Dziennik: grudzień 1939 – styczeń 1940
Ważnym wątkiem notatek stają się problemy finansowe – po świętach autorce i jej mężowi skończyły się pieniądze. Wyraża ubolewanie, że musi stać w długiej kolejce w lombardzie, żeby wykupić zastawiony przedmiot. Przy tej okazji zauważa, że ci, którzy zajęli się handlem, bardzo się bogacą. Z państwem T. (wspominając znajomych, autorka często używa inicjałów i zdrobnień) dzielą mieszkanie i koszty; przez tydzień gotuje jedna z pań, później druga, od czasu do czasu robią skomplikowane obrachunki. Samotyhowa wzdycha, że zajmuje jej to dużo czasu, który chciałaby przeznaczyć na studia, czytanie lub muzykowanie; informuje też, że grać nie może, bo w pokoju, w którym stoi pianino, jest bardzo zimno. Maluje obraz świata zupełnie nieprzystającego do okupacyjnej rzeczywistości – pisze o kawiarni Lardelli, gdzie wśród drzewek pomarańczowych i palm wysłuchała koncertu (w programie Beethoven i Schubert).
Dzieli się swoimi emocjami, których doznaje słuchając muzyki Chopina: myśli o Polsce, że to kraj niezmierzonej, bezgranicznej krzywdy. Często pojawia się motyw „nieznanego kraju”, pisze o „dziwności i nowości dobrze znanej i bliskiej Warszawy”, bo wszystko jest teraz inne, widziane z innej strony. Próbuje wyrazić w słowach niepokój o brata, zupełnie odciętego od dawnych znajomych, i Milę (Emilia Waryńska – przyjaciółka), od której nie ma wiadomości – oboje przebywają na terenach zajętych przez Rosjan; 31 grudnia o północy składa nieobecnym życzenia.
Diarystka referuje niekiedy, jak mija jej dzień: zajmują ją zajęcia i zabiegi „około prostych spraw powszedniego bytu” – gotowanie, sprzątanie, zdobywanie żywności i pieniędzy. Przyjmuje wizyty od osób takich jak: p. Ryta, p. Zofia Grz., p. M, Bina. Chodzi do biblioteki studiować włoskie malarstwo. Wśród codziennych problemów jako wyjątkowo dotkliwy odnotowuje brak węgla oraz jego wysoką cenę – mroźny styczeń sprawił, że w stołowym jest jeden stopień.
Wrażliwa na piękno przyrody, zauroczona widokiem zaśnieżonej uliczki odnotowuje, że to piękno jest jak pociecha.