publikacje

Wróć do listy

Dziennik, t. 14

Czternasty dziennik Wandy Nadzinowej rozpoczyna się od informacji o powrocie autorki do Szwecji po dwutygodniowym pobycie w Warszawie. Diarystka, która często narzeka na trudy emigracyjnego życia, przyznaje, że w Szwecji żyje jej się mimo wszystko łatwiej niż w Polsce: „Bardzo trudno jednak wejść w codzienny tryb życia tutaj. Tak jakoś spokojnie” (k. 1r). Mimo to, chciałaby utrzymywać kontakt z ojczyzną, odrzuca ją jednak od tego arogancja i brak ogłady polskich urzędników: „Nie jestem pierwszym Polakiem, który był zmuszony, po wyjeździe zagranicę, zrezygnować z kontaktów z krajem z powodu kanciarstwa rodaków, arogancji i chamstwa urzędników krajowych i polskich konsulatów. Tylko może jestem jedyną, która kogoś i coś reprezentuje, a z którą nikt się nie liczy” (k. 58r).

Ogólny wydźwięk dziennika jest bardzo przygnębiający, autorka raz po raz utyskuje na swoje życie, samotność i syna, który swoim zachowaniem pogłębiać ma jej stany depresyjne: „Smutno i nudno, co tu ukrywać. [...] Ale pogoda ładna, tylko ja jestem taka załamana. Jakoś to nowe mieszkanie źle mnie usposabia, myśl o mieszkaniu w takich 2 klitkach... bez balkonu etc. Znowu te same, stare myśli, że nikt mnie nie chce znać, że nie mam nic z ludźmi wspólnego itp. Po co to wszystko? Po co ja się tak męczę? Nic nie umiem zrobić. [...] Trochę obwiniam tu otoczenie. Staś i Jacek mają duże osiągnięcia w tym zakresie aby mnie deprymować, wyśmiewać, pogarszać moje samopoczucie. Teraz rozumiem Matkę...” (k. 8r). W innym z kolei miejscu pisze o swoim braku woli do pracy, poczuciu bezsensowności życia i oczekiwaniu na zbliżającą się śmierć: „Tak prawdę mówiąc, nic nie robię. Nic mi się nie chce. Nudzę się. Jakieś to wszystko wydaje mi się beznadziejne – czekanie na śmierć poprostu, martwienie się o Jacka i upychanie dnia za dniem. No nic, trzeba kontynuować taką egzystencję. Samotność jest ciężka do zniesienia” (k. 26v).

Przez dziennik przewija się raz po raz problem tworzonej w Polsce (pomimo sprzeciwu Wandy Nadzinowej) adaptacji Dziewcząt z Nowolipek Poli Gojawiczyńskiej; diarystka czuje się przymuszana (a wręcz wmanewrowywana) przez stronę polską do wzięcia udziału w kolaudacji: „Bardzo jestem ciekawa, czy to nie p. Sass przyjedzie tu w kwietniu! Jeżeli mają ten zamiar, to chyba powinni dążyć do jakiegoś porozumienia ze mną. Ale może być – zależy im na wywołaniu skandalu. Na sprowokowaniu mnie. [...] Co to za ludzie, na Boga! Jak tu z nimi rozmawiać, jak podtrzymywać choćby pozory kontaktów” (k. 63r).

Wiele miejsca w dzienniku zajmują notatki dotyczące bieżących wydarzeń z Polski i ze świata, okazjonalnie opatrzonych gorzkim komentarzem autorki, jak np. wtedy, gdy pisze o otwarciu Kongresu Intelektualistów w obronie Pokojowej Przyszłości Świata: „O ile się nie mylę, to rzecz dzieje się w Hotelu Victoria. Otwiera premier Malinowski. Znowu ględzi o zburzeniu i odbudowie Wwy. To też już bzdura. Tego też można było słuchać spokojnie tak długo jak się nie widziało odbudowanych miast w Anglii, a szczególnie w Niemczech. A ta biedna, takim wysiłkiem społeczeństwa odbudowana Wwa przecież się sypie i wygląda strasznie, co te barany tego nie widzą?!” (k. 36r). We wpisach o współczesnych sobie intelektualistach i ich pozycji w sporze między władzami komunistycznymi i Solidarnością wyraźnie pobrzmiewa smutek i żal spowodowany poczuciem, że ludzie ci stali się niepotrzebni przeciętnemu Polakowi: „Gdzieś po środku obija się tłumek intelektualistów, nikomu nie potrzebny. Bo władza zapomina o ich uzasadnionych postulatach – wie jak łatwo każdego prawie z nich można kupić, a jeżeli nie – pogrążyć ich w zapomnieniu, nie przydawać im rozgłosu prześladowaniami. A »prości ludzie« ich nie potrzebują. Nie rozumieją o co im chodzi, nie mają do nich zaufania, aby wierzyć im na słowo, że to są rzeczy ważne” (k. 46v). We fragmentach poświęconych wiadomościom zagranicznym autorka w bardzo negatywnym tonie pisze na temat Gorbaczowa, którego wystąpienie na temat potrzeby zmiany dotychczasowej gospodarki komunistycznej określa mianem „bzdur”: „Co to jest, żeby stary koń wychodził na trybunę i plótł takie bzdury i nie tylko obecni na tej sali, ale cały świat słuchał tego z uwagą i komentował na wszystkie możliwe sposoby?” (k. 52v).

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Huddinge, Warszawa
Opis fizyczny: 
82 k. ; 29,5 cm
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Miejsce przechowywania: 
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1985 do 1986
Stan zachowania: 
Luźne karty
Sygnatura: 
III 10233
Uwagi: 
Dziennik prowadzony czarnym długopisem. W dzienniku znajdują się doklejone wycinki prasowe.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
rodzina, relacje z synem, problemy finansowe, życie codzienne, wspomnienia, literatura, film
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1942 do 1986
Nośnik informacji: 
papier
mikrofilm
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste