Dzienniki (t. 38)
Zapiski zaczynają się pod koniec lipca 1933 r., gdy autorka przebywała w Bolcienikach. W dzienniku wspominała wyprawę do Włoch z wiosny tego roku. Opisała m.in. spotkanie z Biszetą, Radziwiłłową, wizytę w Padwie. Po powrocie do Polski dowiedziała się o zerwaniu zaręczyn Hieronima z Rositą: „Okazało się bowiem że Rosita nie mogła się zgodzić na skromne warunki życia Herusia, że mu bez przerwy robiła sceny o pieniądze, wyobrażając sobie, że jakieś przed nią ukrywa dochody, prócz różnych innych scen, nie wykluczając zazdrości o Lodzię” (k.36). Diarystkę oburzyło zachowanie kobiety, ubolewała też nad tym, że Rosita nie oddała rodzinie kosztownych prezentów, które otrzymała od Herusia i jego rodziców.
Głównymi tematami rozmów była nadal polityka Niemiec, kryzys ekonomiczny szlachty i „ruina tych, którzy swe kapitały na bardzo wysoki procent powierzyli magnatom, albo Branickim z Wilanowa, albo ordynacji Zamoyskich” (k. 38). Duże dyskusje wywołały wiadomości o paleniu książek w Niemczech w 1933 r., zdania na ten temat były podzielone, gdyż niektórzy ze znajomych autorki uważali, że tak czy inaczej popierają Hitlera, ponieważ zwalcza komunistów. Diarystka stwierdziła, że wydarzenie to wywołało w niej pewien rodzaj zgorszenia. Jednocześnie w diariuszu zamieściła ponownie zachwyty nad artykułami Dmowskiego. Autorka zapisała wrażenia ze spotkania z nim: „W rozmowie z nim przebijała się pasja człowieka myślącego jasno a mającego do czynienia z miałkiem piaskiem bezmyślnego tłumu. Powiedział mi, że nie jest przeciwnikiem pogromów u nas, bo najważniejszem dla niego jest życie i możność rozwoju własnego narodu. Wiedziałam, równie dobrze jak on, że kwestya żydowska jest zasadniczą kwestją naszego bytu” (k. 57).
We wrześniu okazało się, że katedra historii filozofii, w której zatrudniony był Adam Żółtowski zostanie zamknięta. Miało być to spowodowane względami politycznymi. Mąż diarystki wyjechał do Poznania, aby podjąć jeszcze działania mające na celu ratowanie katedry. Róża Raczyńska poprzez swoje wpływy próbowała interweniować u wiceministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego, Bronisława Żongołłowicza. Jednak nie zmieniło to sytuacji, Żółtowscy musieli się z tym ostatecznie pogodzić, mimo dużego poczucia krzywdy i niesprawiedliwości.
Potem małżeństwo wyjechało do Korelicz, gdzie tym razem dały się we znaki problemy z plonami ze względu na ulewne deszcze. Diarystka jak zwykle opisała liczne spotkania towarzyskie i wizyty w różnych majątkach, m.in. pojechali do rodziny Adama w Nawojowej na ślub Marii Stadnickiej ze Stefanem Swieżawskim (1 lipca 1933). W październiku na kilka dni zatrzymali się w Poznaniu, przygotowując się do wyprowadzki, z zamiarem przeniesienia się do Bolcienik. Odwiedzili także Godurów i Niechanowo.