Na wolności. Zeszyt 2
Jednym z pierwszych tematów, otwierających dziennik, jest praca zawodowa Agnieszki Osieckiej. Nie ze wszystkiego jest zadowolona, wprost krytykuje niektóre efekty, wyrzucając sobie zbyt małe zaangażowanie w projekty: „Znów dwa dni w Gdyni. Pojechaliśmy na gotowe Jabłonie (…). No, niestety, niepysznie to przedstawienie wypadło. Mimo dobrej woli aktorów, kupy włożonej pracy itd. zionęło prowincją, wodewilem, biednym cyrkiem (…). Poza tym brzydkie stroje, brzydkie kobiety. Żal i wstyd, bo przecież za to wszystko współodpowiadam” (s. 4–5). Sporą część treści dziennika stanowią tekstowe obrazki z codziennego życia Osieckiej. Wspomina o oglądanych filmach (m.in. Bez końca Krzysztofa Kieślowskiego), odwiedzanych knajpach na Czerniakowskiej czy Francuskiej Szczególnie obszerny fragment poświęca ona charakterystyce syna swoich przyjaciół z Anglii, który od kilkunastu miesięcy mieszka w Polsce. W jego opisie dopatrywać można się szerszej krytyki „cwaniactwa”, dominującego w ówczesnej Polsce: „(…) od roku Justin jest w Polsce. Wykłada we Wrocławiu kulturę brytyjską i język niewiele młodszym od siebie studentom. I tu w Polsce przemknęło mi już przez głowę określenie »frajer«. Właśnie nie »ufny«, tylko »frajer«. Czy dlatego, że przeegzaminował 100 osób za darmo? Czy że daje prywatne lekcje »przyjaciołom przyjaciół«? Czy że wkłada tyle serca w swoją pracę? Że organizuje dyskusje o Bogu i ateizmie – setce apatycznych »czynników«? Że chce coś zrozumieć? Że przetłumaczył na angielski »legendę« do Panoramy Racławickiej, przeczytał ją i nagrał na taśmę (…), po czym zgodził się na 4000, po czym przyjął do wiadomości, że »Panorama« zapłaci mu we wrześniu?” (s. 12). Wspomina żartobliwie, jak Wioletta Villas zamknęła w swoim domu – kierowana jakąś manią religiną – Tomasza Raczka, by poskarżyć się mu, że nikt jej nie witał, gdy wracała do Polski z Las Vegas. Dziennik zamykają krótkie przebitki z pobytu Osieckiej na wakacjach na Mazurach: „Leżę jak wór na podwórku u Padjasków, zrobiłam bukiecik z polnych kwiatów, pierwszy raz od nie wiem kiedy odpoczywam. Nad jeziorem jest dla mnie za zimno” (s. 48).