Róża Katzenellenbogen do Oskara Katzenellenbogena (Ostapa Ortwina), 26.11.1904
Autorka pisze w pierwszym zdaniu, że przypuszcza, że u Ostapa wszystko jest w porządku. Cieszy się, że przebywa u niego siostrzenica, wyobraża sobie ich wspólne zabawy. W kolejnym akapicie przyznaje: „Ale bajeczne jest, jak my nie możemy dojść do porozumienia o tym mówieniu o sobie”. Dalej pisze, że się nie zgadza z Ostapem, gdyż „[...] wszystko zależy od punktu widzenia. Przedmiot jakikolwiek widziany z bliska przecie inaczej wygląda jak z daleka. I być może że się jest, jeżeli nie jawnie, to skrycie, próżnym, ale nie musi się być zarozumiałym, bo z tym mogłoby być lepiej, a nie umie się. Dalej, nie jest prawdą, że wobec tego, że człowiek sam o jednym fakcie z życia swego może mieć rozmaite pojęcia, to tym bardziej druga osoba. Właśnie że nie. Przecie czasem ktoś nie może sobie jasno zdać sprawy z myśli natury ściśle wewnętrznej i wtedy druga osoba właśnie jako obca może to jasno osądzić”. Zadaje pytanie o powrót Ostapa z rodzicami do Lwowa. Pisze, że właściwie nigdzie nie chodzi, nie była w teatrze „od czasu »Dzikiej kaczki«”. Smutek wyraża słowami: „[...] bardzo chmurno dookoła na zewnątrz i w duszy. Sama już nie wiem, czemu i skąd, ale nie można sobie dać rady”. Kojąco działa na autorkę czytanie utworów Zygmunta Krasińskiego.