Dziennik 4.10.1829 – 12.06.1831
Podobnie jak wcześniejsze zeszyty Heleny Szymanowskiej-Malewskiej z pobytu w Petersburgu, również ten stanowi świadectwo rozległych kontaktów towarzyskich jej rodziny. Pod koniec 1829 r. autorka miała zatem okazję poznać m.in. Humboldta i Puszkina – w szczególności ten pierwszy wywarł na niej duże wrażenie, pozytywnie wypowiadając się o twórczości Adama Mickiewicza: „Wieczór pojechałyśmy do P. Bagrejeff gdzie mnie Mama prezentowała Aleksandrowi Humboltowi. Był tam także A. Puszkin. Humboldt mówił dużo o swoim wojażu do Syberii i o Mickiewiczu którego bardzo chwalił” (k. 96r). Nie wszystkie jednak kontakty towarzyskie są dla Heleny równie miłe, niektóre z nich wywołują w niej zwątpienie co do innych ludzi: „[…] wróciwszy zastałam PP. Malewskiego, Czekalskiego i Lewickiego. Przekonałam się dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek że o nikim nie można powiedzieć znam. Pewna osoba którą dość lubiłam i o której miałam wcale niezłą opinię od dziś dnia zostaje wymazaną z liczby osób ode mnie lubianych. Ma straszny dar do kompozycii. Już odtąd nie będę tak skorą w wpisywaniu na moją listę” (k. 112r). Bolesnym doświadczeniem jest dla autorki także rozstanie z paniami Mideltonów, których ojciec pełnił urząd posła amerykańskiego w Petersburgu: „Ach czemuż musimy się rozłączać stemi których byśmy nigdy opuścić nie chcieli. Mideltonowie nieraz mnie proponowali żebym z niemi pojechała do Ameryki. Elajzie obiecałam że będę na grobie biednej Eleonory” (k. 134r).
Podczas pobytu w Rosji jednym diarystka uczestniczy we wspaniałym balu zorganizowanym przez cara z okazji Nowego Roku: „[…] pojechaliśmy na Dworską maskaradę na której ponieważ każdy ma się znajdować prawo, było dzisiaj przez to 20 tysięcy ludzi. Dla wielkiego scisku każda z nas musiała mieć swego kawalera” (k. 104v). Nie jest to jedyna wzmianka o dworze petersburskim. W swoim dzienniku Szymanowska-Malewska pisze także o szacunku, jakim jej matka cieszyła się wśród członków rodziny carskiej: „Dziś był Mamy koncert. Cesarzowa spowodu słabości sama się nie znajdowała ale przysłała H. Modena i X. Wołkońskiego powiedzieć Mamie, ile żałuje że niemoze. Tyle była łaskawą że wszystkim mówiła że sobie życzy żeby byli na koncercie” (k. 114r).
Niewiele miejsca autorka poświęca powstaniu listopadowemu, które – biorąc pod uwagę osoby, które pojawiały się w salonie jej matki – z pewnością musiało być regularnym tematem rozmów. Jedyna bezpośrednia wzmianka o walkach w Królestwie Polski znajduje się pod datą 8 grudnia 1830 r.: „Dowiedziałyśmy się rano o powstaniu w Warszawie!!! D. B. ż. s. u.!” – cytowany wpis uwidacznia także typowe dla autorki umiłowanie skrótów, w tym wypadku skrót jest łatwym do rozszyfrowania wyrazem nadziei na zwycięstwo: „Dobry Boże żeby się udało!”) (k. 153r). Na przestrzeni kolejnych kilku dni w dzienniku pojawiają się jedynie enigmatyczne wzmianki o tym, że pan Malewski chciał wiedzieć, czy Helena odbyła z matką „ważną konwersację”. Można przypuszczać, że konwersacja dotyczyła trwającej insurekcji, a Helena nie uznała za bezpieczne zapisywania kolejnych informacji na ten temat. Kolejny wpis, nawiązujący luźno do powstania pochodzi więc dopiero z 1831 r.: „P. Morawski który wczoraj szczęśliwie powrócił z wojny ma cholerę” (k. 165v).
Autorka bardzo obszernie pisze natomiast o swoich zaręczynach z Franciszkiem Malewski – tylko o pierwszym dniu, w którym poprosił ją o rękę, pisze autorka przez kilka kart: „[…] przyszedł wkrótce Franciszek i spędziłam czas jak tylko można najmilej. Ach co to za człowiek, co za Anioł. Przez cóżem zasłużyła na takie szczęście? Czym się kiedy mogła spodziewać że jeden (le seul) którego kochałam, o którego przywiązaniem stałam, że taki nieporównany jeden, będzie mi dawał tysięczne dowody tego co ludzie nazywają miłością, kochaniem, przywiązaniem a ja najczystszą rozkoszą […]” (k. 159v).
Dziennik prowadzony jest przez na bieżąco, wzmianki o przeszłości pojawiają się w nim zupełnie wyjątkowo, jak np. przy okazji imienin Heleny: „Dziś moje imieniny. Obchodzę je incognito bo nikt o nich nie wie. Dziś trzy lata byłam w Otwocku, Bóg wie gdzie będę od dziś za trzy lata!” (k. 120v).