Dziennik z podróży do Ziemi Świętej
Wspomnienia Aleksandry Różyczki de Rosenwerth Leitgeber z podróży do Ziemi Świętej obejmują okres od 4 stycznia do 4 lutego 1964 r., gdy autorka przebywała wraz z mężem na wakacjach w Izraelu. Autorka opisuje kolejne punkty podróży, wraz z podziwianymi na miejscu zabytkami. W wielu miejscach, uznawanych powszechnie za cuda architektury, wyraża głęboką dezaprobatę dla zastanych widoków, jak w przypadku Bazyliki Grobu Pańskiego: „Robi wrażenie strasznego chaosu i budowla ta niegodna jest, moim zdaniem, nazwy, którą nosi. Jest to zlepek rozmaitych kaplic zgrupowanych dookoła domniemanego grobu Chrystusa na Kalwarii, nad którym wznosi się wyniosła kopuła jeszcze z czasow bizantyjskich. Otacza tę konstrukcję wieniec różnego kształtu naw i przybudówek, przeważnie o wyglądzie ponurym i mało zdradzającym piękno architektury, i chaos ten podniesiony jeszcze jest przez to, że przybudówki te dzielą między sobą pięć czy sześć różnych obrządków chrześcijańskich” (k. 7r). Przy okazji zwiedzania Nazaretu pisze z kolei: „Mimowoli przychodzi człowiekowi na myśl, czy św. Rodzina, żyjąca swym skromnym życiem codziennym w Nazareth i nieróżniąca się na pewno od większości ludności Nazarethu prostotą zwyczajów, uważałaby takie uczczenie swojej pamieci” (k. 41r).
W trakcie podróży Leitgeber jest, nieco przypadkowo, naocznym świadkiem historycznego wydarzenia – pierwszej wizyty papieskiej w Ziemi Świętej. Znalazłszy się niespodziewanie dla samej siebie w pierwszym rzędzie obserwujących wejście Pawła VI do Groty Narodzenia, relacjonuje: „[…] o parę zaledwie kroków przed nami wyłania się wśród wysokiego kleru jego otaczającego Ojciec Św., Paweł VI. Nosi strój biały, jak to tradycja wymaga, biała piuska na głowie pozwala od razu wyróżnić jego postać spośród tylu innych otaczających jego i nieraz przewyższających go wzrostem. Widać w jego ascetycznej twarzy skupienie. Oczy lekko spuszczone zdawałyby się mówić, że skromność dyktuje jemu nie przyjmować hołdów, którymi go w tej chwili otaczają liczne rzesze wiernych” (k. 11r). Wydarzeniem wyróżniającym się na tle monotonnego zwiedzania izraelskich miast i miasteczek jest niewątpliwie spotkanie autorki i jej męża z byłym premierem Izraela, Benem Gurionem, zaaranżowane przez Jewish Agency w Genewie, które zamówiło u Bolesława Leitgebera rysunek polityka. Wrażenia autorki ze spotkania są bardzo pozytywne, docenia ona otwartość i serdeczność byłego premiera: „[…] premier szedł bardzo na rękę, był przystępny i łatwy w konwersacji i spotkanie z nim wydało mi się sympatyczne” (k. 36r).