[Moja najdroższa, biedny Władyś jeszcze…]
Anna Potocka martwi się, że jej siostrzeniec, syn Jadwigi Zamoyskiej, Władysław Zamoyski, jest poddawany namowom na wyjazd z kraju. Władysław broni się przed tą podróżą, a Potocka go w tym wspiera. Nie wierzy, że adresatka sprowadziłaby go do Francji (gdzie wówczas mieszkała), nie zbadawszy uprzednio wszystkich okoliczności. Pisze, że Władysław na pewno powie matce, że ona i jej mąż, Stanisław Potocki, nigdy nie powstrzymywali go od wyjazdu, choć mieli na to ogromną chęć. Potocka pisze, że Władysław jest dla niej jak brat albo syn. Wyznaje, że nigdy z nikim nie miała tak bliskiej relacji, dlatego boi się dnia, w którym siostrzeniec wyjedzie. Opowiada siostrze o żarliwych i gniewnych dyskusjach, które prowadzi Władysław, twierdząc, że pewnie usłyszy o nich od syna. Potocka z tych doświadczeń wnosi, że należałoby założyć w różnych miastach punkty wieczornych spotkań dyskusyjnych. Służyłoby to – jak sądzi – wyrabianiu własnego zdania i byłoby wstępem do uczestnictwa w życiu publicznym, uczyłoby odwagi głoszenia własnych przekonań. Autorka usprawiedliwia krótkość listu późną porą. Dodaje, że matka, Celestyna Gryzelda Działyńska, chodzi koło niej, prosząc, żeby kładła się spać, dlatego nie jest w stanie zbyt wiele napisać, ponadto jest trzecia nad ranem, więc pisze ten list, „trochę nie wiedząc, co pisze”. Prosi siostrę, żeby dała znać, czy u niej wszystko w porządku. Wierzy, że Jadwiga ma jakiś szczególny, nieznany powód, żeby w dalej mieszkać w Paryżu.