Dzienniki (t. 25)
Przebywając wiosną 1926 r. w Poznaniu, autorka opisała życie towarzyskie, którego jednym z głównych nurtów jest omawianie sytuacji politycznej podczas wieczorków dyskusyjnych, w których uczestniczyli m.in. Roztworowski, Ludwika Dobrzyńska-Rybicka, prof. Tadeusz Grabowski, redaktor „Kuriera Poznańskiego", Jerzy Drobnik, Wanda Korytowska. Żółtowscy spotykali się często też m.in. z Henrykiem Skirmunttem i podróżowali do Wierzenicy, odwiedzając Augusta Cieszkowskiego. Diarystka uskarżała się na pogorszenie relacji z matką, która przebywała wówczas razem z córką i zięciem w Poznaniu.
W maju w związku z przewrotem dokonanym przez Piłsudskiego autorka wpadła w rozpacz. Była przekonana, że oznacza to nie tylko upadek ziemiaństwa, ale całego narodu ze względu na idee bolszewickie, które miał reprezentować Piłsudski. Wydarzenie to rodziło obawę o przyszłość i utrzymanie rodzinnego majątku. Autorka szczegółowo relacjonowała przebieg zdarzeń w tym okresie. Jej mąż początkowo też był załamany sytuacją, potem jednak mocno angażował się w spotkania Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego, które opracowywało nową strategię działania. Jednym z głównych wątków, podobnie jak w innych dziennikach, były spotkania towarzyskie i relacje rodzinne. Pod koniec czerwca Żółtowscy odwiedzili Dmowskiego w Chludowie. Diarystka jak zwykle podziwiała inteligencję polityka i odnotowała jego rozważania, dotyczące m.in. sytuacji zagranicznej. Wyraziła też opinię na temat tekstów pisanych przez niego i innych prawicowych polityków: „Z punktu widzenia języka i jasności myśli są one doskonałe. Właściwie tylko prawica umie pisać – i nie kaleczy biednego języka polskiego, ale ta jej doskonałość formy nie bywa cenioną i mętne umysły wolą mętne tyrady” (k. 64). Rozmawiali na temat przyszłości kraju: „Dmowski oświadczył, że idziemy do krwawych zamieszek i że »inaczej być nie może, bo lepszy jest przelew krwi od gangreny«” (k. 64). Autorka stwierdziła na koniec: „Żywość i wielkość rozumu jest jednak taka że wracaliśmy podniesieni na duchu, jak po przeczytaniu pięknej książki, lub oglądaniu ciekawej sztuki” (k. 64).
W lipcu Żółtowscy ponownie wyjechali do Bolcienik, gdzie spotkali się z Magdą i Antonim Kieniewiczami, omawiając niedawne wydarzenia w Warszawie. Kieniewiczowie opowiadali o swoich doświadczeniach z czasu przewrotu majowego: „Madzia i Tonio w czasie walk chodzili po ulicach, dlatego że z niepokoju i nerwów nie mogli w domu wytrzymać. Kule koło nich świstały, lecz Madzia twierdzi, że będąc zdrowa i żwawa, nie mogła sobie wyobrazić, aby która w nią trafiła. Jabym nie miała tej nieświadomej odwagi. Madzia mówiła jeszcze, że tłum zalegający ulicę, stał posępny i milczący i że żadnych objawów entuzyazmu dla Piłsudskiego nie manifestował. Za to w ich dzielnicy wyraźnie zaczął się objawiać bolszewizm, pojawiły się czerwone sztandary, wypłynęły męty społeczne, oni sami zaczęli się już obawiać rewizji i szukania broni. Różne wyrostki [...] pokazywały wojskowym okna z których jakoby strzelano” (k. 71). Do Bolcienik przyjechały też Dziunia (Jadwiga) i Tekla Łopacińskie. Janina spotykała się ze znajomymi, m.in. panią Jundziłłową. Autorka zajmowała się też doglądaniem gospodarstwa, zarządzanego przez pana Jerzykiewicza. Działalność rozszerzyła się o produkcję mleka krowiego, dzięki temu dochody uzyskiwane z gospodarstwa nieco się zwiększyły. Żółtowscy zastanawiali się też nad przyszłością Rajcy, która została oddana w dzierżawę, jednak kończył się kontrakt. Rozważali przekazanie zarządu ponownie Jerzykiewiczowi. Janina Żółtowska cały czas rozmyślała też o swoim kuzynie, Ludwiku Chomińskim, w pewnym momencie decydując się na spotkanie z nim, gdyż była przekonana, że tylko w ten sposób oceni „miarę tego człowieka” (k. 82) i tym samym będzie mogła zadecydować o ich dalszych stosunkach. Niespodziewanie spotkała go podczas pobytu z matką i Teklą w Wilnie. Zaczęli rozmawiać o neutralnych sprawach, mimo to Janina Żółtowska miała pozytywne wrażenia: „Przyznać muszę, że tym razem Chomiński wydał mi się sympatyczny i poczułam bardzo żywo, że wiąże nas nierozerwalna nić pokrewieństwa […]. Co dziwniejsza, wydał mi się, tak jak dawniej – niesłychanie poczciwym, trudność z jaką szła konwersacya, Mamy i moje zmieszanie widocznie były mu przykre. Z łagodną atencyą czekał, aż skończę wykrztuszone zdanie. Trudno mi było wyobrazić sobie, że ten sam człowiek pisywał do mnie tak trywialne, puste, pospolite listy” (k. 113). Matka Janiny została skierowana na kurację do Krynicy w celu podreperowania zdrowia. Autorce dziennika doniesiono również o chorobie serca pani Trypolskiej, która przebywała w tym czasie w Bolcienikach.
Jesienią utworzony został nowy gabinet pod przewodnictwem Piłduskiego, którego skład był dla diarystki pozytywnym zaskoczeniem ze względu na obecność osób o poglądach konserwatywnych (Aleksander Meysztowicz, Karol Niezabytowski). Pod koniec listopada Żółtowscy wyjechali do Poznania. Ważnym dla nich wydarzeniem było pierwsze zebranie Obozu Wielkiej Polski, powołanego przez Dmowskiego, które odbyło się w grudniu w Bazarze. W zebraniu uczestniczył Żółtowski: „Adam, zamiast zasiadać w radzie, poszedł na to jako zwykły gość. Przyszłość okaże czy abstynencya Ch. N. była mądrą, przyszłość również czy reforma narodowej demokracyi będzie głęboka i skuteczna” (k. 146).
Żółtowscy otrzymali z Banku Rolnego informację o obciążeniu hipoteki dworu w Rajcy, co było dla nich zaskoczeniem: „…spytałam się Adama jakim sposobem B. Rolny doszukał się dokumentów, których nie posiadałam sama. Metody ich były naturalnie najbardziej wyrafinowanie szpiclowskie” (k. 164). Żółtowski pojechał na Litwę, aby zorientować się w sytuacji. W styczniu oboje odwiedzili rodzinę i znajomych. Przyjechała do nich Tekla, z którą udali się na bal.