Dzienniki (t. 20)
Autorka w lecie 1921 r. przebywała w Bolcienikach, podczas gdy jej mąż był w Paryżu, gdzie został wysłany jako referent sprawy śląskiej do Ligi Narodów. Diarystka wspominała swój wcześniejszy pobyt w Poznaniu, podczas którego spotkała się m.in. z Romanem Dmowskim, obecnym na przyjęciu wydawanym przez Marię Żółtowską, matkę Adama. Na przyjęciu tym zobaczyła się też z profesorem Edwardem Taylorem (ekonomistą związanym z ruchem narodowym), z którym rozmawiała na temat dylematów swojego męża dotyczących wyboru kariery: „Taylor mówił mi o koniecznej specjalizacji uczonego – że uczony musi się odgrodzić od świata, aby dostatecznie wchłonąć swój przedmiot, że uniwersalność prowadzi do dyletantyzmu – że Adam wkrótce będzie zmuszony do wyboru – między nauką i dyplomacją” (k. 4). Opisała wrażenia ze swojego pobytu w Warszawie i relacje rodzinne. Dużo miejsca poświęciła także refleksjom osobistym i opisom krajobrazu Bolcienik. Rozważała też cały czas kwestię pracy swojego męża. W połowie sierpnia otrzymała od niego depeszę, w której wzywał ją do przyjazdu do Warszawy. Podróżując tam, Janina spotkała przypadkiem swojego kuzyna Ludwika Chomińskiego, z którym jego rodzina nie utrzymywała kontaktów ze względu na jego socjalistyczne poglądy (określając go jako zdrajcę rodu). Spotkanie to było dla diarystki trudnym przeżyciem, ponieważ mimo dużej niechęci do jego działalności politycznej nadal darzyła kuzyna pewnym uczuciem i czuła żal, że ich drogi się rozeszły. W Warszawie Janina spotkała się ze swoim mężem, który powrócił z Paryża. Rozmawiali o sprawach rodzinnych, m.in. o tym, że brat Adama, Paweł, zakochał się w Annie Potockiej. W czasie spotkań towarzyskich w tym czasie rozmowy toczyły się głównie na tematy polityczne. Tymczasem Adam szykował się do wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, w związku z czym znowu dyskutowali z Janiną na temat jego kariery. Ostatecznie Adam przed wyjazdem stwierdził, że zrobi to, czego żona od niego oczekuje, więc ma zakomunikować mu listownie, jaką decyzję podjęła. Na drugi dzień autorka z rozpaczą doszła do wniosku, że nie może zmuszać męża do wybrania ścieżki dyplomatycznej i tym samym zaprzepaszczenia kariery na uniwersytecie: „Gdy tylko wstałam – płacząc – napisałam swój wyrok śmierci – kompletne zrzeczenie się wszelkich projektów dyplomatycznych – i starałam się to napisać uczciwie, bez dwuznaczników” (k. 37). Ostatecznie wyjazd do Stanów nie doszedł do skutku.
Jesienią 1921 r. autorka wróciła na Litwę, a potem razem z mężem do Poznania. W listopadzie ogłoszono się zaręczyny Pawła Żółtowskiego i Anny Potockiej. Żółtowscy prowadzili życie rodzinne i towarzyskie, m.in. w Wierzenicy, Godurowie, Kobylempolu. Na święta Bożego Narodzenia pojechali do Brześnicy, do dworu Franciszka Żółtowskiego, a potem odwiedzili Jarogniewice. Na początku 1922 r. wrócili do Poznania. Życie zaczęło płynąć spokojniej, ale autorka nudziła się. Jej mąż też nie był do końca zadowolony z obecnej sytuacji, mimo że zdecydował się na karierę profesora, o czym marzył. Janina odczuwała do niego pewien żal z tego powodu: „Adam najdroższy przechodzi także okres zwątpienia. Wstaje późno. Powiedział mi, że od przyjazdu do Poznania ani jeden dzień nie budził się bez wstrętu. Rozumie on doskonale – że decyzją swoją pozbawił mnie wszystkiego, co miłe, świetne, interesujące. Jesteśmy odcięci od tętna życia, od wiadomości – od ludzi” (k. 79). Nie była też usatysfakcjonowana życiem towarzyskim w Poznaniu: „Poznańczycy stoją na najniższym szczeblu towarzyskości. Nie dorośli jeszcze do tego, co się nazywa uprzejmością – nie umieją się nawet cieszyć z miłego zaproszenia. W Krakowie odpędzałam się ciągle od natrętów, tutaj trzeba urządzać obławy dla zdobycia gościa na śniadanie” (k. 79). Żółtowscy utrzymywali kontakty towarzyskie, spotykali się m.in. z Romanem Dmowskim, Karolem Skórzewskim, Augustem Cieszkowskim, Potockimi, Platerami, Szembekami, Morawskimi, Skirmunttami. Obracali się w środowisku konserwatywnym, które zdecydowanie popierało narodową demokrację, krytycznie odnosząc się do Piłsudskiego. U Żółtowskich mieszkał syn Magdaleny i Antoniego Kieniewiczów, Hieronim, z którym stosunki były nieco napięte – diarystka narzekała na jego arogancję i nieokazywanie wystarczającego szacunku jej i Adamowi. Wiosną Żółtowscy pojechali do Warszawy spotkać się m.in. z wujem Ruciem (Hieronimem) i ciotką Lelą (Adelą), a potem do Bolcienik, na święta wielkanocne. Na koniec wrócili do Poznania.