List Zofii Tuchółkowej do Juliana Ochorowicza
Z treści wyłania się sylwetka kobiety mierzącej się z chorobą męża, bezsilnej, ale jednocześnie wewnętrznie zdeterminowanej do wyciągnięcia go z niej. Zwraca się do Ochorowicza, rozpoczynając list od przeprosin, że kontaktuje się z nim, choć się nie znają. Dowiedziała się ze swoich źródeł o jego zdolnościach medycznych i hipnotycznych, a także działalności w szpitalach paryskich, w związku z czym postanowiła skierować się do niego. Jej 34-letni mąż – z zawodu inżynier chemik – na początku 1901 r. poczuł „nadczułość” na całym ciele, a jakiś czas później drętwienie lewych kończyn. Stopniowo postępująca bezwładność także prawych kończyn mężczyzny w 1902 r. obezwładniła go zupełnie, nie mógł się już samodzielnie poruszać. Od tego czasu w takim stanie pozostawał. Jeździła z mężem za granicę do rozmaitych lekarzy, potem skierowano go do Egiptu z powodu słabych nerek i wydzielania się białka. W Kairze z nerkami rzeczywiście polepszyło się, natomiast z nerwami pogorszyło – opuścił kraj z okropnymi skurczami nerwowymi, których wcześniej wcale nie miał. Leczył go później prof. dr Otto Wagner w Wiedniu, poddawano mężczyznę również elektroterapii. Małżeństwo jeździło także do inżyniera Franciszka Rychnowskiego we Lwowie – jedynie tam pacjent poczuł się lepiej – skurcze w nogach zmniejszyły się, jednak po powrocie do Warszaw mężczyźnie kolejny raz się pogorszyło. Na początku choroby leczono męża na zapalenie nerwów perioferycznych, następnie stwierdzono zapalenie mlecza pacierzowego i różne środki, jak np. przypalanie mlecza, stosowano. W 1905 r. wykazano za pomocą próby, że jest to nerwicowy rodzaj histerii – zanik woli, którą trzeba obudzić, ale kobieta z goryczą podsumowuje, że nikt obudzić jej nie umie. Z goryczą stwierdza: „Jestem tak zmęczona i zrozpaczona tą walką z chorobą, z przedstawicielami medycyny, którzy mnie tylko od jednego do drugiego lekarza odsyłali, a nic nie poradzili”. Prosi zatem Ochorowicza o pomoc dla biednego męża w przekonaniu, że pomoc ta będzie skuteczna. Opinie jej znajomych z Warszawy, którzy adresata listu znają, napełniają ją nadzieją, że nie odmówi prośbom i raczy odpisać, czy nie będzie go wkrótce w tym mieście, aby mogła mu swojego męża przedstawić.