Dziennik: 27.12.1945–2.01.1946
Pierwsze karty młodzieńczego dziennika Agnieszki Osieckiej poświęcone są ostatnim tygodniom roku szkolnego, spędzonego w Warszawie, oraz długiemu pobytowi na wakacjach w okolicach Jeleniej Góry. Pomimo dużej rotacji kolegów, którzy dość często okazują się jej adoratorami, Osiecka dość szybko nudzi się pobytem w górach i marzy o powrocie do ukochanej stolicy: „Często się teraz tutaj nudzę, chwilami chciałabym już wrócić do W-wy. Szkoda, że tu nie ma Ewuni, ja ją bardzo kocham, ona jest moją najlepszą przyjaciółką i brak mi jej bardzo. Nieraz mam takie myśli, że gdybym była chłopcem, tobym z nią wszędzie chodziła, opiekowała się nią i bardzo ją kochała, a potem bym się z nią ożeniła...” (s. 17).
Po powrocie do Warszawy Osiecka relacjonuje swoje szkolne życie: rozterki sercowe, problemy z nauczycielami, konflikty pomiędzy uczniami, a także nieporozumienia w domu. Zwrócić należy tutaj uwagę przede wszystkim na krótkie wzmianki o rozwodzie rodziców, wskazujące wyraźnie na to, jak trudny był to temat: „Ja jestem przygotowana na najgorsze, bo nie mogę się wydać, że działam w porozumieniu z Mamą, bo nie chcę i nie mogę doprowadzić do nowej kłótni. Właściwie, gdy pomyślę, że ojciec jest taki strasznie zły, niemożliwy w życiu domowym i taki nierozumiejący mnie, chociaż tak bardzo mnie kocha, to rozwód rodziców nie przedstawia się tak strasznie. Z realnego punktu widzenia to: mieszkanie należy do Mamy, nie zarabia ona znowu tak mało, a ja robię za 2 lata maturę… Wszystko byłoby więc w porządku, tylko że tatuś ma wielkie stosunki z adwokatami, grube pieniądze i chciałby mnie wobec tego zatrzymać u siebie, a ja sama, jako nawet niemałoletnia, nie mam prawa głosu. Nie mogę przecież się godzić na rozłąkę z Mamą!” (s. 65–66).
Ostatnie karty dziennika poświęcone są śmierci babki autorki, wydarzeniu, które – ku zaskoczeniu jej samej – bardzo mocno na nią wpłynęło i skłoniło do idealizacji postaci babki: „Babunia była po śmierci piękna jak uosobienie anielskiej dobroci i niezakłóconego spokoju. Była święta za życia, żaden ksiądz nie jest godzien zaszczytu kanonizowania Jej. Nie przyszedł ksiądz do Niej, żeby dać Jej ostatnie namaszczenie, i za to należy się temu księdzu potępienie wieczne (o ile jest, to w niebie, a jak nie ma, to na ziemi). Moja Babunia i tak jest święta, do Niej można się modlić” (s. 19).