Dziennik: 28.12.1989–28.06.1991
Już na wstępie dziennika Maria Grabowska deklaruje, że odcina się od wcześniejszej twórczości, która przekształciła się w notowanie bieżących wydarzeń politycznych, zamiast tego zamierza prowadzić dziennik literacki. Jednak już po kilku dniach od tej deklaracji ponownie wynotowuje najważniejsze wydarzenia z rozpadającego się Bloku Wschodniego, szczególnie te dotyczące NRD, obawiając się żądań rewindykacyjnych ze strony jednoczących się dwóch państw niemieckich. Skrupulatnie notuje także stopniowy rozpad ZSRR, zastanawiając się nad przyszłością Europy i czy upragnione odzyskanie wolności nie pociągnie za sobą nowej wojny w Europie: „I oto na naszych oczach rozpada się Związek Radziecki, właściwie już nie istnieje. Co powstanie? Federacja? Nie wiadomo. Z drugiej strony powstały zjednoczone Niemcy, potęga w Europie! Deklarują jak najbardziej pokojowe intencje, jako członkowie NATO będą pod kontrolą. Ale Bóg ich wie...” (k. 38v). Z wielkim smutkiem śledzi także wypadki w Polsce, zniesmaczona niespodziewanym sukcesem Stanisława Tymińskiego: „Boże, co jeszcze każesz nam ścierpieć? Wszystko się we mnie gotuje” (k. 45r). Współczesny świat spotyka się jednak z coraz większym niezrozumieniem diarystki: „cały ten współczesny, wspaniały świat elektroniki, opanowywania kosmosu, cudów techniki, ten okrutny świat makro- i mikrokonfliktów i walk, świat zalewu informacji i decybeli, świat pozbawiony czułości, kontemplacji i ciszy jest mi zupełnie obcy. Najchętniej uciekam od niego do lektur, w które wchodzę, jak do znajomego, nieco mrocznego, zacisznego, przytulnego, bezpiecznego schronienia” (k. 21r). Dochodzi do wniosku (za Słowackim i Gombrowiczem), że od wieków Polacy są ślepo, bezrefleksyjnie zapatrzeni w Zachód: „Zawsze staramy się być kimś, kim nie jesteśmy. I indywidualnie i zbiorowo” (k. 33v).
Pojawiają się w tym tomie dziennika autotematyczne refleksje na temat wykonywanej pracy zawodowej i twórczej: „[…] w roli psychologa klinicznego pomóc kilku, może kilkunastu ludziom, wprowadzić w Polsce ruch Anonimowych Alkoholików, pisać dzienniki i powieść wspomnieniową – obie te rzeczy plus powieść napisana w czasie wojny leżą beznadziejnie w wydawnictwie św. Wojciecha i czekają na papier, na pieniądze, na swoją kolej” (k. 14v). Sporo miejsca w dzienniku poświęca autorka czytanym książkom, bardzo ostro odnosząc się do stylu pisarskiego takich autorów, jak np. Maria Dąbrowska. Z pasją czyta wspomnienia ze Wschodu, m.in. Gustawa Herlinga-Grudzińskiego, jednocześnie ubolewając nad rozdrapywanymi raz po raz ranami i przypominaniem przez cenzurowanych niegdyś pisarzy okropności wojny. Jeśli chodzi o własną twórczość, to Maria dostrzega swoje słabości literackie, to, że nie posiada zdolności uwielbianych przez siebie pisarzy, winę za to składając na karb cenzury PRL-u: „Pierwsza książka, napisana po wojnie i zakupiona przez św. Wojciecha, nie wyszła, »wyklęta« przez komunistyczną cenzurę. Myślę, że gdyby nie to »zwichnięcie« na początku, to może kontynuowałabym pisanie i pisząc, doszłabym do jakiegoś mniejszego lub większego kunsztu pisarskiego” (k. 25v).
Dziennik kończy się obszerną relacją z czwartej pielgrzymki Jana Pawła II do Polski, która odbyła się „w jakże odmiennych warunkach od trzech poprzednich” (k. 79v). Podobnie jak w poprzednich latach relacja z pielgrzymki prowadzona jest skrupulatnie, niemalże godzina po godzinie i zaopatrzona w długie cytaty z homilii i kazań Ojca Świętego.