publikacje

Wróć do listy

Dziennik 9.03.1940 – 27.09.1941

Dziennik rozpoczyna się od informacji o wysiedleniu rodziny Pogonowskich z mieszkania w Łodzi i przesiedlenia jej do Generalnego Gubernatorstwa. Stare zeszyty, w których autorka wcześniej prowadziła dziennik, przepadły podczas przenosin: „Mam ci dzienniczku moc, moc do napisania, a najpierw to, że zaczynam pisać w nowym brulionie dlatego, że wszystkie stare dzienniczki schowałam, gdyż niewygodnie i niebezpiecznie byłoby nosić się z tyloma brulionami” (k. 3r). Choć autorka ciężko zniosła przymusową wyprowadzkę, jest z niej mimo wszystko dumna. Według niej oznacza ona bowiem, że ona i jej bliscy są prawdziwymi Polakami, w odróżnieniu od tych, którzy zdecydowali się podpisać volkslistę: „Ojciec [...] mówi, że gdyby nas nie wysiedlono, toby był wstyd i wszyscy by podejrzewali, że w tym coś musi być. I to jest prawda, bo teraz nie być wyrzuconym, to prawie wstyd” (k. 9r). Trudne pierwsze miesiące wojny autorka znosi z wiarą i siłą, których często brakuje członkom jej rodziny: „Niebo jest szare, drzewa suche nie pokryte śniegiem i przyszłość też nie jest wcale różowa. Ale ja jestem młoda i żyję i wierzę. Nic teraz nie piszę, nic a nic. Martwi to trochę, ale przecież może znów przyjdzie okres, gdy będę mogła »tworzyć«. Pragnę tego bardzo” (k. 11v).

Bardzo ważną część dziennika stanowi opis życia codziennego i towarzyskiego Pogonowskiej. Przyzwyczajona do przedwojennego sposobu bycia, w czasie wojny nadal skupia się przede wszystkim na utrzymaniu znajomości i poszukiwaniu swojej wymarzonej miłości: „Pan Jagniątk. powiedział mi kiedyś wróżąc z ręki, że ja się nadaję głównie i tylko na żonę, dobrą żonę. Byłam wewnątrz oburzona, bo ja przecież mam takie śmiałe plany: wiersze, jakaś praca literacka, jakieś pismo, któreby podnosiło ludzi kulturowo i duchowo. Ale teraz tak myślę, że ja życiowo to może rzeczywiście głównie na to jestem zdatna, bo ja nie należę do żadnych feministycznych bojowniczek, ale przy miłości męża, to ja będę mogła wykorzystać moje wewnętrzne »przymioty« i pisać, bo myślę, że jedno nie przeszkadza drugiemu” (k. 17r). Temat miłości, zakochania i spotkań towarzyskich pojawia się w zapiskach jeszcze wielokrotnie. Zaledwie kilkanaście kart dalej Pogonowska skarży się swojemu dziennikowi na nadmierne pobudzenie i erotyzm, które nie potrafią znaleźć ujścia: „Naprawdę ja jestem teraz w niebezpiecznym okresie, bo czuję się strasznie niewyżyta i mogę się bardzo prędko zakochać nawet w byle kim. Ja teraz, jak wczoraj się sama określiłam, jestem naładowana erotyzmem i zwracam uwagę prawie na każdego mężczyznę, tym bardziej, że widzę, że się podobam. To niemądre, ale cóż, człowiek się składa niestety nie tylko z duszy, ale i z ciała” (k. 30r). W innym miejscu pisze natomiast o powodzeniu, jakim cieszyła się w gronie rówieśników, wśród których nie mogła jednak znaleźć odpowiedniego mężczyzny. Niekiedy fragmenty te odnoszą się także do kwestii seksualności: „Ona [Lila] opowiadała mi, że pieściła się z inną kobietą, w jaki sposób i do jakiego stopnia to nie rozumiem. Ja jej to bardzo ganiłam i mówiłam, że to bardzo niezdrowe i wiodące wprost do zboczenia, że taka zmysłowość sama w sobie jest rzeczą brzydką i niską, którą trzeba hamować. Ona mi rzekła, że mnie nigdy nie ośmieliła tego zaproponować [...]” (k. 153r-153v). Zawarte w dzienniku opisy życia towarzyskiego autorki są bardzo rozbudowane i niejednokrotnie przyćmiewają ponurą wojenną rzeczywistość: „Opisywałam wszystkie »sprawy życia towarzyskiego« bardzo, aż za bardzo szczegółowo, ale to wynika z tego, że jestem tak strasznie spragniona życia, że najgłupszy szczegół zapisuję” (k. 53r).

Wielkim wydarzeniem w życiu Pogonowskiej jest wywalczona przez nią wyprowadzka z wiejskiej posiadłości rodziców do Warszawy. Autorka wreszcie ma poczucie, że może się rozwijać, kształcić i pracować, czego nie dane jej było robić na wsi. Widok zniszczonej i okupowanej Warszawy przygnębia ją jednak: „Widziałyśmy spalony zamek o którym nie można pisać, bo serce boli, oglądałyśmy katedrę, stary rynek, błąkałyśmy się po zaułkach. Teraz W-wa dużo bardziej jest już uporządkowana, niż gdy byłam na wiosnę, ale wszędzie spalone piękne pałace, gruzy i.t.d.” (k. 81r-81v). Pogonowska szybko zderza się jednak z brutalną rzeczywistością – jej życie w Warszawie niewiele różni się od tego, które wiodła w Tarnowskiej Wsi: „Nie mogę się uczyć, bo nie mam na nauczycieli i książki, nie mogę pracować, bo nie mam posady, nie mogę się bawić, bo po pierwsze jest wojna i nie wypada, a po drugie nie mam sposobności” (k. 89v). Pomimo utyskiwań, podczas swojego pobytu w stolicy autorka żyła jednak w stosunkowo komfortowych warunkach. Nie pracując, mogła wciąż prowadzić życie towarzyskie i niemal codziennie wychodzić z przyjaciółmi do cukierni czy galerii sztuki. Sama zdaje sobie z tego sprawę, gdy pisze: „My tu w W-wie udajemy wielkie damy i zapominamy jakie właściwie jest nasze położenie. Ano! przyjechałyśmy tu właśnie przecież po zaczerpnięcie nowego oddechu” (k. 92r).

Po kilkumiesięcznym pobycie w Warszawie Pogonowska zmuszona jest wrócić zimą na wieś. Większość czasu wypełnia jej wówczas nauka języków obcych oraz opieka nad młodszą siostrą. Brak towarzystwa wprawia ją w ponury nastrój: „Tak jak i przeszłą niedzielę tak i dzisiaj czekałam na próżno – nikt nie przyszedł. To jest zabijające. Przeglądam się w lustrze i widzę, że tak ładnie wyglądam, a Mamusia jeszcze załamuje ręce patrząc na mnie, bo martwi się, że jesteśmy na takim wygnaniu i, że ja wyglądam niby jak »róża«, a nikt mnie nie widzi. Pewno, że jest to zarozumiałe i głupie co piszę, ale ja ani nie mogę uczyć, ani pracować, więc mimo woli tęsknię do ludzi i zabawy. W W-wie przynajmniej moje koleżanki mają lepiej [...]” (k. 110v-111r).

Mimo wojennych lęków, autorka nie jest uprzedzona względem wszystkich Niemców, których spotyka na swej drodze. Jeśli ci są uprzejmi i nie wyrządzają krzywdy jej lub jej bliskim, jest w stanie dostrzec w nich zwykłych ludzi, a nawet z życzliwością uczyć ich języka polskiego. Jest tak chociażby z oficerami, którzy w 1941 r. zostali zakwaterowani w domu jej rodziców: „Ci oficerzy którzy u nas mieszkają, a właściwie jeden, bo drugiego nie znam, jest grzeczny, salutuje, ale poza tym – obojętny i chłodny. My naturalnie taksamo, ale trudno czuć do każdego poszczególnego Niemca nienawiść i nie dziw się mi dzienniczku, że tak tego nie odczuwam, ale mimowoli widzi się w każdym człowieka, tym bardziej, że są względem nas na miejscu” (k. 115r). Nieco dalej dodaje zaś: „Jakiś dziwny charakter ma ten naród, przecież nie składa się z samych złych ludzi, a razem idąc czyni takie klęski” (k. 122v).

Bardzo mało miejsca w dzienniku zajmuje natomiast temat samej wojny. Od czasu do czasu Pogonowska wspomina o getcie warszawskim, czyjeś śmierci w Oświęcimiu, zwycięstwach Niemiec na froncie, czy przechodzących przez jej wieś żołnierzach. Tego rodzaju informacje pojawiają się jednak jako wtrącenia, pojedyncze zdania, odnotowywane jakby mimochodem: „Teraz chodzą pogłoski, że Niemcy zajęły Holandię i walczą w Belgii. Dlaczego Ameryka nie wypowiada wojny i co robi Anglia? Nie myśl dzienniczku, że ja jestem taka głupia i nic nie piszę, ale ja wolę teraz tylko pisać o mych prywatnych sprawach” (k. 25r). W innym miejscu pisze z oburzeniem o sytuacji żołnierzy francuskich, którzy po upadku kraju chcą kontynuować walkę z okupantem: „Francja podpisała 17-go VI z Włochami i Niemcami zawieszenie broni i rozkazała wszystkim żołnierzom złożyć broń wydając deklarację, że żołnierza nadal walczącego można uważać i traktować tylko jako powstańca. Uważamy, że to jest haniebne. Powiedz, Polak walczący traktowany jest jak żołnierz, a Francuz tylko jako powstaniec, więc prawa międzynarodowe stawiają go na 2im stopniu [...]” (k. 40v-41r). W 1941 rok autorka wchodzi z przeświadczeniem, że tak pierwsza, jak i druga wojna światowa są zwiastunami niechybnego kresu cywilizacji europejskiej: „Teraz ten tylko może żyć, kto jest mocniejszy. Obawiam się aby nasza cała kultura i cywilizacja nie zmanierowały się i wyniszczyły do końca. Cały XX wiek jest właściwie początkiem tego upadku. Oby Bóg dał, by po tej wojnie mogła ludzkość na nowo i tym razem prawdziwie odżyć!” (k. 150r)

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Tarnowska Wola, Warszawa
Opis fizyczny: 
20,5 CM, 154 K.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1940 do 1941
Stan zachowania: 
Wyrwany fragment k. 13.
Sygnatura: 
5368/3
Uwagi: 
Dziennik prowadzony czarnym i niebieskim długopisem.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
II wojna światowa, okupacja, życie codzienne, edukacja, młodość, miłość, seksualność
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1940 do 1941
Nośnik informacji: 
papier
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: