Dzienniki (t. 10)
W październiku 1912 r. Janina Żółtowska z mężem Adamem przebywała w Krakowie. Zaczęła się pierwsza wojna bałkańska, co rodziło powszechne niepokoje. Autorka nie bała się wojny, uważając, że może dzięki niej wreszcie coś w Europie się zmieni, np. w kwestii polskiej. Janina z mężem przebywali na przemian w Galicji i w Księstwie Poznańskim. Nadal zdarzały się nieporozumienia z rodziną Adama – Hanką i panią Żółtowską. O tej ostatniej Janina wyrażała się z dużym szacunkiem, jednak drażniło ją niekiedy jej zachowanie: „Okropnie się też rozzłościłam, gdy mi Adam doniósł, iż matka mu mówiła, »że Jania zanadto jak pies z kotem z Hanką«. Przede wszystkim niech p. Żółtowska nie robi o mnie Adamowi uwag! Po wtóre dla dobra Leona jeżdżę do Niechanowa, znoszę impertynencję Hanki, a znowu nie jestem maszyną le principe abstrait, ażebym dla idei rodzinnej Hankę w dodatku lubiła. Po trzecie – Adam ledwo został wychowany na dobrego męża i to mi serię moich wpływów mąci” (k. 5). Żółtowski często podróżował, w październiku pojechał do Belgii; w tym czasie Janina oddawała się życiu towarzyskiemu (spotkała się m.in. z panią Trypolską, Hausnerową, Janczewską). Dowiedziała się także, że jej ojciec został wybrany do Dumy.
W grudniu Janina przebywała we Lwowie, w kolejnym z domów należących do rodziny męża. Pojawiły się na miejscu „Buńcia”, ciocia Terenia, Jadzia. Żółtowscy spotkali się też ze Stasiem Szeptyckim, który radził im przygotowania na wybuch wojny, atmosfera była dość napięta. Potem pojechali do Zakopanego, gdzie poznali Adama Grzymałę Siedleckiego (krytyka literackiego) i zaprosili go do Krakowa. Utrzymywali kontakty z Władysławem Mickiewiczem, Zamoyskimi, Ksawerym Pusłowskim. Żółtowska opisała Władysława Zamoyskiego: „P. Władysław Zamoyski, ogromny, cudownie zbudowany, ma także twarz przepiękną i hetmańską – uprzejmość niesłychaną. Śmieje się bardzo dużo, mówi dużo, w tonie gorącym. Jest ascetą (Adam widział stół, na którym śpi zamiast łóżka) i wojującym rycerzem chrześcijańskim. Każde z jego opowiadań albo przekonań jest albo wyznaniem cnoty, albo walką stoczoną z Żydem lub Niemcem” (k. 22). Generałowa Zamoyska zaś prowadziła szkołę dla dziewcząt i uskarżała się na obniżenie poziomu intelektualnego w ostatnim czasie, szczególnie wśród dziewczyn z Księstwa Poznańskiego.
Na święta Bożego Narodzenia 1912 r. Żółtowscy znowu pojechali na zachód – na początek do Czacza, gdzie spotkali się z „Jasiem i Lulą” (Janem Żółtowskim i jego żoną Ludwiką). Autorka była w bardzo dobrych stosunkach z Ludwiką. Potem udali się do Niechanowa i Strońska. Dużo miejsca w dzienniku zajmują rozważania na temat charakteru Hanki: „Hanka jest do szpiku kości nowoczesną, wyzwoloną istotą – lubi też wszystkie nowoczesne, zimne, na półprawdzie oparte dowodzenia. Jest ona zimna jak lód, a namiętna głową – i rezonowaniem – namiętna miłością własną. Drugą główną osią komplikacji Hanki jest jej socjalne położenie. Że stara, ambitna, białoruska szlachcianka swe córki na świat wypchnęła i porobiła z nich dwie świetne polskie damy to dość imponujący fenomen. Hanka przejęta jest wszystkimi formami wielkiego świata. Jej obejście się, jej obycie jest wielkie, ale jest to sztucznie wyprodukowane. Obcując przez dziesięć lat z najbardziej prostą i skromną rodziną – nie straciła poczucia swej odrębności. To ją czyni wciąż obraźliwą, uszczypliwą – wiecznie myślącą o pognębieniu drugich albo wywyższeniu siebie” (k. 32). Przebywając w Księstwie, Żółtowscy obracali się w środowisku wielkopolskiej szlachty – spotykali się m.in. ze Skórzewskimi, Mielżyńskimi, Kurnatowskimi, Unrugami. Zostali zaproszeni na bal do Rogalina, gdzie spotykali Rogera Raczyńskiego (syna Róży). Nie zrobił on na diarystce dobrego wrażenia, czyniąc złośliwe uwagi na temat jej męża: „Bardzo zręcznie odkrył we mnie mój punkt słaby i wsunął mi, że filozof taki jak Adam nie powinien był się żenić, bo albo się zarzuca filozofię, albo się jest złym mężem” (k. 48).
Na początku roku 1913 Żółtowscy ponownie przebywali w Krakowie. Janina nawiązała znajomość z Franciszkiem Potockim, który był nią bardzo zainteresowany, sprawiał wręcz wrażenie zakochanego. Jego szczególny stosunek do Janiny dał się też zauważyć w towarzystwie. Aby uniknąć plotek, autorka unikała bliskich kontaktów z nim. Potocki nadal często z nią rozmawiał na balach, co wywoływało zazdrość Adama. Diarystka miała wobec Potockiego mieszane uczucia – z jednej strony lubiła go i uważała za miłego, inteligentnego człowieka, z którym można ciekawie porozmawiać. Z drugiej strony jego obecność budziła w niej strach i niepokój. W Krakowie Żółtowscy bywali na licznych rautach, balach, spotykali się m.in. z Morawskimi, Tyszkiewiczami, Radziwiłłami, Potockimi, Puszetami, Pusłowskim, Janczewskimi, Dzieduszyckim, Henrykiem Sienkiewiczem. W Krakowie Janinę odwiedziła też matka i Dziunia. Żółtowscy dużo podróżowali. W kwietniu 1913 pojechali do Włoch, gdzie spotkali się ze znajomymi, m.in. z Józefem Michałowskim, zwiedzali muzea i galerie. Potem udali się do Lwowa, następnie do Niemirowa, a w czerwcu do Bolcienik i Rajcy. Autorka dowiedziała się, że Dziunia (po wyjeździe jej męża do Warszawy) przebywa nadal w Leonpolu, ale „p. Łopaciński [ojciec Zibiego] robi się coraz bardziej gorzkim, o byle co szykanuje. Już po świecie złośliwi się dziwią, czemu ona w Leonpolu siedzi. Ona zaś ma duszę tak gospodarną i tak do domu, który urządziła, przywykła, że rozstanie z Leonpolem byłoby dla niej drugim dramatem. Mieszkanie zaś w mieście dla natury takiej jak Dziunia stanowi niebezpieczeństwo i lepiej, żeby się oddawała zajęciom na wsi; z Leonpolem jej do twarzy” (k. 143). Całe lato ponownie Janina spędziła w rodzinnych stronach na Litwie. W grudniu dowiedziała się o śmierci Ketty, co bardzo ją zasmuciło. Żałowała, że nigdy już nie zobaczy swojej dalekiej kuzynki, którą lubiła, i że niewystarczająco się o nią troszczyła.