Dziennik (t. 2)
Drugi tom dziennika Alicji Wahl powstawał w okresie czerwiec 1965 – przełom lutego i marca 1969. Otwiera go cytat z pism filozoficznych Stanisława Brzozowskiego, poświęcony irracjonalności życia zbiorowego, które nieświadomie współtworzy każdy człowiek, korespondujący z refleksją zapisaną na kolejnej stronie, z okazji wernisażu 17 czerwca 1965 roku: "Cały ten lepki gnój z którego powstałam i w którym obracam się to mój obornik, a że dbają o niego to może kiedyś, coś tam z niego wyrośnie" (sk. 3).
Choć większość wpisów ma podobny charakter jak w pierwszym tomie, czyli sentencji odnotowujących lub ewokujących stany wewnętrzne, refleksje o życiu i nastroje autorki (np.: „Wszystko co nie było w moim życiu pracą i dzieckiem moim ukochanym, przyniosło mi rozpacz, odwróciło się ode mnie na zawsze. / Skakanie na linach z facetem w zębach jest tylko kolejnym numerem na arenie życia.” (sk. 54) czy „Już od lat nic innego nie robię, żeby się ratować, tylko opróżniam siebie jak łódź która idzie na dno.” (sk. 95)), ten tom jest silniej i w charakterystyczny dla późniejszych tomów sposób, zdialogizowany. Znajdziemy w nim wiele zapisków o charakterze listowym (być może szkice listów potem rzeczywiście wysyłanych do adresatów). Adresatami listów są najczęściej siostra, Bożena Wahl, i mąż. Autorka często spisuje także dialogi z wybranymi, najczęściej bliskimi, osobami: siostrą, mężem, córką, kochankiem. Co najmniej dwa razy spisane dialogi przyjmują formę scenek teatralnych.
Na okres objęty tomem przypadły dwa wyjazdy sióstr Wahl do Paryża, które były próbą zrobienia międzynarodowej kariery – próbą, do której, jak świadczą zapiski, artystka podchodziła z ogromnym dystansem. Opis przygotowań do pierwszego wyjazdu, w lutym-marcu 1967 roku, cechuje sarkazm płynący z niezgody na rozumienie sztuki jako interesu. W szkicu listu do męża, pisanego w Paryżu przed powrotem, pojawia się wręcz stwierdzenie, że sztuka została "uratowana za cenę tej kolejnej rzekomo klęski” (sk. 35). Zapiski sugerują, że Bratny, dzięki swojej karierze w partii, umożliwił siostrom wyjazd, ale że artystka jednocześnie była przekonana, że mąż nie docenia jej sztuki i wpycha ją w kompleksy. Oba wyjazdy do Paryża odnotowane są w serii scenek rodzajowych i dialogów na spotkaniach towarzyskich czy wręcz groteskowych opisów spotykanych tam osób. Odnotowana zostaje np. rozmowa podczas spotkania na „Lamandzie” z polskimi artystami-emigrantami (m.in, ze szkolną koleżanką, Ludmiłą Murawską, sk. 38-42), która jest pomyślana od razu jako scenka teatralna, chwytająca sytuację sióstr w Paryżu: „my tu jesteśmy dwie kloszardki – psychiczne na śmietniku świata” (sk. 39); odnotowane zostają także (m.in.) dwa spotkania z Aliną Szapocznikow i przyjęcie w Ambasadzie Polskiej. Artystka określa ostatecznie pierwszą z tych podróży jako „jedn[ą] z tragiczniejszych podróży za chlebem w naszym życiu” (sk. 52). Druga wizyta w Paryżu przypada na listopad 1967 roku. Autorka relacjonuje przebieg wernisażu, na którym było 50 osób, głównie znajomych.
Sztuka jest ważnym tematem tego tomu dziennika. Artystka pisze o niej w sposób świadczący, że odczuwa konieczność poświęcenia się jej, a zarazem sceptycyzm wobec własnych możliwości twórczych. Wyraźnie bliskie jest jej modernistyczne rozumienie sztuki jako bezinteresownego poszukiwania formy koniecznej dla własnej wizji, które skazuje na swoiste męczeństwo. Np.: „Boże, co dzisiaj wyrabiał ze mną mój rysunek. Dopiero pod wieczór znalazłam jego wątek.” (sk. 110). Kilka wpisów dziennika przyjmuje formę zapisu dialogów z siostrą przy pracy lub nawet dialogu z córką na temat pracy matki (np. córka współczuje jej, że tak się w niej zapamiętując, musi się przy niej czuć samotna... – por. sk. 29).
Poza pobytami w Paryżu w dzienniku znajdziemy zapiski z okresów pobytu w Kazimierzu i Zakopanem. Zapiski te często przyjmują formę listów do siostry. Szersze relacje rodzinne są także ważnym tematem dziennika. W tym tomie pojawiają się pierwsze notatki charakteryzujące relację z siostrą: bardzo bliską i zarazem bardzo trudną, naznaczoną ambiwalencją uczuć i pamięcią rodzinnych traum. Artystka określa ją np. "chór[em] rozpaczy” „na dwa głosy” (sk. 27). W relacji z wizyty w Paryżu pojawia się opis pierwszego po wielu latach spotkania z ojcem, bolesny, bo dialog towarzyszący spotkaniu, który artystka spisała, jest więcej niż trywialny. Artystka podsumowuje go słowami: „taki jest mój ojciec! po dwudziestu latach niewidzenia go!” (sk. 38)
Wiele zapisków poświęconych jest relacji artystki z mężem, o którym pisze najczęściej krytycznie, zwłaszcza pod koniec tomu, w którym dojrzewa kwestia rozwodu, o jaki prosi ją Bratny. Przez dziennik przewijają się także notatki poświęcone ówczesnemu partnerowi miłosnemu autorki, od którego powoli oddala się emocjonalnie, przyznając się do nudy w związku, zaniku w nim erotyzmu, i początkom związku z kolejnym – dużo od niej młodszym – mężczyzną, którego poznaje w Kazimierzu. Pierwsze wzmianki o rozwodzie pojawiają się na przełomie 1967 i 1968 roku; autorka stara się go traktować jako formalność, o co prosi ją mąż, ale wyraża zwłaszcza niepokój o córkę i deklaruje chęć walki o relację ojca z nią. Kilkukrotnie w dzienniku pojawiają się szkice listów do męża poświęcone temu tematowi, a także świadectwa empatii wobec córki. Diarystka spisała kilka dialogów z córką na temat jej uczuć wobec ojca, a także swoje dialogi z mężem i jego z córką już po rozwodzie, świadczące, że unika on kontaktu emocjonalnego z córką, wymawiając się pracą i ograniczając czas wizyt do minimum.
Kilkanaście ostatnich stron dziennika stanowi rekapitulacja piętnastu lat małżeństwa autorki, a zwłaszcza sytuacji od 1963 roku, sprowokowana świadomością rozziewu pomiędzy zapewnieniami (byłego) męża o tym, że rozwód będzie dla nich czystą formalnością, a sytuacją, w której rzeczywiście się po nim z córką znalazła. Opisuje otwartą, opartą na przyjaźni i tolerancji formułę małżeństwa w ostatnich jego latach, stwierdzając, że odkąd również ona weszła w inny związek, stali się tak naprawdę lepszym małżeństwem. Czuje się jednak zdruzgotana kontrastem między deklaracjami męża a jego rzeczywistym celem, który wyszedł wkrótce po rozwodzie na jaw (wejściem w nowy związek małżeński, z Ewą Młynarską), a także negowaniem praw autorki jako (byłej) żony i potrzeb córki. Opisuje walkę o te prawa, podjętą z pomocą prawnika, oraz wspomina o kilku miesiącach załamania psychicznego, którymi przepłaciła rozwód i wykrycie kłamstw męża.
W załączonym na koniec tomu liście do znajomego neurologa autorka opisuje skomplikowaną ponad jej wytrzymałość psychiczną relację z siostrą, która, jej zdaniem, oskarża ją o chorobę psychiczną. List świadczy, że jest udręczona także potrzebą siostry mówienia jej "prawdy" na temat jej osoby i postawy życiowej. Sądy siostry wydają jej się okrutne i niesprawiedliwe, ale nie potrafi się całkiem od nich zdystansować – także od stwierdzenia, że jest psychicznie zaburzona i potrzebuje leczenia. Rani ją także bardzo fakt, że siostra porównuje ją do ich matki, do której obie czują ogromną urazę. Postawie siostry przeciwstawia tolerancję jako właściwą postawę wobec najbliższych osób, której by od niej oczekiwała i którą przypisuje sobie.