Dziennik 29.09.1941 – 14.02.1943
Dominującym wątkiem dziennika są przeżycia wewnętrzne autorki, jej zmagania z samotnością oraz pragnienie znalezienia prawdziwej miłości. Wojenny chaos prawie w ogóle nie znajduje odzwierciedlenia w zapiskach diarystki. Pogonowska raz po raz powraca natomiast do swoich wyidealizowanych marzeń o miłości. Jest jednak świadoma tego, że żyjąc w obecnej rzeczywistości, powinna zadowolić się tym, co ma: „Czasami [...] gdy pomyślę, że jestem może teraz w najładniejszym moim okresie, że jestem w tym wieku, gdy powinnam mieć »kogoś« coby patrzył na mnie rozmiłowanymi oczyma i całował moje usta, to mi się robi i tęskno i strasznie smutno. Ale gdy znów przedstawię sobie jak inni żyją i to, że w każdym razie zapełniam sobie życie nauką i Basi i siebie, to znów czuję się ufnie i spokojnie” (k. 14v). Jak sama stwierdza, przeżywanie tragedii milionów dotkniętych wojną ludzi nie leży w jej naturze. Zamiast tego woli po prostu „podobać się” mężczyznom: „O jak płytka i bezlitosna w mym pragnieniu życia ja jestem, gdy inni »na stos rzucają swój życia los«. Nie umiem »cierpieć za miliony«, nie umiem zapomnieć o sobie, nie umiem być wielkoduszną. Przez cały tydzień byłam smutna, a gdy wczoraj przyszedł p. Orliński i widziałam, że mu się podobam, to zaraz poczułam się pogodniej” (k. 17v-18r). W innym z kolei miejscu pisze o tym jak bardzo chciałaby być pożądana i podziwiana, nawet przez mężczyznę, wobec którego nie byłaby w stanie odwzajemnić uczuć: „Przeszedł dziś p. Orl. [...] Mam wrażenie, że myśli o mnie i chciałabym tego. Byłam dziś ubrana nie w mój letni płaszcz, gdzie ginie moja osoba lecz w spodnie i chciałam by widział we mnie kobietę. [...] to jest przecież naturalne, że dziewczyna chce, by ją pragniono. A ja skończyłam lat dwadzieścia i nigdy się z nikim nie całowałam” (k. 46v). Uczucia i emocje, które towarzyszą młodej Pogonowskiej, są dla niej bolesne, chciałaby „czuć” inaczej, czego nie jest jednak w stanie osiągnąć: „Ach dzienniczku! jeżeli przyjdą inne dla mnie lata, to wtenczas będę się uczyć i pracować i myśleć, ale teraz pragnę być tylko młodą dziewczyną i chcę kochać i żyć. I wybacz mi to” (k. 61v); dalej zaś uzupełnia: „[...] każdy człowiek wtedy dopiero będzie prawdziwie żyć, gdy wpierw nauczy się opanować zupełnie siebie. Ja tego wcale nie umiem, moje nerwy, zachcenia, namiętności czynią ze mną co chcą. Jestem nieznośna dla otoczenia, ta moja »głęboka indywidualność« na złe tory mnie prowadzi [...]” (k. 65r). Jeszcze dalej wskazuje na przypisywaną sobie próżność, która miała objawiać się pragnieniem bycia pożądaną przez mężczyzn: „Jestem próżna, pusta – wiem o tym, ale chcę być trochę taka, za długo byłam mądra i godna. Ale to ja i gdy przyjdzie czas, znajdę w swej duszy coś innego” (k. 95r).
Tęsknota za miłością oraz życiem z dala od wojny sprawia, że Pogonowska czuje się przytłoczona rzeczywistością. Zamiast uczyć się i czytać, chciałaby poznawać świat, wyrwać się ze wsi, w której wówczas mieszka i poznawać nowych ludz: „[...] na dłuższy okres mam już dosyć wszystkich filozofii, lektur i.t.d., a chcę życia, prawdziwego, »przedmiotowego« Życia. Przez czas wojny, a nawet i wcześniej żyję prawie tylko książkami. Och! mam dość tego. Chcę tańczyć »Bolero«, chodzić do cukierni i na spacer nad Wisłę z młodym człowiekiem. Nie mogę wcale czytać i dziś też wybrałam się z Mamą do Ujazdu, byle tylko nie siedzieć pod piecem z książką. Wolę widzieć »przedmiotowo« zaśnieżone pole i gruzy dawnego miasteczka, niż »podmiotowo« oglądać z Dantem nawet piekło!” (k. 41v-42r).
Oprócz wątków związanych z życiem uczuciowym autorki, w dzienniku znaleźć można kilka fragmentów charakteryzujących jej duchowość. Już na pierwszych kartach dziennika Pogonowska przyznaje, że interesuje się filozofią indyjską i czyta poświęcone jej książki. Stwierdza, że wiele poruszanych w nich spraw znajduje odzwierciedlenie w jej własnym życiu: „Czytam teraz książeczkę o filozofii indyjskiej i bardzo mi się wiele w niej rzeczy podobało. N.p. ta prawda o Karmie, jak ona wszystko wyjaśnia, nasze życie jest więc według niej tylko całym kompleksem skutków poprzedniego życia. Ten przeciwny los, na który się tak uskarżałam, »prześladuje« mnie więc może tylko dlatego, że dawniej jego dobrodziejstwa przeoczyłam i nie umiałam ich na dobre wykorzystać. Ażeby się doskonalić trzeba koniecznie się wyzbyć egoizmu i ja muszę nad tym popracować” (k. 9v). Dalej zaś, opisując seans spirytystyczny, który urządziła wraz z przyjaciółmi, daje przykład swojego nietypowego jak na katoliczkę poglądu na siły duchowe, duchy i niewidzialne energie: „[...] nie wierzę, by duch wywoływanego osobnika udzielał na seansach odpowiedzi, ale wierzę, że jakieś niematerialne istoty, energie czy duchy, mogą przy takich okolicznościach, jakie stwarza seans spirytystyczny, nawiązywać kontakt z ludźmi. Uważam bowiem, że jak materia jest różnorodna, tak i duch różnie się przejawia, a dusza ludzka wydaje mi się za wielką, by mogła być odwoływana od swego przeznaczonego istnienia” (k. 57v).
Wojna per se pojawia się w dziennikach Pogonowskiej bardzo rzadko – z reguły w postaci krótkich wzmianek o łapankach, wywózkach do obozów koncentracyjnych czy plotkach o wydarzeniach na froncie. Jeden z nielicznych obszerniejszych fragmentów poświęconych wojennej rzeczywistości odnosi się do aresztowania ojca autorki za niedostarczenie kontyngentu zboża na rzecz Rzeszy: „Wczoraj odstawiliśmy resztę kontyngentu, ale Ojciec jest jeszcze w areszcie i go nie wypuścili. Obchodzą się z nim b. dobrze, ale najgorsza obawa, by go nie wywieziono. To bezcelowe teraz mówić, ale – przez całe 3-y tygodnie męczyłam stale Ojca, żeby odstawiał. W odpowiedzi najwyżej umiał nas skląć. Mam nadzieję, że Ojca obroni zboże i wczorajsza odstawa tej renty” (k. 102v). Dotkliwie odczuwa autorka także wyrzucenie z domu w Tomaszowskiej Wsi po przejęciu majątku jej rodziców przez volksdeutscha.
Przełom 1942 i 1943 r. skłania Pogonowską do przemyśleń nad tym, będzie wyglądał świat po zakończeniu wojny. Autorka przywołuje wspomnienia nauki w liceum i toczących się na lekcjach dyskusji o różnych systemach politycznych. Uświadamia sobie, że szkoła nigdy nie przygotowała jej na otaczającą ją rzeczywistość, konstatuje więc, że nie sposób przewidzieć tego, jak będzie wyglądała przyszłość. Pogonowska jest pewna jednego – powojenny świat, przynajmniej na początku, nie będzie dobrym miejscem do życia dla artystów: „[...] to będą lata dynamicznego kształtowania się nowego świata. A taki okres może jest ciekawy, gdy czyta się o nim w historii, ale zwykłe życie ludzkie wytrąca z normalnego obiegu. I nic gorszego dla artystów jak żyć w takim czasie, bo któż wówczas interesuje się – pięknem, gdy trzeba walczyć, gdy trzeba tworzyć życie i ono wtenczas jest jedynym poematem, symfonią, obrazem i gmachem, który wznoszą ludzie” (k. 135r).