publikacje

Wróć do listy

Dzienniki (t. 26)

Zapiski w dzienniku zaczynają się od 1927 r. podczas pobytu Żółtowskich w Poznaniu. Autorka opisała spotkania towarzyskie i rodzinne. Zatrzymała się u nich siostrzenica Janiny, Tekla Łopacińska, która zaczęła nawiązywać liczne kontakty w środowisku poznańskim. Diarystka stwierdziła, że charakter siostrzenicy uległ poprawie: „Tekla się bardzo podoba i wszyscy uważają że jest sprytna i milutka. Tekli powodzenie rośnie z dniem każdym. Dar towarzyskiej łatwości odziedziczyła  po Łopacińskich. I młodzież i panny ją lubią, ona posiada ideały technicznej doskonałości w tańcu i konnej jeździe. W równej i pogodnej atmosferze naszego domu jest łagodną i miłą” (k. 3). Jednak po wyjeździe Tekli Łopacińskiej autorka ponownie zmieniła zdanie: „Przed nią, mam wrażenie nie zdradziłam ani razu nurtującego mnie wstrętu, czy oburzenia, bo choć jej nie lubię i jest mi obojętna na równi z pierwszą istotą z ulicy, niemniej szanowałam beztroskę jej młodości […]. Tekla jest tak inna, tak absolutnie niema nic wspólnego ze wszystkiem o co dbam i kocham, że jej obecność ciążyła mi, jak drażni drzazga w organizmie. Była ona łatwa i łagodna, podobała się, zyskała przyjaciół, wszyscy ją przedemną chwalili, a jednak » serce nie sługa « mogłabym jej nie spotkać i nie zainteresować się jej losem przez szereg lat” (k. 27). Wkrótce autorka otrzymała list od matki oznajmujący o zaproszeniu dziewczyny do Bolcienik, bo powinny razem z Janiną zaopiekować się Łopacińskimi ze względu na ich trudną sytuację. Autorkę zirytowała ta wiadomość i ton listu. Dla Janiny Żółtowskiej obecność Tekli w Bolcienikach oznaczało zmarnowane sześciomiesięczne wakacje. Wraz z rodziną męża rozmawiali na temat córki Dziuni. Autorka obwiniła za jej trudny charakter przede wszystkim jej matkę, Jadwigę Łopacińską: „Dziś rano długo i szeroko omawialiśmy los tej dziewczyny i jej przyszłość. Najcięższy, najgłębszy konflikt jej życia tkwi w charakterze Dziuni – w Dziuni lekkomyślności, snobizmie i głupocie. Te wady pogłębiają jeszcze ciężar i tak okropnych warunków. Dziunia posiada niezłomną energję w dążeniu do swego celu a Tekla wielkie zdrowie ale i tego nie umieją one wykorzystać. Poza tem Tekla nie ma nic dla mnie pociągającego. Jej lenistwo, jej kłamliwość, jej brak entuzyazmu, jej pociąg do kart, wódki i koni i wszelkich najniższych form użycia pozostawia mi w końcu wrażenie deprymującej nudy” (k. 37).

W lutym 1927 r. do Poznania przyjechał prezydent Mościcki, który przyjęty został raczej chłodno przez mieszkańców. Z tej okazji odbył się bal na zamku, w którym uczestniczyli Żółtowscy. Autorka stwierdziła, że udając się na przyjęcie ma wrażenie udziału „w czemś niezmiernie analogicznem do przyjęcie gubernatora, lub księcia pruskiego” (k. 22). Krótkie spotkanie z Mościckim nie zrobiło na niej specjalnego wrażenia: „Prezydent, w czasie pięciu minut, co z nami rozmawiał, nie okazywał zbytniej śmiałości, więc z paru banalnych, zamienionych frazesów zapamiętałam tylko to, że ma czarne podniebienie i prawie wszystkie zęby zaplombowane złotem” (k. 24). Podczas balu dawały o sobie znać antagonizmy natury politycznej między Mościckim i jego otoczeniem a konserwatywnym środowiskiem poznańskim: „Opowiadano sobie potem poufnie, że prezydenta pilnował ciągle młody oficer, z jednym orderem, a należący do szajki belwederskiej, że do wojewody telefonowano z Warszawy z wymówką, iż prezydenta otacza samymi endekami. Na to dość szczęśliwą rolę odegrał klub konserwatywny – gdyż wojewoda wysłał go do prezydenta z delegacyą. Poszli Raczyński, Czarnecki i Ohanowicz. Adam rozmawiał następnie z Ohanowiczem i doszedł do przekonania, że są bardziej w polityce zgodni, niżeli to przy zakładaniu klubu wyglądało” (k. 24).

Pod koniec marca Żółtowscy udali się do Bolcienik. Adam wkrótce wyjechał do Warszawy, a potem na Wołyń na polowanie. Autorka została w Bolcienikach do czerwca, nie opisała jednak pobytu ze względu na problemy ze zdrowiem psychicznym. Po powrocie do Wielkopolski podsumowała ten okres następująco: „Już zimą byłam chora, chora przejeżdżałam przez Warszawę, chora dotarłam do Bolcienik, ale od dawne wedle zwyczaju biorąc nad siły, sama straciłam miarę, której już nie zniósł mój organizm. Nie będę jednak opisywała ani pobytu w Bolcienikach, ani tego, co się potem stało. Są to wspomnienia tak okropne że im prędzej się zatnę tem będzie lepiej. Myślałam że stoję u progu śmierci, potem że się pogrążam w szaleństwie, potem że życie moje definitywnie i bez pardonu złamane. Doktorzy wileńscy zupełnie sobie nie zdawali sprawy z tego co mi jest. Dopiero za powrotem do Poznania zabrał mnie do swojej kliniki dr. Janta Pełczyński i leczył »na nerwicę lękową« powstałą na tle przemęczenia nerwowego” (k. 50). Po kilku tygodniach kuracji w klinice autorka wyjechała do rodziny w Czaczu. Po krótkim pobycie w Poznaniu w lipcu Żółtowscy odwiedzili rodzinę w Żakowie (dwór będący własnością Kieniewiczów) i Warszawie, a potem znowu wrócili do Bolcienik. W domu rodzinnym panowała tym razem ku uciesze autorki spokojna atmosfera, dzięki czemu mogła odpocząć. W Bolcienikach przebywała cały czas cierpiąca na astmę pani Trypolska, nazywana przez diarystkę drugą matką. Pod koniec lipca mąż autorki wyjechał na pewien czas do Warszawy na zebranie rady naczelnej SChN, co wywołało u Janiny Żółtowskiej kolejne lęki: „Tak się oddawna bałam pobytu w Bolcienikach bez Adama, że w nocy po jego wyjeździe dostałam nerwowego ataku i od pierwszej i pół do szóstej nie zmrużyłam oka” (k. 68). Po powrocie męża autorka dowiedziała się, że został wybrany na prezesa stronnictwa. W obrębie partii dyskutowano nad tym, jaki stosunek powinna przyjąć w stosunku do rządu.

Małżonkowie doglądali też gospodarstwa w Koreliczach. Pod koniec sierpnia wrócili do Wielkopolski. Diarystka brała udział w licznych spotkaniach towarzyskich. We wrześniu ponownie odwiedziła rodzinę na Litwie. W tym czasie przyszła wiadomość z Banku Rolnego, który zaproponował spłatę długu w formie drzewa, wyciętego z lasów należących do majątku rajczańskiego. Jesienią Żółtowska wyjechała razem z matką do uzdrowiska w Krynicy, gdzie wróciła do malowania. Potem wyruszyły do Krakowa, a następnie do Lwowa i Warszawy, gdzie mąż Janiny nadal aktywnie zajmował się sprawami politycznymi, m.in. uczestnicząc w konferencjach z ks. Januszem Radziwiłłem.

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Poznań, Bolcieniki, Warszawa, Krynica, Kraków, Lwów
Opis fizyczny: 
154 k. ; 32,5 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Miejsce przechowywania: 
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
1927
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
Rps 10277 IV t. 26
Tytuł kolekcji: 
Archiwum rodzinne Żółtowskich
Uwagi: 
Pismo stosunkowo czytelne. W kilku miejscach nadpisania w przestrzeni międzywersowej i przekreślenia. Z tyłu zeszytu luźne notatki i kartki z fragmentami dziennika.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Osoba, której dotyczy treść: 
Główne tematy: 
Polityka, relacje rodzinne, spotkania towarzyskie, problemy ze zdrowiem, gospodarstwo.
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
1927
Nośnik informacji: 
papier
mikrofilm
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: