List Ludwiki Juras-Smith do Henryka Samsonowicza
List kierowany jest do Ministra Edukacji Narodowej, Henryka Samsonowicza. Autorka opisuje w nim swoją aktywność nauczycielską i wojenne losy. Jednocześnie zwraca się o zadośćuczynienie doznanym w życiu krzywdom. Pochodzi ze Stryja k. Lwowa, ale w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. przybyła do Krakowa, by odbyć studia na ostatnim roku na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Wybuch wojny pokrzyżował jej plany i już 4 września musiała opuścić dom studentek przy pl. Jabłonowskich. Został on przekształcony w szpital polowy. Autorka opisuje, że znalazła się na ulicy, odcięta od rodziny, bez pieniędzy i jakiejkolwiek pomocy. Różne okoliczności zawiodły ją na Kielecczyznę, do Włostowa k. Opatowa. W styczniu 1940 r. założyła tam komplety gimnazjalne należące do Tajnego Nauczania Ziem Zachodnich, które prowadziła do marca 1945 r. W tym czasie miała półroczną przerwę w pracy spowodowaną aresztowaniem w 1943 r. Udało jej się uciec, ale musiała ukrywać się przed gestapo. Od początku wojny należała do AK. W czasie okupacji zdawała egzaminy u profesorów UJ w domach prywatnych, a tuż po wyzwoleniu uzyskała dyplom z Filologii Klasycznej na Uniwersytecie Jagiellońskim. Wtedy też rozpoczęła szukanie pracy w szkolnictwie. Skierowano ją do Kuratorium Katowickiego. 1 sierpnia 1945 r. objęła stanowisko dyrektorki Liceum Ogólnokształcącego w Będzinie. Potem przeniesiono ją do Sławęcina koło Gliwic, gdzie organizowała Ośrodek Szkolny z internatami dla młodzieży wracającej z obozów niemieckich z różnych stron Polski. Rok później skierowano ją do Kuratorium Wrocławskiego, gdzie zakładała szkoły zawodowe w kolejnych miejscowościach na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Zorganizowane przez nią placówki były często stawiane za wzór dla innych dyrektorów. W 1951 r. miała objąć stanowisko wizytatora średnich szkół zawodowych w Kuratorium Krakowskim. Zamiast tego została wezwana razem z mężem i przyjacielem rodziny Podolińskim na egzekutywę PZPR. Zebranie prowadziła Elżbieta Szulcowa, nauczycielka, która była sekretarzem PZPR w jej szkole. Wezwanych pytano, czy są osobami wierzącymi i praktykującymi oraz o to, czy zapiszą się do partii. Na pierwsze dwa pytania wszyscy odpowiedzieli twierdząco, na ostatnie przecząco. Po tej deklaracji cofnięto autorce nominację na wizytatora. Przez pięć lat nie mogła znaleźć pracy w żadnej szkole, podobnie jak jej mąż. Wspomina, że żyli w nędzy, nie mając środków do życia. Wyznaje też, że z czasem jej małżeństwo zaczęło się psuć, a mąż doznał rozstroju nerwowego. Odeszła od niego i wraz z czwórką dzieci przeniosła się do Warszawy. Tam zaczęła pracować na stanowisku dyrektorki Technikum i Zasadniczej Szkoły Zawodowej na ul. Skaryszewskiej. Pod koniec roku szkolnego naczelnik Wydziału Personalnego odkrył, że autorka nie należy do partii, i zwolnił ją z pracy. W Warszawie wpadła też przypadkiem na Elżbietę Szulcową. Kobieta przeprosiła autorkę za swoje zachowanie sprzed kilku lat, tłumacząc, że zrobiła to na polecenie partii. Juras-Smith kończy list, zwracając się o rekompensatę za krzywdę moralną, materialną i życiową. Przez pięć lat nie mogła znaleźć pracy, a w konsekwencji rozpadła się jej rodzina.