publikacje

Wróć do listy

Dzienniki (t. 15)

Żółtowscy pod koniec sierpnia 1918 r. wrócili do Bolcienik, a następnie do Rajcy. Autorka dużo zapisków poświęciła sprawom politycznym; śledziła bieżące wydarzenia, zwłaszcza sprawy polskie. W listopadzie zanotowała zaczerpnięte z gazet informacje o uformowaniu się polskiego gabinetu: „Gabinet jednak uformowany. Świeżyński prezesem ministrów, Głąbiński spraw zagranicznych, Chrzanowski spraw wewnętrznych. Na głównych stanowiskach sami ludzie, którym ufać można. Piłsudski ministrem wojny. Jeśli jest dobrym Polakiem – to z tamtymi pójdzie zgodnie” (k. 20). Potem jednak diarystka dowiedziała się, że gabinet Józefa Świeżyńskiego podał się do dymisji, i wpadła w rozpacz. Ogólna sytuacja polityczna wywoływała zdenerwowanie i niepokój wśród Polaków na Litwie. Realne stało się zagrożenie rewolucją i inwazją bolszewików: „Wszędzie szerzą się dzikie pogłoski. Papa napisał list z Wilna, pełen czarnych przewidywań. Ci, którzy stamtąd wracają, opowiadają o pochodach żołnierzy i policzkowaniu oficerów, o ruchu przypominającym rosyjski” (k. 22). Autorka nie cieszyła się z zakończenia wojny, gdyż pochłaniała ją całkowicie lokalna sytuacja. Już po odzyskaniu niepodległości stwierdziła: „Ogólny tryumf ludzkości jest dla mnie tak przysłonięty sprawą polską, że niestety nie biorę w nim udziału. Ogólne dni radości są dla mnie okresem męczarni i wstydu. Gdzieś tam daleko dobra sprawa górą” (k. 22). Według Żółtowskiej fakt, że koło międzypartyjne i rząd Świeżyńskiego nie utrzymały się przy władzy, stanowił narodową hańbę. „Obecnie regenci, zepsuwszy przez miesiąc, co mogli, schowali się za dyktaturą Piłsudskiego. Temu ostatniemu życzę wszelkiego powodzenia i aby okazał się godnym entuzjazmu, jaki wznieca” (k. 23). Mieszkający na Litwie Polacy mieli poczucie, że rząd w Warszawie zapomniał o nich: „Słyszałam w Wilnie głosy pełne oburzenia na Warszawę, bo rozbroiwszy Niemców, zostawiła nas na ich [bolszewików] łaskę i niełaskę. »Nie trzeba było Niemców rozbrajać, bo to ich zagniewało!«. Tymczasem Niemcy postępują nadal z wrodzoną perfidią. Wynoszą się stąd, nie dopuściwszy tego kraju do najprymitywniejszej organizacji. Pozostawiają za sobą pustynię społeczną. Nie będzie ani poczt, ani kolei, ani policji [...]” (k. 28–29).

Armia bolszewicka w grudniu 1918 r. zajęła Mińsk. Autorka dowiedziała się, że przebywała tam ciotka Klotylda z Dziunią i Teklą. Z kolei ciotka Adela Kieniewiczowa z mężem wyjechała do Warszawy, a rodzina z Dereszewicz przeniosła się do Kopcewicz. Tuż przed świętami Bożego Narodzenia do Bolcienik przyjechała Helena Rychlewiczowa z synami. Uciekli z Dyneburga, ponieważ przybyli tam bolszewicy i wszystkich mężczyzn w wieku od osiemnastu do trzydziestu pięciu lat zaczęli wcielać do Armii Czerwonej. Pod koniec grudnia Żółtowscy pojechali do Wilna, gdzie tworzyła się tymczasowa Rada Narodowa. Potem wrócili do Bolcienik. Dowiedzieli się, że bolszewicy zajęli już Dziewieniszki, a sztab polski, „nie mając dość siły dla bronienia całego kraju, wydał rozkaz koncentrowania się w Wilnie, nim odsiecz nie przyjdzie” (k. 42). Do 4 stycznia w mieście przyjmowano wjeżdżających, więc Żółtowscy zdecydowali się jak najszybciej tam pojechać. Matka Janiny postanowiła zostać w Bolcienikach. W Wilnie Janina z mężem zatrzymali się u Rzewuskich, którzy chcieli uciekać z miasta. Adam udał się do sztabu i biura wydającego przepustki i długo nie wracał. Sytuacja w tym czasie była napięta, ponieważ Rzewuscy pragnęli jak najszybciej opuścić miasto, Janina nie chciała jednak jechać bez męża. W końcu Adam wrócił, oznajmiając, że oddziały wojskowe cofną się nazajutrz i w związku z tym jeszcze jedna noc będzie spokojna. Wszyscy postanowili więc zaczekać do rana. Rano okazało się, że bolszewicy zostali odepchnięci o kilka wiorst od miasta. W końcu Żółtowscy uciekli z Wilna i pod koniec stycznia 1919 r. byli już w Warszawie. Tu spotkali rodzinę z Dereszewicz – Tonia i Madzię (Antoniego i Magdalenę Kieniewiczów), a Adam zaczął starać się o pracę – udało mu się otrzymać posadę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Diarystka opisała następnie wybory parlamentarne w 1919 r. 

Autorka odwiedziła też wuja Hieronima i ciotkę Adelę Kieniewiczów, którzy mieszkali w swojej willi w alei Szucha. Ciotka Lela chorowała i nie opuszczała łóżka: „W domu tym mówi się tylko szeptem, żeby nie denerwować Leli, niesłychanie wrażliwej na najmniejszy szelest. Wujaszek otworzył mi drzwi i pokazał mi ją z daleka na łóżku, żółtą i z ostrzyżoną głową, z zamkniętymi oczami, nie mówiąc ani słowa. Z rana kąpią ją i przenoszą z jednego pokoju do drugiego. Służbę pełni przy niej dawna Józia, czyli Eleonora, o której tyle słyszałam niegdyś zabawnych epizodów” (k. 64). W Warszawie Żółtowska znów spędzała czas na spotkaniach towarzyskich. Odwiedziła też sejm, aby obserwować obrady. Żółtowscy byli w Poznaniu na początku marca, podczas wizyty przedstawicieli Misji Międzysojuszniczej w Polsce, na czele której stał polityk francuski Joseph Noulens. Diarystka opisała przygotowania do tego wydarzenia i wizytę przedstawicieli Misji. Z okazji wizyty zamku cesarskim został wydany raut na, na który Żółtowscy byli zaproszeni. Odbywały się kolejne oficjalne spotkania. Żółtowska razem z innymi paniami asystowała Jeanne Noulens, towarzyszącej mężowi. 

Autor/Autorka: 
Miejsce powstania: 
Bolcieniki, Rajca, Warszawa, Poznań
Opis fizyczny: 
102 k. ; 29,5 cm.
Postać: 
zeszyt
Technika zapisu: 
rękopis
Język: 
Polski
Dostępność: 
dostępny do celów badawczych
Data powstania: 
Od 1918 do 1919
Stan zachowania: 
dobry
Sygnatura: 
10277 IV t. 15
Tytuł kolekcji: 
Archiwum rodzinne Żółtowskich
Uwagi: 
Pismo stosunkowo czytelne.
Słowo kluczowe 1: 
Słowo kluczowe 2: 
Słowo kluczowe 3: 
Główne tematy: 
I wojna światowa, odzyskanie przez Polskę niepodległości, sytuacja polityczna, ucieczka z Wilna, opinie polityczne
Nazwa geograficzna - słowo kluczowe: 
Zakres chronologiczny: 
Od 1918 do 1919
Nośnik informacji: 
papier
mikrofilm
Gatunek: 
dziennik/diariusz/zapiski osobiste
Tytuł ujednolicony dla dziennika: