Dzienniki (t. 35)
Relacja diarystki rozpoczyna się w maju 1932 r. w Poznaniu. Autorka na początku zeszytu podzieliła się wiadomością o śmierci Augusta Cieszkowskiego. Opisała ceremonię pogrzebową. Diarystka wspomniała również wcześniejszy pobyt w Warszawie – wizytę w teatrze, spotkania z p. Różą [Raczyńską?], z którą rozmawiały o bieżących wydarzeniach politycznych. Dzięki dodatkowemu zastrzykowi gotówki (za majątek w Berezowcu) Żółtowscy mogli pozwolić sobie na większe wydatki. W związku z tym Janina zamierzała sfinansować renowację ołtarzy w kościele w Bieniakoniach koło Bolcienik. Zamówili też wykonanie portretu Adama u malarza Pruszkowskiego. Ostateczny efekt nie podobał się Janinie, która stwierdziła, że artysta nie oddał charakteru i postawy jej męża. Żółtowski jednak był zadowolony z portretu.
Po powrocie do Wielkopolski odwiedzili rodzinę w Czaczu, potem zaś wyjechali do Jarogniewic. Jak zwykle, opisy spotkań i stosunków rodzinnych zajmują najwięcej miejsca w zapiskach autorki. Stosunkowo dużo uwagi poświęciła też sprawom politycznym. Diarystka wspominała często o obawach przed kolejną wojną, które pojawiały się w związku z rozwojem sytuacji w Niemczech: „Prędzej czy później musi dojść między nami do zderzenia i odzyskaną niepodległość Polska raz jeszcze będzie musiała okupić, kosztem nie wiem jakich ofiar. Nie ma dnia, żebym do głębi nie była przejęta strachem przed tą nową wojną […]. Co wieczór w Czaczu, idąc za procesją w półmroku starych drzew, patrzałam na jasny jeszcze nad horyzontem zachód – tam gdzie bytują Niemcy. Biadałam, prawdziwie po słowiańsku, nad bliskością tych obrzydliwych drapieżników” (k. 24).
Kolejnym ważnym tematem dziennika jest życie towarzyskie. Do grona licznych znajomych Żółtowskich dołączali co rusz nowe osoby, m.in. Tadeusz Breza: „W czwartek na śniadanie przyszedł Breza. Ze służby konsularnej, został on wyłoniony przez ambasadę w Londynie – otwarła się przed nim karjera, którą stara się jeszcze ugruntować dodatkowymi egzaminami. Już w Warszawie był on bardzo wciągnięty w sfery rządowe i pracował pod Kaden-Bandrowskim” (k. 49). W zapiskach oprócz wymienionych w poprzednich dziennikach znajomych pojawili się też Borch i szambelan Stablewski.
Pod koniec lipca autorka znów przebywała w Bolcienikach. Pisała też o wcześniejszym pobycie w Warszawie, gdzie spotkała się z Pawłem Żółtowskim, z którym rozmawia na temat Augusta Cieszkowskiego. Paweł obawiał się zakwestionowania jego prawa do dziedziczenia po Cieszkowskim: „Dembiński, Tyszkiewicz i Paweł zostali zaadoptowani wedle prawa pruskiego, a dziedziczyć mają dobra pod kodeksem Napoleona leżące. Paweł wypowiedział obawę, że Dobiecki może przekupić jakiegoś wójta z siedleckiego i dowieść, że miejscem zamieszkania p. Gugi nie była Wierzenica” (k. 70). Adam Żółtowski stwierdził, że nie jest to możliwe. W Bolcienikach również nastąpiły zmiany – renowacja meble, a także instalacja anten radiowych. Ta ostatnia zmiana nie podobała się Janinie: „Jakto, zawołałam, ten obrzydliwy aparat już szpeci mój dom” (k. 72). Żółtowscy doglądali też gospodarstwa w Koreliczach. Odwiedzili również Rajcę, w której osiedli już pallotyni. Do Bolcienik zjechała się rodzina i znajomi (Kieniewiczowie, Wanda Mielżyńska). Ważnym wydarzeniem było powieszenie nowych obrazów zamówionych przez Żółtowską, autorstwa Kwiatkowskiego, w kościele w Bieniakoniach. Następnie Kwiatkowski malował portret Zofii i Wawrzyńca Puttkamerów. W czasie pobytu Żółtowskich w Bolcienikach umarła Jadwiga, żona prof. Wacława Łastowskiego, dyrektora Wileńskiej Rolniczej Stacji Doświadczalnej w Bieniakoniach. Autorka nakreśliła problemy z pogrzebem, wynikające z konfliktu Łastowskich z dziekanem, a w konsekwencji z arcybiskupem, który nie chciał się zgodzić na pochowanie zmarłej w obrębie ogrodzenia kościelnego. Dziekan ponadto źle ocenił społeczną działalność Łastowskiej, stwierdzając, że „działalność jej była tak zgubną, iż względy jej okazane wywołają tylko zgorszenie wśród ludu” (k. 132). Ostatecznie dzięki interwencji Żółtowskich i złożeniu przez Łastowskiego odpowiedniej ofiary, arcybiskup wyraził zgodę na pochówek w obrębie ogrodzenia.