publikacje

Wróć do listy

Dziennik 11.01.1975 – 13.04.1985

Dziennik otwiera informacja o przylocie autorki do Rabaty w Maroku. Pogonowska planuje dołączyć do swojego męża, który pracuje tam jako inżynier. Ma nadzieję, że pobyt w Maroku pozwoli jej odzyskać równowagę psychiczną i zarobić trochę dodatkowych pieniędzy dzięki posadzie nauczycielki dzieci pracowników polskiej ambasady: „Urzędnicy ambasady tutejsza Polonia potrzebują dla swych dzieci szkoły polskiej. Oleńka wykłada historię, mnie sprezentowała jako polonistkę, której tu bardzo potrzebują” (z. 1, k. 3v); „Próbuję uczyć dzieci w amb., poziom zastraszający, czternastoletni chłopak nic nie wie o »Panu Tadeuszu«, gdy skręcam na jego tło historyczne nie umie wymienić żadnej daty, poza tym, że dzieło »opisuje epokę kapitalizmu«. Brrr! A ja nawet nie mogę go skrzyczeć czy wyśmiać” (z. 1, k. 4r-4v). Szybko okazuje się, że praca nauczycielki to nie jedyne planowane obowiązki autorki: „Mam być kierowniczką t.zw. punktu szkolnego przy ambasadzie. Boję się trochę administracyjnych trudności, ale chciałabym zarobić, tym bardziej, że Jurek jest ugodzony na o wiele gorszych warunkach niż inni specjaliści, np. nie chcą mu zwrócić pieniędzy za moją podróż!” (z. 1, k. 8r). Praca w szkole przynosi jednak Pogonowskiej sporo przyjemności, mimo iż nie otrzymuje za swoją pracę wynagrodzenia – pieniądze ma dostać dopiero w kolejnym roku. Kłopoty autorki zaczynają się dopiero pod koniec roku szkolnego, gdy wdaje się w kłótnie z rodzicami swoich uczniów, którzy zarzucają jej, że ośmieliła się wystawić negatywne oceny niektórym swoim podopiecznym lub zagrozić, że nie udzieli im promocji do następnej klasy. Pozornie harda i nieustępliwa, w rzeczywistości Pogonowska jest wystraszona całą sytuacją, obawia się utraty pracy, chciałaby także zachować dobre stosunki z pracownikami ambasady, które mogłyby okazać się jej pomocne w planowanym wyjeździe. Mimo wspomnianych obaw, autorka twardo broni swojego stanowiska. Gdy rok szkolny dobiega wreszcie końca, wysuwa propozycję dokształcania niektórych uczniów bez pobierania opłat, ci jednak nie są zainteresowani jej ofertą: „Dziewczynkę która najlepiej napisała pracę pisemną zaprosiłam, żeby przychodziła do mnie i żeby powiedziała, aby kto tylko będzie chciał razem z nią zachodził, a będziemy razem analizować dzieła literatury polskiej. Wstąpiła raz sama z kwiatkiem i powiedziała, że nie będzie korzystała z zaproszenia, bo wakacje. A przez cały rok wiem, że nie chodziła do żadnej szkoły, mimo dobrego wypracowania, nic nie umie i za dwa miesiące wraca do Polski, więc powinna skorzystać z mojej pomocy. Nikt nie chce myśleć” (z. 1, k. 47v-48r). Nieco dalej z wyraźnym obrzydzeniem pisze o swojej roli w ambasadzie: „Miałam być parawanem żeby debilowate dzieci przeskakiwały po kilka klas bez drobiny dobrej woli. Ich rodzice robili po wojnie pseudo-studia, żądają tego samego dla dzieci, a czynniki społeczne popierają” (z. 1, k. 48v). Autorka przerażona jest nie tylko poziomem intelektualnym pracowników polskiej ambasady w Maroku, ale również tak uwielbianą przez wielu z nich kulturą popularną, szczególnie kinem, które darzy wyraźną niechęcią: „[...] filmy makabryczne. Za darmo podobno podrzucane przez Amerykę (kowbojskie) i przez Związek Rad (»wychowawcze«). Ale we wszystkich panującymi elementami pornografia i zabijanie” (z. 1, k. 10v).

Wiele czasu spędza autorka wraz z mężem na zwiedzeniu Maroka. Doświadczenie nowego środowiska, zupełnie niepodobnego do rzeczywistości, do której Pogonowska jest przyzwyczajona, zmusza ją do konfrontacji z własnymi nawykami myślowymi. Widoki, które w Warszawie przyprawiały jawiły się jej jako odpychające, tutaj są na porządku dziennym: „Wrze, najnędzniejsze lepianki bez okien, dzieci podobnie chodzą do szkół, a więc i tak może są po ludzku godni – w tym roślinno-zwierzęcym bytowaniu?” (z. 1, k. 16v). W czasie pobytu w Maroku relacje diarystki z jej mężem układają się najlepiej od lat. W swoim dzienniku otwarcie przyznaje, że nie zdołali przepracować swoich problemów, jednak nawet mimo to żyje im się razem dobrze: „Z Jurkiem dobrze nam ze sobą, żadne problemy nie zostały rozwiązane, ale wszystkie nacichły. Zgoda. Zgoda na to łapczywa sataniczne ciało, bo takie przecież ono jest” (z. 1, k. 58v). W dzienniku pojawiają się także wpisy dotyczące pozostawionych w kraju dzieci autorki, a także jej siostrzenicy. Pogonowska uważnie śledzi losy córki, czuje dumę, gdy syn zostaje magistrem prawa: „Jakże jestem wdzięczna. Ile przerażeń i cierpień przeżyłam od kiedy zaczął dorastać. Także Magdusia jest teraz pełnowartościową studentką etnografii. A przecież oni obydwoje wstępowali w dorosłe życie jak na linę ponad przepaścią. Basia i ja – chorowałyśmy razem z nimi” (z. 1, k. 31r).

Jesienią 1975 r. Pogonowska wyjeżdża wraz z mężem na wycieczkę po Europie Zachodniej, w czasie której prowadzi swoje codzienne zapiski w niewielkim notesie. Ich treść sprowadza się przede wszystkim do odnotowywania kolejnych oglądanych zabytków i krótkich opinii na temat zwiedzanych miejsc. Szczególne emocje – choć niekoniecznie najcieplejsze – wzbudzają w niej zwiedzane już przed laty Marsylia i Rzym. O stolicy Włoch pisze w następujący sposób: „Wszystko znane. Jakby mniejsze. Równie odstręczające jak dawniej. Dla mnie Rzym i stary i nowy – okrutne plugawe gniazdo” (z. 2, k. 6r). Ten niewielki zeszycik, traktowany przez autorkę jako integralna część głównego dziennika z tego okresu, kończy się krótką notatką z wycieczki do Aten w 1985 r. (zapewne zamieszczoną tam z racji tego, że w notesie zostało dużo wolnego miejsca).

W marcu 1976 r. Pogonowska pilnie wyjeżdża z Rabatu i wraca do Polski – przyczyną jest niespodziewana operacja jej matki: „Codziennie u Mamusi. Pierwsze Jej słowa, że mam zawsze takie same włosy, że się nic nie zmieniłam. Moja Matka ma bardzo bolesne opatrunki, kał jej wycieka z obu ran brzuszka, ale oczki Jej błyszczą tą niezwykłą wieloznacznością urodą życia pociągającą wszystkich. Mówią, że najdzielniejsza, najbardziej urocza pacjentka w szpitalu” (z. 1, k. 83r-83v). Operacja się udaje, ale matka autorki potrzebuje stałej opieki, której podejmują się jej dzieci. Po kilku miesiącach pobytu w Polsce autorka otrzymuje niespodziewaną wiadomość od męża, który żąda, aby natychmiast wróciła do Maroka, w innym wypadku wniesie sprawę rozwodową i całkowicie skompromituje ją przed otoczeniem: „A Mamusia? A moja Najdroższa, jak mogę ją tak zostawić? I Basia ledwo się trzymająca kupy. Co jest w tym Jurku – pytam jak trzydzieści lat temu. Czy po prostu po historiach Pawła, po tym jak przerwałam tą pracę w Punkcie w Rabacie – nie obrzydził sobie rodziny i po prostu szuka pretekstu żeby uciec? Myślę, że tak jest i że nic nie poradzę, nawet gdybym chciała do niego natychmiast wrócić. Zresztą – natychmiast – nie chcę. Mama” (z. 1, k. 94v-95r).

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Rabat, Tanger, Marsylia, Florencja, Rzym, Neapol, Paestum, Messyna, Syrakuzy, Palermo, Tunis, Constantine, Algier, Tenes, Oran, Taza, Łódź, Warszawa
Opis fizyczny: 
20,5 CM ; 100 + 38 K.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1975 do 1976
Stan zachowania: 
Dobry
Sygnatura: 
5368/29 + 29A
Uwagi: 
Dziennik został podzielony na dwa zeszyty, jest prowadzony niebieskim i czarnym długopisem, występują nieliczne skreślenia i poprawki.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
PRACA NAUCZYCIELSKA, RELACJE Z DZIEĆMI, RELACJE Z MATKĄ, RELACJE Z MĘŻEM, CHOROBA, WYCIECZKA
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1975 do 1976
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: