Dziennik 2.01.1995–23.06.1996
Autorka dziennika, będąc już w podeszłym wieku, ma wyrzuty sumienia, że jej twórczość nie jest obszerniejsza i że pomimo wielu ważnych wydarzeń na świecie notuje coraz mniej informacji: „A ja coraz rzadziej i coraz mniej piszę. A powinnam, bo ciągle się coś dzieje, i to nie bardzo dobrego, tak u nas, jak i na świecie” (k. 9r). Stoi to w oczywistej sprzeczności z jej deklaracją sprzed lat, że nie będzie notowała już wydarzeń politycznych, a zamierzała jedynie prowadzić dziennik literacki.
Jednym z głównych tematów, dziennika są wybuchające coraz to nowe konflikty zbrojne. Język diarystki, zwykle w tych sprawach współczująco-neutralny, w odniesieniu do krajów afrykańskich przybiera niespodziewanie ostry ton: „Zmartwienie, bo znów wybuchła wojna między plemionami Tutsi i Hutu, tak jak rok temu w Rwandzie, tym razem w Burundi. A jest tam kilkunastu misjonarzy i misjonarek karmelitańskich z Polski. Jeden z nich, O. Jan Kanty Stasiński, miał przyjechać do Poznania po Wielkanocy. Pewno nie przyjedzie. A zgromadziliśmy dla niego w KIK sporo leków do zabrania, gdy będzie wracał. W Rwandzie zginęło wielu księży. W Burundi może być to samo. Te dzikusy mordują się wzajemnie z niesłychanym okrucieństwem, w dodatku doskonale uzbrojeni przez niby to bardziej cywilizowanych, białych handlarzy bronią” (k. 28v). Autorka skupia się również na wydarzeniach politycznych i napięciach pomiędzy postkomunistycznymi władzami a Kościołem. Jest głęboko rozczarowana polską sceną polityczną, a zwłaszcza partiami wywodzącymi się z dawnej PZPR: „Na spotkaniu jakiegoś tam gremium SdLP (b. komunistów) ostro zaatakowano ich przywódcę A. Kwaśniewskiego za »zbytnią uległość wobec Kościoła« […]. I to głównie napadły na niego kobiety. Coś niesamowitego, jakie to jędze, te »niedopieszczone« baby, zajadle walczące z Kościołem i domagające się sankcjonowania aborcji” (k. 30r). Spośród 18 kandydatów, którzy startują w wyborach 1995 r., Grabowska żadnego nie uważa za godnego, aby oddać na niego głos: „Jutro idziemy do wyborów […]. Spełnię swój »obywatelski obowiązek«, ale z wielkim dyzgustem. Tym większym, że ja pamiętam ludzi wielkiego wymiaru, jak Piłsudski, Narutowicz, nawet Wojciechowski i Mościcki. A ci dzisiejsi pretendenci do fotela prezydenckiego, to jak by powiedziała Hrabina z Dziwnowa – motłoch!” (k. 52v).
W dzienniku, mocno skupionym na bieżących wydarzeniach, odnaleźć można także urywki, w których autorka nawiązuje do swoich przeżyć z czasów II wojny światowej: „Rocznica – która? – pięćdziesiąta druga, Powstania w Getcie Warszawskim. Pamiętam. Cudownie słoneczne dni kwietniowe, chmury dymów nad Gettem, dudniące huki strzałów armatnich i terkot karabinów maszynowych” (k. 31r). Spośród pozostałych tematów, przewijających się w dzienniku, wymienić należy ważny w tym czasie dla autorki problem przemocy wśród młodzieży: „znów zabicie w Warszawie w samo południe, w centrum, studenta, przypadkowego świadka napadu bandyckiego. Czterech sprawców ujęto. W Warszawie, Gdańsku, Łodzi wielotysięczne milczące marsze studentów przeciw szerzącej się przemocy, gwałtom, bandytyzmowi” (k. 90r). Poza tym w dzienniku pojawiają się liczne informacje o stanie zdrowia autorki oraz wiadomości o czytanych aktualnie książkach.