Dzienniki (t. 23)
W sierpniu 1924 r. Żółtowscy pojechali do Mołodowa w odwiedziny do Skirmuntów. Potem zatrzymali się w Bolcienikach. Autorka wówczas zajmowała się głównie pisaniem powieści, a jej mąż doglądał majątku w Koreliczach. Choć rozwijało się gospodarstwo rybne, rodzina obawiała się dalszych reform i opodatkowania, dlatego sytuacja finansowa była niepewna. We wrześniu Adam Żółtowski wyjechał do Warszawy i Poznania, a autorka została jeszcze w rodzinnych stronach. Jesienią okazało się, że planowany dochód z nowego przedsiębiorstwa przepadł, ponieważ część ryb padła z powodu niedoborów świeżej wody. Matka diarystki zaczęła mieć problemy ze zdrowiem – była osłabiona i cierpiała na „kurcze sercowe”. Lekarz orzekł, że jej stan spowodowany jest jednak nie problemami z sercem, tylko rozchwianiem emocjonalnym i zalecił odpoczynek od codziennych niepokojów. Pojawiły się także problemy z dokumentacją i wynikające z tego nieprzyjemne dla autorki starcie z urzędnikiem podatkowym, który jej zdaniem oszukał ją. Sytuacja ta wywołała w niej frustrację i złość na panujący w kraju nowy system. Żywiła niechęć do rządu, którego polityka ma doprowadzić według niej do zniszczenia ziemiaństwa, a tym samym trzonu polskości. W Bolcienikach omawiana była też sprawa córki Dziuni (Jadwigi Łopacińskiej), Tekli, która przebywając w majątku w Wołkiszkach, nawiązała bliski kontakt z żonatym dziedzicem majątku (Michałem), który zalecał się do niej. Rodzina była zbulwersowana tym zachowaniem i obawiała się, by sprawa nie wyszła na jaw.
Pod koniec grudnia Janina Żółtowska razem z matką pojechała do Warszawy, a następnie do Poznania. Jej mąż ze względu na kłopoty ze zdrowiem udał się na kurację do Zakopanego. W styczniu 1925 r. przyszła wiadomość o nagłej śmierci wuja Rucia – Hieronima Kieniewicza. Wkrótce okazało się, że popełnił samobójstwo. Diarystka notowała przebieg wydarzeń. Parę dni przed odebraniem sobie życia wuj Janiny zaczął znowu wspominać o rozwodzie. Wtedy wybuchła awantura z Adelą, do której przyłączyła się też jej siostra, Zofia (zwana Sofinetą), obrzucając go obelgami. W rezultacie Hieronim Kieniewicz „widząc stan Leli, przeląkł się powrotu dla niej jej choroby, więc ukląkł i zaczął przysięgać, że jej żywym nie opuści. Nazajutrz, w czasie spokojniejszej rozmowy Lela mu powiedziała, że woli ażeby umarł, niż żeby się rozwodził, bo za umarłego będzie się modliła. Wujaszek otwarcie i szczerze zaczął mówić o samobójstwie. Horwattowie twierdzili, że to jest szantaż z jego strony, ażeby wymusić rozwód na Leli. Tonio może myślał, że w tem tkwi pewna teatralność. Niby próbowano chować broń, lecz Wujaszek tak się rozgniewał, że tych prób zaniechano, służba była przestrzeżona, Lela i Dziunia kolejno wychodziły tylko z domu, Tekla widziała co się przygotowuje, ale nikt w prawdę faktu nie wierzył” (k. 45). W feralnym dniu jednak wszyscy byli w domu, a Hieronim Kieniewicz przebywał w saloniku, skąd kilkukrotnie wołał żonę, która nie reagowała. Po kolejnym okrzyku „prawie równocześnie padł strzał, ale cichy. Wszyscy od stołu pobiegli do saloniku – Lela ze szkaplerzem, czy krucyfiksem, krzycząc, »czy żałujesz za grzechy?«. Nikt nie przypuszczał że Wujaszek tak celnie mierzył – i każdy sądząc że strzeli sobie w skroń cieszył się że głowa niema rany” (k. 45). Śmierć nastąpiła od razu, a rodzina starała się zatuszować faktyczną przyczynę zgonu, zeznając przed policją, że był to wypadek.
W lutym do Poznania przyjechał Adam. Wkrótce Żółtowskich odwiedziła Tekla, która przebywała na co dzień w Pniewach, w szkole prowadzonej przez Urszulę Ledóchowską. Wspólnie z diarystką uczestniczyły w licznych spotkaniach towarzyskich w gronie wielkopolskiego ziemiaństwa (m.in. Żychlińscy, Chłapowscy, Jackowscy, Szułdrzyński) i polityków (szczególnie ważną rolę odgrywał Dmowski). Żółtowska poznała też Urszulą Ledóchowską, która zrobiła na niej wrażenie surowej i zasadniczej.
Autorka dziennika publikowała artykuły w magazynie literackim i szukała wydawcy dla powieści, zatytułowanej Ballada, która w końcu zaczęła wychodzić w odcinkach w „Dniu Polskim”. Dużo miejsca na kartach diariusza zajmują również rozważania dotyczące aktualnej polityki oraz opisy licznych spotkań i podróży po majątkach wielkopolskich. W czerwcu Żółtowska wyjechała do Warszawy, podczas gdy jej mąż przebywał na Litwie, zajmując się sprawami gospodarstwa rybnego. Potem spotkali się w Warszawie. Diarystka rozmawiała z Magdą Kieniewicz o sytuacji rodzinnej, m.in. problemach z wychowaniem Tekli, która „nie ma żadnych zasad i charakter nad wyraz trudny” (k. 114) i szkodliwym wpływie wywieranym na nią przez ciotkę Lelę. Potem autorka zapisków spotkała się z resztą rodziny. Pod koniec czerwca autorka udała się do Bolcienik. Z matką odwiedziła panią Trypolską; rozmawiały z zarządcą na temat gospodarstwa, które zaczęło się rozwijać. Rodzina obawiała się jednak planowanej reformy rolnej. Potem do Bolcienik przyjechał mąż diarystki, w tym czasie zaangażowany w Warszawie w tworzenie Stronnictwa Chrześcijańsko-Narodowego. Żółtowscy sfinalizowali też sprawy urzędowe: przepisanie majątku w Bolcienikach na własność Janiny. Wkrótce dowiedzieli się o wejściu w życie niekorzystnej z ich perspektywy ustawy o reformie rolnej, co wywołało kolejne niepokoje.