Dziennik: 1.01.1980–31.12.1980
Dziennik 1980 r. znacząco różni się od dziennika z 1979 r. Uwaga autorki ze spraw ogólnoświatowych (w styczniu nadal głównie przykuwających jej uwagę) przesuwa się stopniowo na problemy wewnętrzne w Polsce. Maria z irytacją odnotowuje informację, że w związku z kolejną „pięciolatką” wzrasta poziom propagandy w kraju, pojawiają się „czyny zjazdowe”, władza chwali się swoimi osiągnięciami, podczas gdy w Poznaniu, jednym z większych miast w Polsce, od blisko dwóch miesięcy nie ma tak podstawowych środków do życia jak bieżąca woda; z oburzeniem odnotowuje pogłoski, że w szpitalach gromadzi się wodę w beczkach, gdyż w kranie jest dostępna tylko przez pięć godzin w ciągu dnia. Z niepokojem opisuje też pogarszającą się sytuację w kraju, solidaryzując się ze strajkującymi robotnikami na Wybrzeżu. Widać wyraźnie, że oczekuje głębszego zaangażowania się Kościoła w sprawy robotników, będąc jednocześnie głęboko zaniepokojona sytuacją polityczną w kraju: „[w Poznaniu] panika, ludzie wykupują wszystko, co jest jadalne. Nie ma chleba. Nastrój okropny. Plotki o ustąpieniu Gierka, o ultimatum postawionym strajkującym, że jeśli nie podejmą pracy do 31 bm., to rząd zwróci się o pomoc do Z.S.S.R.” (k. 144r). Głęboko zrażona do poczynań władz PRL, w grudniu 1980 r. zapisuje się do „Solidarności”.
Istotną część dzienników stanowi planowany przez autorkę dwutygodniowy wyjazd do Rzymu – wiążące się z tym ogromne koszty finansowe, a także potrzeba uzyskania zgody na opuszczenie kraju. Szczególnie ta ostatnia konieczność jest dla Marii niezwykle przykra, podobnie bowiem jak wielu innych Polaków chciałaby zbojkotować nadchodzące fikcyjne wybory do Sejmu PRL, lecz ma zbyt wiele do stracenia: możliwość pierwszego od czterdziestu lat wyjazdu do Rzymu jest dla niej zbyt kusząca, aby móc zaryzykować niezrealizowanie jej.
Na marginesie tych wpisów pojawiają się informacje na temat rodziny, szczególnie silnie koncentrujące się na osobie wnuka, Tomasza, jego zaręczyn i przygotowań do ślubu. W dzienniku pojawiają się także informacje na temat kształcenia innych, młodszych wnuków, m.in. Moniki, która boryka się z dylematami, czy pójść do liceum muzycznego, aby kontynuować tam naukę gry na fortepianie. W dzienniku znaleźć można także interesujące wyobrażenia autorki na temat współczesnych Włoch, zaczerpnięte z czytanych książek: „Włochy [poznałam] od podszewki, z całą niewiarygodną mieszaniną ostentacyjnego, ale nie pogłębionego katolicyzmu, klerykalizmu, komunizmu, neofaszyzmu, mafii, terroryzmu. Aż strach tam jechać” (k. 87v). Poglądy te przewartościuje w trakcie pobytu w Rzymie.