Mirosława Papierzyńska do Żanny Kormanowej, 22.03.1972–15.12.1980
Zbiór kartek i listów do Żanny Kormanowej. Korespondencja rozproszona jest w dwóch różnych teczkach.
Zbiór kartek i listów do Żanny Kormanowej. Korespondencja rozproszona jest w dwóch różnych teczkach.
Z listu wynika, że kobiety znały się od wielu lat, choć nie utrzymywały kontaktu na co dzień. Autorka wraz z rodziną mieszkała na Śląsku i rzadko przyjeżdżała do Warszawy. Ostatnia jej dłuższa wizyta w stolicy związany był z chorobą i pobytem w szpitalu. Z powodu choroby nie mogła poruszać się swobodnie, zmuszona była odejść z pracy w archiwum, przebywała na rencie inwalidzkiej. Zajmowała się domem i pomagała mężowi Henrykowi. Był on adwokatem i oprócz swojej pracy etatowej działał w Zrzeszeniu Prawników, które wydawało skorowidz przepisów prawnych i orzecznictwa sądowego i arbitrażowego.
List do Żanny Kormanowej. Autorka bardzo dziękuje Kormanowej za śliczny prezent. Pyta, czy mogłaby otrzymać od niej książkę, nad którą pracowała ostatnio. U niej wszystko w porządku, dzieci rosną, Charlie ma nową protezę. Już wyglądają ferii wielkanocnych, zamierzają wyjechać w góry. Musiała zrezygnować z wyjazdu do USA. Od Janeczki nie ma od dawna wieści, podejrzewa, że jest bardzo zapracowana. W Paryżu jest piękna wiosna, choć jest jeszcze chłodno.
Zasób zawiera obszerną kronikę rodzinną Lewandowskich obejmującą lata 1881–1977. Jest to przede wszystkim dzieło faktograficzne, dlatego autorka unika osobistych interpretacji i podsumowań, ale w tekście pojawiają się jej wspomnienia z czasów dzieciństwa.
Spośród trzech umieszczonych w teczce tekstów relacja Wandy Patoczki ma najbardziej osobisty charakter. Autorka skupia się na przeżyciach związanych z uwięzieniem. Melancholijnie przywołuje czasy przedwojenne, zestawiając je z warunkami, w których znajduje się obecnie. Rozpamiętuje przeszłość i wspomina najbliższych. Stwierdza, że Bóg odwrócił się od uwięzionych w Auschwitz.
Stanisława Rodowiczowa (z domu Rymkiewicz) spisała dawne rodzinne wydarzenia, aby pozostawić pamiątkę dla dzieci i wnuków. Centralnym tematem jej relacji jest zesłanie rodziny Rymkiewiczów na Syberię. Autorka opisuje ciężkie warunki życia i surowy klimat, a także często przypomina, jak bliska była jej zawsze idea pracy organicznej.
Estera Wajnberg przebywała w wileńskim getcie, podczas akcji likwidacyjnej straciła męża i dziecko. Przypomina o tym, że córka została zabita na jej oczach przez niemieckiego żołnierza. Była zdziwiona, że sama nie zginęła. Po wyjściu z getta dołączyła się do radzieckiego oddziału partyzanckiego, który składał się z Polaków, Białorusinów i Żydów. Była sanitariuszką.
W pierwszym liście (dziewięć i pół strony) z 21 marca 1943 r., wysłanym z Warszawy do Francji, Franciszka Rubinlicht wspomina kilkanaście osób, ważniejsze z nich to: Henio (prawdopodobnie mąż), jej syn Hali i siostry Bela, Felka, a także Lutka i Litka (ukrywające się kobiety). Autorka pisze o pierwszym dniu wiosny, pełnym nadziei, lecz „nie dla Żydów-skazańców, na których wyrok śmierci podpisany został w dniu 20 lipca 1942 i w których do tej pory cudem jakimś tli się maleńka iskierka nadziei i życia”. Informuje o masowych egzekucjach, prosi, aby przekazać ten list dalej.
W 1939 r. Fanny Gothajner wyjechała z dwojgiem dzieci z Łodzi do Warszawy i zamieszkała na Muranowie. W 1940 przyjechał jej mąż z Równego (ob. Ukraina). Ich późniejszy pobyt w getcie warszawskim określiła krótko: „przeżyliśmy to samo, co wszyscy Żydzi”. Jeden z synów został przemycony na tzw. aryjską stronę do zaprzyjaźnionego Polaka, lekarza. Gothajner podaje jego nazwisko i miejsce pracy. Drugi syn stracił życie podczas próby opuszczenia getta. Ona wyszła bezpiecznie, ale jej załamany mąż nie przyłączył się, pomimo jej błagań, i zginął w getcie.
Jest to opis wspomnień autorki z pobytu w getcie białostockim a dokładniej z akcji likwidacyjnej w tymże getcie.