Ludzie czy szakale?
Relacja rozpoczyna się od przytoczenia rozmowy Zofii Żarnowieckiej z mężem w czasie ich wyjazdu z Wilna na wieś. W trakcie dziesięciogodzinnej podróży opisuje mijanych ludzi – zarówno Żydów, jak i „panów świata”. Dojrzała w tłumie znajomą twarz – adwokata Szlosberga. Zastanawia się, czy można „nie myśleć o tym, co czeka pędzonych Żydów”. Stwierdza, że najwyraźniej „zwierzęcość Führera udzieliła się jego narodowi”: Niemcy są potworami, a wojna zniszczyła cienką warstwę kultury, ujawniając ich okrucieństwo. Wspomina Abramka, syna sąsiadki ze wsi, do której jedzie.