Dziennik: 1.1903– 22.02.1903
Najważniejszym tematem dziennika są rozterki autorki związane z podjęciem studiów. Mocno powątpiewając we własne siły i możliwości intelektualne, Ludwika relacjonuje w dzienniku częste dyskusje z matką, którą stara się przekonać, że nie jest w stanie podjąć studiów na zagranicznych uczelniach: „[Ja] nie chcę Genewy i Zurychu, bo mi w głowie pomylą. Zresztą chciałabym kwalifikować się na nauczycielkę psychologii… Na razie jednak wątpię we wszystko, wątpię w ogóle, czy warto iść na uniwersytet” (k. 4r). Z dziennika o wiele silniej niż z innych z tego okresu przebija uczucie przygnębienia i pogrążania się diarystki w depresji: „Wszystko, co robię, robię w moim mniemaniu źle” (k. 15r); „Stoję teraz wobec siebie nędznej, podłej, małodusznej, leniwej, tak samolubnej, że nie mam w ogóle pojęcia, jak się do innych zastosować, ogłupionej, niebędącej w stanie myśleć o życiu, a ciągle zagłębionej w fantazjach nad sobą” (k. 17r). Podobnie jednak jak w pozostałych dziennikach, także i w tym silnie zaznacza swą obecność religijność Ludwiki, głęboko wierzącej w sprawczą moc Opatrzności: „[…] jako pewnik stawiam sobie, że wszystko, co się nam dzieje – to wola Opatrzności i my sami jesteśmy […] narzędziami Opatrzności” (k. 16v). Niemal na każdej stronie przywołuje Boga, prosząc go o siłę do podjęcia codziennej aktywności lub o przebaczenie za niegodne życie i lenistwo: „Dzisiaj jako pokutę, jako pokutę przyjmuję świadomość, że całymi okresami życia będę pozbawiona woli, że nigdy samodzielnie stać i pracować nie będę mogła, odpowiedzialna za siebie i drugich. Muszę być poza życiem, poza ludźmi” (k. 6v). W podobnych kategoriach postrzega także swoją przyszłą, potencjalną pracę naukową, którą traktuje jako pokutę za swoje leniwe życie. Okres, którego dotyczy dziennik, jest zresztą szczególnie trudny dla Ludwiki, gdyż jej spowiednik i przyjaciel wyjechał do śmiertelnie chorego ojca i autorka nie ma z kim rozmawiać o swoich przemyśleniach religijnych.