Dziennik: 22.03.1903–6.04.1903
Najważniejszym tematem dziennika jest relacja pomiędzy autorką a jej najbliższą przyjaciółką Wandą. Ludwika wspomina m.in. pierwszy pocałunek, jakim obdarzyła ją przyjaciółka, a także zamartwia się, że Wanda mogłaby kiedyś pomyśleć, że autorka myśli o niej źle. Wokół Wandy koncentrują się wszystkie pozytywne odczucia Ludwiki, jakie można znaleźć w dzienniku, także te dotyczące samej diarystki: gdy pod datą 27 marca przytacza wypowiedź przyjaciółki, która widzi w niej samej „bogactwo sił wołających użycia” (k. 12v), sama Ludwika dystansuje się od tego, stwierdzając: „A ja, gdy wejrzę w siebie […], nie widzę nic. Ani woli, ani rozumu” (k. 12v–13r). W dzienniku, podobnie jak w pozostałych zeszytach z tego okresu, łatwo dopatrzyć się stanów depresyjnych autorki, która wyznaje nawet, że w miesiącach poprzedzających marzec 1903 r. rozważała samobójstwo, od którego odwiodły ją tylko twarde przekonania religijne i strach przed gniewem Boga. Ludwika nie dostrzega pozytywnych aspektów swego życia, brakuje jej sił i nadziei na poprawę losu w przyszłości – jedyną możliwą zmianę postrzega w kategoriach „krzyża” włożonego na jej barki przez Boga i pokuty za leniwe i niegodne życie. Każde możliwe pozytywne uczucie względem siebie traktuje jako przejaw samolubstwa i pychy: „czułam tyle tej miłości własnej, której zmódz nie mogę, że czułam po prostu wstręt do siebie. Mój Boże, mój Boże, jak trudno znosić siebie” (k. 30v). W dzienniku tym Dobrzyńska po raz kolejny zdradza czytelnikowi intencję spisywania swych myśli: „nie piszę dla samej przyjemności, dlatego, by sobie pisać, lecz by co można z siebie powiedzieć i znaleźć odpowiedź albo też by w tej strasznej pustce […], jaka we mnie leży, coś przecież ustalić, coś zatwierdzić, coś uczynić można” (k. 13v–14r).