast odwiedzają cyrk. Podczas uroczystości z okazji włączenia Wileńszczyzny do Polski Cezaria rozmawiała przez półtorej godziny z Piłsudskim. Była zachwycona jego inteligencją i wiedzą. Pamiętnik zawiera opisy zachowania i wyglądu wnuków, np. „Jędruś to tłuste, śnieżnej białości bebe, rumiane, wesołe, drepczące po korytarzu i wszystkich pokojach z zaciekawioną minką” (s. 64–65). Diarystka nieustannie zajmuje się opieką nad dziećmi, szyciem, a w wolnym czasie pisaniem. Czyta traktat o Hamlecie Wyspiańskiego oraz Wspomnienia o G. Narutowiczu Piłsudskiego – tę pozycję uważa za sympatyczną, ale zbyt prostą. Do ciekawych wniosków doprowadza ją lektura świeżo wydanej książki Mariana Zdziechowskiego Polska, Rosja, Azja (właśc. Europa, Rosja, Azja). Jak pisze, nie może się z nią do końca zgodzić. Dodaje: „Jak dziwnie mało u nas ludzi ogarniających całość sytuacji powstającego i borykającego się na wsze strony państwa i chcących pamiętać o tym, że jako państwo takie, musi ono ciągle wybierać tylko z dwojga złego – mniejsze” (s. 18). Autorka ciągle ubolewa nad przekładaniem własnych interesów lub interesów partii nad dobro państwa.
Ważnym wydarzeniem z życia rodziny były kontrowersje wokół osoby Jana Baudouina de Courtenay. Autorka wspomina o reakcji, jaką wywołał odczyt jej męża O kwestii Żydów w Polsce. Tekst rozzłościl wolnomyślicieli-awanturników (s. 15), ale Jan nie popierał autonomii Żydów, mówił jedynie o ich prawach i obowiązkach jako obywateli Polski. Autorka dowiedziała się o zaistniałych incydentach z prasy. Wysunięcie kandydatury jej męża na prezydenta uważała – podobnie jak on sam – za manifestację urządzoną dla podburzenia społeczeństwa.Baudouinowie dowiedzieli się o tym z prasy i uznali to za żart. Później jednak zjawiali się u nich znajomi z informacją, że Jan jest na trzecim miejscu. Ostatecznie pojawili się również przedstawiciele mniejszości narodowych, przepraszając za tę sytuację. Prezydentem został Stanisław Wojciechowski, który w dniu wyboru mieszkał naprzeciwko autorki, więc miała okazję obserwować przenosiny prezydenta do Belwederu.
29 czerwca odbył się ślub córki Eweliny ze Stanisławem Małachowskim-Łempickim w kościele św. Krzyża. Córka Maria z kolei „kuje” do egzaminów (prawo polityczne zdała na ocenę celującą). Zofia dostała propozycję malowania fresków w kościele w Starachowicach, gdzie też wyjechała. Autorka zaczyna odczuwać pustkę po wyjeździe Eweliny do Piaseczna, gdzie zamieszkała wraz z mężem. Po kilku tygodniach, jadąc w odwiedziny do córki, słyszała rozmowę strajkujących pracowników fabryk, którzy powoływali się na przykłady takich strajków w Rosji. Było to dla autorki tak oburzające, że nie omieszkała ich zganić, mówiąc, że w Rosji nie pozwolono by im strajkować, od razu wystawiono by kulomioty skierowane w kierunku robotników. Rozmówcy milczeli, gdyż jak pisze autorka, dobrze wiedzieli, że ma rację.
Pretekstem do pisania są dla Baudouin de Courtenay niezmiennie wydarzenia ze świata polityki. Zawsze chce być w centrum wydarzeń, by widzieć z bliska ważne osobistości – w przeciwieństwie do swojego męża: „Janek naturalnie tak daleko stoi zawsze od życia bieżącego pomimo swej publicystyki, że nie starał się o żadne bileta i zaproszenia” (s. 47). Pisze zazwyczaj co kilka dni, ale zdarzają się kilkumiesięczne przerwy spowodowane brakiem czasu, ponownym wyjazdem do Wilna (z powodu choroby Cezarii) czy też jej chorobą płuc. Powraca do pisania tuż po wydarzeniach patriotycznych, politycznych, np. by wyrazić na piśmie radość z ustalenia granic wschodnich czy by opisać wizytę Ferdynanda Focha w Warszawie. A propos tej ostatniej wyraża życzenie: „(...) żebyż to festyny polsko-francuskie miały ten dobry skutek, żeby utrwalić obecny, porządny, prawowity i mądry rząd od grożącego mu już tak wyraźnie koalicyjnego zamachu ze strony grup endeckich skojarzonych z witosowcami” (s. 34–35). 3 maja relacjonuje uroczystości towarzyszące odsłonięciu pomnika Piłsudskiego przy Ogrodzie Saskim.
Autorka nie przebierała w słowach, formułując oceny czy komentarze. Wypowiadała się jako ekspert – jest pewna swego zdania i przypuszczeń, opartych przecież na wiedzy i wieloletniemu doświadczeniu. Była wstrząśnięta zabójstwem Gabriela Narutowicza oraz kłamstwami, obelgami wypisywanymi kilka dni wcześniej w gazetach przez „pisarczyków”, mianowicie o haniebnym zachowaniu prezydenta podczas zaprzysiężenia. Obserwowała go z bliska i w swym dzienniku dawała wyraz temu, z jak wielką powagą i godnością prezydent składał przysięgę. Tymczasem w gazetach czytała o odepchnięciu nogą krzyża, pluciu itp. Zabójstwo Narutowicza traktowała jako skutek „krwawych zamieszek endeckich. Klęska demagogii endeckiej i jej metod walki otrzeźwiła, zdaje mi się, znaczną część ciemnych, a uczciwych jej członków i sympatyków” (s. 26).
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną, niepokoiły diarystkę wydarzenia we Włoszech Mussoliniego. Sytuacja na wschodzie nadal była beznadziejna: „Nabożeństwa żałobne za biednego Budkiewicza jeszcze trwają. Smutno myśleć, co tam wyprawiają ci szatani z arcybiskupem Cieplakiem i innymi naszymi księżmi. Teraz znowu odbywa się w Moskwie proces 13 kobiet polskich – wychowawczyń nieszczęsnych dzieci w Mikołajówce (Zakład […] Towarzystwa Dobroczynności” (s. 37). To aluzja do procesu, jaki Najwyższy Trybunał Rewolucyjny w Moskwie wytoczył polskim księżom, m.in. Janowi Feliksowi Cieplakowi i Konstantemu Romualdowi Budkiewiczowi. Księży oskarżono o działalność antyrosyjską i skazano na karę śmierci. Budkiewicz został stracony, Cieplak zaś skazany ostatecznie na dziesięć lat więzienia. Wobec konfliktów w Syrii autorka dochodzi do wniosku, że świat stoi u progu nowej wojny. „Straszliwe zbrodnie dzieją się w Gruzji. Po paręset ludzi rozstrzeliwują tam moskiewscy komuniści za to, że chcą być Gruzinami. Wojskowi, chłopi, robotnicy etc.” (s. 39). Docenia to, że Turcja nigdy nie uznała rozbiorów Polski. Po podpisaniu pokoju w Lozannie pisze, że powróciła Turcja do Europy, „(...) ciekawa to historia nawet z punktu widzenia teoretycznego sporu w nauce o tym, co ważniejsze – zbiorowość czy indywidualność w historii” (s. 78) – gdyby nie Mustafa Kemal Atatürk, ówczesny prezydent państwa, Turcja zniknęłaby z mapy świata mimo ogólnego patriotyzmu.
Na szczególną uwagę zasługują teoretyczne refleksje autorki, wyrażające jej szczególną umiejętność holistycznego spojrzenia nie tylko na ówczesne wydarzenia, ale i historię Polski w ogóle. 123 lata niewoli opisuje jako epizod, który absolutnie nie miał wpływu na poczucie przynależności narodowej, co wyraża się w sposobie myślenia, odczuwania: „Dziwna rzecz – dla mnie to nasze nieszczęście półtorawiekowe coraz wyraźniej, choć nieświadomie prawie staje się w myśli i uczuciu tylko wstrętnym epizodem, nieznośnym zboczeniem z drogi, a ta droga państwowa i wszystkie jej prastare zadania i teraz nas pochłaniają, wydają się tylko dalszym ciągiem, kontynuacją na chwilę sztucznie przerwaną stałego bytowania i życia narodowego i państwowego” (s. 78–79). Tymczasem w Warszawie i Krakowie doszło do poważnych incydentów, zamachów terrorystycznych – podłożono bomby w siedzibach gazet i na uniwersytecie. Piłsudski po zmianie rządu podał się do dymisji. Autorka dowiedziała się od jego żony, że ten odmówił przyjmowania pensji od obecnego rządu, przez co rodzinie doskwierała bieda. Diarystka pisze więc, że nie rozumie takich skrupułów. Piłsudskiemu należy się przecież pensja nie od rządu, ale od całego narodu. Owa ocena tak ważnej dla autorki postaci jest warta podkreślenia, ponieważ ukazuje pragmatyczne podejście autorki do wszystkiego, co ją otaczało. Nie ulegała ona bezkrytycznym fascynacjom. Zawsze kierowała się dobrem ogółu.
Ostatni wpis z 28 sierpnia to m.in. relacja z „idiotycznego” incydentu, który bardzo zirytował autorkę, mianowicie chodzi o aresztowanie metropolity Andrzeja Szeptyckiego na granicy Polski. Po omówieniu tegoż incydentu i po próbie wyjaśnienia sobie samej decyzji polskiego rządu w tej sprawie, Baudouin de Courtenay formułuje ostrą puentę: „Ale dać wizę i na granicy aresztować chorego dostojnika kościelnego, uznanego jako głowę unitów przez papieża – to już zbyt moskiewskie sposoby przypomina” (s. 86).