Życiorys mego męża Jana Mikołajewskiego
Autorka opisuje losy swojego męża, Jana Mikołajewskiego, wziętego do hitlerowskiej niewoli.
Autorka opisuje losy swojego męża, Jana Mikołajewskiego, wziętego do hitlerowskiej niewoli.
Autorka opisuje swoje dziecięce przeżycia z lat okupacji na Wołyniu. Mieszkała z rodziną w Łucku. Wspomina aresztowanie matki, Weroniki Kazanowskiej, w grudniu 1943 r. Razem z nią gestapo zabrało dwóch kolejarzy: Henryka Sylwestrzaka i jego siostrzeńca. Cała trójka została rozstrzelana w łuckim więzieniu w styczniu 1944 r. Rodzinę poinformowali o tym współwięźniowie, którym udało się wyjść na wolność. Więzienie było strzeżone prze policję ukraińską. Helena chodziła tam codziennie, zanosiła mamie paczki, czasem udało jej się z nią widzieć przez bramę.
Autorka opisuje pobyt swego ojca w obozach koncentracyjnych w Niemczech (Buchenwald, Neuengamme, Dachau).
Autorka pisze o wywiezieniu jej rodziny na roboty do Niemiec. Miało to miejsce w końcu lutego 1941 r. Nad ranem do ich domu przyszli Niemcy i kazali się pakować. Barbarę z rodzicami i dwiema siostrami załadowali na ciężarówkę i zawieziono na dworzec PKP w Łodzi, do lagru (dwóm braciom udało się uciec). Następnie wysłano ich do Stuttgartu, gdzie czekał już na nich niemiecki chłop, tzw. Bauer. Po dwóch tygodniach ściągnięto do nich także braci. Musieli pracować w polu, a dziewczęta w oborze. Ponieważ mieli włosy blond i jasne oczy, to Niemcy chcieli z nich zrobić rasę niemiecką.
List przesłany do redakcji programu Dawniej niż wczoraj, realizowanego we współpracy z Archiwum Wschodnim. Jego autorką była Kamila Zajączkowska-Ułanek. W liście wyraziła wsparcie i wdzięczność za opowiedzenie o losach Polaków na Wschodzie. Autorka odnajduje swoje doświadczenia w zasłyszanych historiach, bo sama spędziła dzieciństwo w Kazachstanie. Do listu dołączyła fragment swoich wspomnień z pobytu w tym kraju.
Kamila Zajączkowska-Ułanek wspomina pobyt w Kazachstanie na zesłaniu. Została wywieziona z matką i braćmi w dniu 13 kwietnia 1940 r., ponieważ uznano ich za kułaków. Autorka skupia się na prześladowaniach NKWD za odmowę przyjęcia obywatelstwa radzieckiego. Wyjaśnia, że wkrótce po przybyciu do kołchozu wydano im dokument stwierdzający obywatelstwo radzieckie. Potem, po podpisaniu umowy pomiędzy Sikorskim i Stalinem, zmienili im dokument i wpisali obywatelstwo polskie. Wtedy wstąpiła w nich nadzieja, że może wrócą do Polski.
Autorka opisuje swoje dziecięce przeżycia z czasów II wojny światowej, a szczególnie z bitwy brzeskiej w 1941 r. Krystyna Zimnicka urodziła się w Brześciu 24 sierpnia 1934 r. Jej ojciec zmarł trzy miesiące wcześniej. Matka została w ciąży sama z dwójką starszych dzieci. W 1941 r. Krystyna miała siedem lat i już zdawała sobie sprawę z otaczającej ją rzeczywistości. Pamięta atmosferę strachu, ciągłe czuwanie, modlitwy. Trwały wywózki na Sybir. W dniu, kiedy ich rodzina miała być wywieziona, rozpoczęła się bitwa brzeska, co ich uratowało przed deportacją.
Jest to relacja Anny Kozak, przebywającej od 1952 w klasztorze, przesłana przez siostrę jej matki, Anielę Zahaczewską. Anna opowiada o deportacji w głąb Rosji w czerwcu 1940 r. oraz o dalszej tułaczce po ZSRR i wyjściu z wojskiem Andersa.
Autorka opowiada o losach swojej rodziny po wyzwoleniu. Mieszkała z rodzicami i siostrą we Lwowie. W roku 1944 miała 14 lat i pamięta „wyzwolicieli” jako niechlujnie wyglądających i choć deklarowali przyjaźń, to wróciły ich perfidne praktyki, jak za pierwszej okupacji, np. podstępne aresztowanie wybitnych działaczy AK, zaproszonych na oficjalne spotkanie z przedstawicielami władz radzieckich. Wywożono AK-owców w głąb Rosji. Wschodnie ziemie Polski włączono do ZSRR, a ich mieszkańców zmuszano do wyjazdu na Zachód.
Autorka opowiada o latach okupacji na Kresach Wschodnich – sowieckiej, niemieckiej i ponownie sowieckiej – poprzez pryzmat własnych przeżyć i zapamiętanych wydarzeń. W momencie wybuchu wojny była już dorastającą dziewczyną, mieszkała w Stanisławowie z rodzicami, młodszą siostrą i dziadkiem. Ojciec był sędzią. Najpierw Krystyna Zawadzka opisuje przeżycia z pierwszych dni wojny, kiedy to słuchali w radiu informacji z frontu, mając nadzieję, że sojusznicy przyjdą z odsieczą i wojna szybko się skończy.