Budowaliśmy dom
Piąty tom wspomnień Amelii Łączyńskiej rozpoczyna się od informacji o kolejnym powrocie autorki w rodzinne strony na Ukrainie, gdzie po raz kolejny podjęła z mężem próbę budowania domu (pierwszy, jeszcze przed ślubem, spaliły wojska rosyjskie w 1914 r., drugi – nieukończony z powodu walk polsko-ukraińskich, został zniszczony w 1919 r.). Odbudowa trwała cały okres międzywojenny i tego właśnie tematu dotyczy w głównej mierze ten tom wspomnień. Autorka szeroko rozpisuje się zatem na temat funkcjonowania folwarku w Zaborzu, problemów z gospodarowaniem, a także ze znalezieniem odpowiednich ludzi do pracy. Osobny rozdział poświęca córkom: ich charakterom, wychowaniu i późniejszym losom – w tej części można dostrzec żal Łączyńskiej co do tego, że córki nigdy najwyraźniej w pełni nie doceniły wysiłku, który włożyła w ich wychowanie, odcięły się od jej metod i własne dzieci wychowywały w sposób dokładnie odwrotny. Pamiętnikarka wiele pisze o codziennych rozrywkach oraz kontaktach towarzyskich. Dowiadujemy się m.in., że na pewnym etapie swego życia zajęła się reżyserowaniem przedstawień teatralnych dla dzieci: „Spraszałam także gości na przedstawienia dziecinne, które sama reżyserowałam. Raz, idąc za przykładem Wierzbicy, urządziłam konkurs tenisowy, największym jednak powodzeniem cieszyły się szopki zaborskie. Organizowałam je zwykle na sylwestra i początkowo wszystko w nich sama robiłam: pisałam kuplety i dowcipy na sąsiadów, montowałam figurki, malowałam dekoracje i sama grałam niektóre role” (k. 68r).
Kolejny rozdział stanowią wspomnienia z podróży zagranicznych, m.in. do Rzymu, Paryża czy mniejszych miasteczek francuskich i duńskich. Większość wycieczek miała jasno określony cel: podpatrzenie nowinek pedagogicznych, które Łączyńska planowała wykorzystać we własnej pracy dydaktycznej. Przez większą część dwudziestolecia międzywojennego prowadziła bowiem prywatną szkołę w swoim domu w Zaborzu, której poświęciła kilka kolejnych rozdziałów wspomnień. Obszerną część zapisków została poświęcona aktywności politycznej autorki (szczególnie w drugiej połowie lat 30., gdy walczyła z fałszowaniem wyborów w swoim powiecie) oraz opieki, którą otaczała najbiedniejszych. Szczegółowo przedstawia swoją twórczość literacką (z pewnym żalem przyjmując fakt, że jej powieści spotkały się z gwałtownym sprzeciwem ze strony duchowieństwa katolickiego) oraz kontakty z ówczesnymi literatami z zachodniej Ukrainy. Wspomnienia kończą się na wybuchu II wojny światowej i pierwszych dniach okupacji. W niektórych miejscach tekstu dostrzec można żal autorki (czasami tajony) z powodu rozpadającego się małżeństwa: „W końcu i przede wszystkim Zygmunt. Zygmunt pobłażliwy aż do przesady i zaniedbujący mnie kompletnie. Drogi nasze powoli, lecz stale rozchodziły się. Przyzwyczajona w domu do wymiany myśli i omawiania wielu spraw z matką lub rodzeństwem, nie znajdywałam już wśród bliskich uszu, które chciałyby mnie słuchać. […] Zasklepiał się w sobie, nigdy mi nie powiedział, że tego lub tamtego sobie nie życzy, że nie mam tego lub tamtego robić. Jego postawa mogła się wyrazić w ten sposób: rób sobie, co chcesz, ale daj mi spokój i do moich spraw także nie wtrącaj się” (k. 85r).