publikacje

Wróć do listy

Dziennik 03.06.1966 – 14.01.1968

Dziennik Anny Pogonowskiej z lat 1968–1969 nie oddaje w pełni wszystkich aspektów jej życia w tym okresie. Autorka stwierdza, że wpisuje do diariusza selektywne informacje, przez co staje się on bardziej relacją z jej marzeń niż rzeczywistego życia: „Ten mój dziennik tak właściwie fikcyjnie odizolowany od mej codzienności, odizolowany od najbardziej ważnych uczuć rodzinnych – na jakiej zasadzie go prowadzę? Marzenia?” (k. 13v). Dziennik otwiera jedna z ostatnich notatek na temat romansu autorki z młodszym od niej mężczyzną, określonym pseudonimem „Pe”. Trwający od wielu miesięcy, rozpadający się już wówczas związek od dawna ciążył autorce, choć równocześnie obawiała się zakończenia tej relacji: „Zadzwonił z pożegnaniem, że dziś wyjeżdża. Konwencjonalne słowa. Może mniej konwencjonalny ton. I że jak tylko wróci to się zaraz skontaktuje. Takie zabawy. Ale jak bardzo nie chcę już go widzieć. Niech by tam został. Ja też powiedziałam te wstrętne konwencjonalne »pa«, choć nie chciałam. Więc niech się tym wstrętnym konwencjonalizmem zakończy ten zakręt, dawno przecież skończony” (k. 5v-6r). W innym miejscu dodaje jeszcze: „Krąży przy mnie jeszcze to bóstewko choć już słyszę próżnię. I wywołuję jeszcze wirowanie sytuacji i słów »żeby tak całe życie«. Wszystko co było a raczej nie było potem wymyka się mojej metodzie istnienia. Nie potrafię pojąć metod innych światów. Oby nie wrócił” (k. 12r).

Wiele miejsca w dzienniku zajmuje temat relacji rodzinnych Anny Pogonowskiej. Mimo iż jej dzieci są już dorosłe lub niemal dorosłe, autorka nadal poświęca im w swoich zapiskach wiele miejsca. Wraz z upływem czasu coraz silniej angażuje się w życie syna i córki, szczególnie interesują ją naukowe i kulturalne zainteresowania dzieci: „Moje problemy zaczynają się ograniczać do problemów moich dzieci. Po prostu stale się tak aktywnie kłopoczę, że nie starcza mi energii na nic innego. Gdy były małe potrafiłam im dać to co było im potrzebne, do dobrego samopoczucia wystarczyły zabawki i bajeczki. A dzieje moich dzieci to także kawałek historii i socjologii. Mogłam być subtelna mając kapitał, lecz one...” (k. 40r). Nadmierne zainteresowanie matki nie jest jednak na rękę jej dzieciom, co w pewnym momencie Pogonowskiej usiłuje uświadomić jej córka: „Basię podobno zatruwałam swoją opieką czy w ogóle osobą. O podobnym problemie mówi mi już moja córka. Chcąc dobrze mogę działać źle” (k. 87r). Odmiennie przedstawia się natomiast relacja autorki z jej mężem – o nim stara się pisać z kolei jak najmniej, aby oszczędzić sobie dodatkowej przykrości: „Jutro dwudziestolecie naszego małżeństwa. To wszystko co mam ochotę na ten temat napisać. Acha, i że z – okoliczności destrukcyjnych tworzyć konstrukcje” (k. 40v). W innym miejscu żali się, że mąż nie docenia jej pracy (wpisy o podobnej tematy należą do rzadkości): „Jurka denerwują tylko wszystkie moje pozytywy. W grudniu zarobiłam 1900, obecnie też tyle samo, a więc właściwie po dwa tysiące, pracuję przy domu, ale jemu wszystko źle. Nie potrafi mnie za nic polubić. Ciągle daje przykłady innych lepiej zarabiających żon” (k. 44v-45r).

Zdecydowanie mniej miejsca niż sprawy rodzinne i marzenia autorki w dzienniku zajmują jej refleksje na temat pracy i literatury. Od czasu do czasu Pogonowskiej zdarza się pisać na temat trendów panujących w ówczesnej kulturze: „Kilkanaście zapewne tysięcy lat temu jak zaczęły powstawać duchowe zręby ludzkiej kultury, pierwsze zakazy i nakazy. N.p. pojęcia kazirodztwa, onanizmu, z oceną chyba zawsze negatywną. A oto teraz literatura wyśmiewa, analizuje wszystkie tabu. Uznaję tą konieczność badawczą lecz przeraża mnie ten obowiązek. Wydaje mi się, że taka całkowita destrukcja powinna prowadzić w kierunku uduchowienia więc uetycznienia, chociażby pozory były odwrotne” (k. 17v). Okazjonalnie w tekście można także znaleźć fragmenty dotyczące pracy własnej autorki, w których mieszają się jej przekonania o własnej wartości oraz strach przed ostrą krytyką: „Odesłano mi z PIW-u »Konstrukcję« z niepodpisaną recenzją. Taką poklepującą mnie »życzliwie« i pobłażliwie, oceniającą rzecz jako »typowe wspomnienia panienki z dobrego domu«. Recenzent – myślę, że Kijowski – zaleca ostrożność w powiadomieniu mnie o tej krytyce. Ta dbałość o mnie zawstydza i przeraża. Więc ktoś może być tak życzliwy i tak mnie nie cenić? Mylą się ci pobłażliwi lecz paraliżuje to moją aktywność. Wykańcza finansowo” (k. 34v). Na ostatnich kartach dziennika zagadnienia literatury i relacji Pogonowskiej z innymi ludźmi pióra zaczynają zdecydowanie przeważać nad opisami życia codziennego. Autorka wyraża tam też wprost przekonanie, że krytyki – która nieraz ją smuciła i powodowała zwątpienie we własne możliwości – nie wolno się bać: „W co wierzę? W każdym razie nie w krytyków. Żeby stać się wartością społeczną, trzeba wejść w dogodne łożysko społecznego mechanizmu. Ale żeby być Wartością trzeba istnieć poza, ponad czy wbrew mechanizmom” (k. 74v).

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Warszawa, Zakopane, Obory, Bukowina
Opis fizyczny: 
20,5 CM ; 104 K.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1966 do 1968
Stan zachowania: 
Dobry
Sygnatura: 
5368/23
Uwagi: 
Dziennik prowadzony niebieskim długopisem. Nieliczne skreślenia i poprawki.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Osoba, której dotyczy treść: 
Główne tematy: 
Poezja, łódzkie środowisko literackie, warszawskie środowisko literackie, problemy małżeńskie, macierzyństwo, kontakty literackie.
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1939 do 1968
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: