Dziennik z okresu PRL-u i do dnia dzisiejszego tj. 1960-1994 r.. Równocześnie skarga i wołanie o ratunek
Autorka opisuje swoją walkę z wymiarem sprawiedliwości i prześladowania przez milicję od lat 60. Prześladowania te spowodowane były jej staraniami o ukaranie winnych śmierci jej ojca. J. Raś został zamordowany 15 lipca 1960 r. przez sąsiadów. Sprawcy zostali zatrzymani, ale po kilku godzinach wypuszczono ich. Autorka opisuje powiązania sprawców z ówczesną władzą i metody ich działania. Była zastraszana i nękana przez milicję w Mielcu, aresztowana i przetrzymywana po kilka dni bez podania przyczyny. Kilkakrotnie wywożono ją do więzienia w Rzeszowie, gdzie poddawana była różnym szykanom. Próbowano doprowadzić do sytuacji, w której zostanie ona uznana za chorą psychicznie. Lekarzy natomiast zmuszano do podpisania skierowania do szpitala psychiatrycznego. Zamykano ją przymusowo w szpitalu psychiatrycznym w Jarosławiu na obserwację sądowo-psychiatryczną. Przetrzymywano ją tam w niezwykle trudnych warunkach przez długie miesiące. Jeździła wielokrotnie do Warszawy, do Prokuratury Generalnej, szukając tam bezskutecznie sprawiedliwości. Nikt nie chciał jej pomóc, adwokaci nie chcieli podjąć się jej sprawy, ponieważ, jak twierdzi autorka, bali się powiązań partyjnych i prokuratorskich. Autorka miała kłopoty ze znalezieniem pracy (wilczy bilet, praca za najniższe stawki), a sąsiedzi – jak pisze – odwrócili się od niej. Ludzie, którzy jej w jakikolwiek sposób pomogli, sami mieli potem kłopoty. Autorka podaje nawet przypadki samobójstw i nagłych śmierci jako konsekwencje owych kłopotów. Te prześladowania trwały jeszcze przez całe lata 70. i 80. Autorka podaje nazwiska osób, które brały w nich udział.
Po dojściu do władzy opozycji antykomunistycznej jej sytuacja jak twierdzi, nie uległa znaczącej zmianie. Stanisława Raś bardzo krytycznie ocenia nową władzę. Prezydenta Lecha Wałęsę uważa za zdrajcę, a instytucje państwowe, takie jak sądy, prokuratura, Ministerstwo Sprawiedliwości, jej zdaniem nie bronią praw człowieka. Autorka formułuje sąd, że w Polsce robi się wszystko, żeby podobny stan utrzymywał się jak najdłużej. Na koniec Stanisława Raś prosi o pomoc. Wyraża nadzieję, że ktoś, kto przeczyta jej relację, zajmie się jej losem. Domaga się rehabilitacji swojej osoby, ukarania morderców ojca, a także odszkodowania i emerytury. Żąda również oczyszczenia sądu, prokuratury i władz miasta Mielca z przestępców.