Wspomnienia stanu wojennego w moich zapiskach
Wspomnienia Marii Teresy Czai spisane są bogatym językiem, z licznymi odniesieniami literackimi i kulturowymi. Składają się z dwóch zróżnicowanych gatunkowo części. Pierwsza, obejmująca okres od nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. do 3 stycznia 1982 r., ma charakter prowadzonego na bieżąco zapisu diarystycznego, poszczególne wpisy opatrzone są datami dziennymi. Część druga, powstała w 1992 r., jest wspomnieniem dotyczącym wydarzeń 1982 r. To narracja ciągła, pozbawiona datacji. Zapiski z części pierwszej zostały uzupełnione w 1992 r. objaśnieniami i komentarzami przedstawianymi z perspektywy późniejszej wiedzy o ludziach i wydarzeniach. Pisząca opatrzyła je odręczną notką „dodane obecnie”. W obu częściach autorka, zaangażowana członkini NSZZ „Solidarność”, przyjmuje perspektywę świadka i bezpośredniego uczestnika opisywanych wydarzeń. W ostatniej notce z 1992 r. dodatkowo wspomina o przyjętej przez siebie strategii dokumentalistki: zbieraniu druków ulotnych, nielegalnie wydawanych kalendarzy i znaczków pocztowych, pojedynczych egzemplarzy czasopism z okresu 1982–1989 z myślą o przekazaniu zbioru częstochowskiej bibliotece. Świadomość historycznej wagi lat 80. XX w. była dla niej motorem aktywności dokumentarnej. O swojej kolekcji drugoobiegowych dokumentów pisze: „Bardzo pragnę, aby trwały w ludzkiej pamięci, aby świadczyły o tamtych wspaniałych kilkunastu miesiącach i wielu długich, przygnębiających latach, które przypominały okupację hitlerowską swą grozą, ale były o wiele bardziej rozpaczliwe i wymagały od ludzi znacznie większego męstwa i ofiarności, z czego już dzisiaj nikt nie zdaje sobie sprawy, nikt tego nie pamięta: wszystko przysłoniła ciężka codzienność Nowego, o które walczyliśmy” (s. 17). Zwraca się także do ośrodka KARTA jako organizatora konkursu na dziennik stanu wojennego z propozycją utworzenia Muzeum Solidarności.
Maria Teresa Czaja dużą wagę przykładała do zapisu własnych odczuć i emocji. Pierwsza część tekstu zaczyna się wpisem datowanym na noc z 12 na 13 grudnia 1981 r. To zapis niesprecyzowanego lęku i niepokoju oraz przeczucia, że wydarzy się coś niezwykłego: „Jestem pełna niepokoju i dziwnego podniecenia. Coś chyba się stanie, choć w radiu nocny program przebiega normalnie. Jestem coraz bardziej zdenerwowana” (s.1). Wprowadzenie stanu wojennego jest dla autorki częściowo zaskoczeniem, a częściowo spełnieniem najgorszych przeczuć. Decyzję władz komentuje stwierdzeniem: „a jednak się odważyli” (s.1). Stan wojenny postrzega jako wydarzenie graniczne, otwierające nowy, dramatyczny okres w historii, aktywujące wspomnienia z czasów niemieckiej okupacji 1939–1945. Maria Teresa Czaja określała stan wojenny jako „diamentowo-czarną zimę” (s. 3), a pod wpływem ponownej lektury książki Alberta Camusa jako dżumę. Rejestruje własne emocjonalne reakcje: przygnębienie, smutek, poczucie klęski i gniew: „W dalszym ciągu jestem jak ogłuszona. Nie sprzątam i nic nie szykuję na święta: nie mam sił” (s. 3), „W dalszym ciągu jestem jak porażona: zgroza, wściekłość, upokorzenie, bezsilność” (s. 5). W lutym 1982 r. pisze o braku nadziei na przyszłość. Wpis dokonany po prawie rocznej przerwie (trwającej od 20 lutego 1982 do 3 stycznia 1983 r.) poprzedziła komentarzem: „A potem wszystko było coraz bardziej beznadziejne i załamujące” (s. 9). W drugiej części tekstu autorka wspomina o własnych odczuciach i ocenia sytuacji z okresu od sierpnia 1982 do maja 1986 r. – to w dalszym ciągu przygnębienie i pesymizm.
Dużo miejsca w zapiskach Marii Teresy Czai zajmuje relacjonowanie, a potem wspominanie wydarzeń, przy czym autorka koncentruje się na porządku politycznym. Jeżeli pisze o swoim życiu prywatnym, to tylko w kontekście wydarzeń historycznych, w których uczestniczyła. Decyzjom prywatnym, codziennym, nadaje wymiar polityczny. Odnotowuje rezygnację z przygotowań świątecznych i przystrojenia choinki w okresie Bożego Narodzenia 1981 r. na znak poczucia wspólnoty z uwięzionymi i internowanymi członkami Solidarności. Sylwester 1981/1982 wspomina jako manifestację uczuć patriotycznych: wystawienie w oknie zapalonej świeczki mającej upamiętniać poległych w walkach o wolność Polski (w dopisku z 1992 r. wyjaśnia, że była to odpowiedź na apel Radia Wolna Europa) i osobistą deklarację: „Dziś o północy modliłam się o pomoc dla Polski i złożyłam przysięgę zmarłym, że będę dla nich walczyć” (s. 6). Pobyt na wczasach w Trójmieście w sierpniu 1982 r. opisuje przede wszystkim jako okazję do odwiedzenia Stoczni Gdańskiej, obejrzenia wystawy sztuki Solidarności zorganizowanej przez BWA (Biuro Wystaw Artystycznych) w Sopocie, którą porównuje do wystawy Polaków portret własny otwartej w październiku 1979 r. w Krakowie.
Jako silnie zaangażowana w działalność NSZZ „Solidarność”, opisuje podejmowane przez siebie działania: zabezpieczanie nielegalnych wydawnictw przechowywanych w bibliotece szkolnej, udział w manifestacjach patriotycznych, odwiedziny u Romualda Bukowskiego, posła na Sejm, który jako jedyny zaprotestował przeciwko Ustawie o szczególnej regulacji prawnej w okresie stanu wojennego. Represje stanu wojennego, powszechny nastrój przygnębienia i uciążliwości życia codziennego, autorka porównuje do okresu okupacji niemieckiej, który pamięta z perspektywy młodej dziewczyny (urodziła się w 1930 r.). Stan wojenny opisuje jako wydarzenie gorsze, stojące na szczycie historycznego kontinuum cierpień narodu. Powodem takiej oceny jest obserwacja głębokiego podziału społeczeństwa: „To Boże Narodzenie i ten Nowy Rok są jak w 1939 roku, ale znacznie czarniejsze, znacznie. Wtedy było przecież polskie wojsko – które nas broniło i dumnie demonstrowało honor polskiego munduru całemu światu. A teraz – zbezczeszczone, zhańbione na wieki, budzi grozę, litość i wstręt, wyciska łzy z oczu, pchnięte do ujarzmienia własnego narodu; armia polska – wojsko okupacyjne własnego kraju!” (s. 7). Sama autorka dzieli ludzi na tych, których szanowała i podziwiała za ich poglądy i postawę polityczną oraz na renegatów udzielających poparcia ekipie gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Jaruzelski jest dla niej symbolem „zdrajcy własnego narodu” (s. 4), natomiast szacunkiem i wdzięcznością obdarza papieża Jana Pawła II oraz prezydenta USA Ronalda Reagana. Maria Teresa Czaja na bieżąco śledziła wydarzenia w kraju. Jako wiarygodne źródło wiedzy wspomina rozgłośnie Głos Ameryki i Radio Wolna Europa: „Ten głos stamtąd [RWE – dopisane w 1992 r.] towarzyszy mi niezmiennie co wieczór. A wtedy czuję się tak, jak czuje się człowiek ścigany, gdy trafi nareszcie na całkowicie bezpieczną przystań i życzliwą opiekę ludzi, choćby to było na chwilę” (s. 10). Oficjalne media, przede wszystkim telewizja, były dla niej niewiarygodnym narzędziem propagandy. Autorka rejestrowała także plotki i pogłoski, przy czym odnotowywała nieudane próby ich weryfikacji. Plotkę o odcięciu dziecku palców za pomocą pałki podczas demonstracji w Częstochowie 31 sierpnia 1982 r. skomentowała: „Nie udało mi się tego sprawdzić” (s. 16).
Wspomnienia Marii Teresy Czai mogą być źródłem do badań nad okresem stanu wojennego w lokalnej skali Częstochowy oraz nad klimatem emocjonalnym tego czasu.