Wspomnienia Romualdy Winkiel
Wspomnienia Romualdy Winkiel dzielą się na dziewięć luźno powiązanych ze sobą opowieści, spisywanych przy różnych okazjach (np. pod wpływem informacji o konkursach pamiętnikarskich).
Pierwsze wspomnienie poświęcone zostało ojcu autorki: „[...] uważałam i uważam, że mój ojciec, będąc szewcem, jako człowiek był godny szacunku, a jego stosunek do pracy i ludzi zasługuje na to, żeby o Nim opowiedzieć. […] wewnętrzne przekonanie i potrzeba opowiedzenia o ojcu jako o tym, który był dla mnie nie tylko przyjacielem, ale i wzorem w wielu poczynaniach życiowych, zainspirowały mnie do podjęcia tematu o człowieku pracy” (k. 1r). Roman Zimny, ojciec autorki, był ubogim stelmachem, urodzonym w 1889 r. w Pogrzybowie, koło Borku Wielkopolskiego. Już za młodych lat wyjechał „na saksy”, gdzie poznał przyszłą żonę, Katarzynę Bartnik. Wrodzone kalectwo uchroniło go od powołania do służby wojskowej i wysłania na front I wojny światowej. Zgodnie z opowieścią córki kolejne lata jej rodzice spędzili w Poznaniu, gdzie ojciec najpierw pracował chałupniczo w warsztacie innego majstra, następnie zaś założył własną działalność. Główny nacisk tematyczny tej części wspomnień położony został na życiu zawodowym ojca, które z konieczności stanowiło główny obszar jego zainteresowań i które wpłynęło na jego relacje z członkami rodziny: „W miarę napływu klientów ojciec nie dysponował już tak dużą ilością czasu dla swojej córki, ale córka lubiła posiedzieć w pracowni i obserwować pracę ojca” (k. 9r). Wokół „warsztatu” osnute zostały także inne wątki wspomnień autorki: kłótnie jej rodziców, kontakty zawodowe ojca („śledztwo” przeprowadzone przez nią w 1987 r. w środowisku poznańskich bokserów w celu ustalenia, którzy z nich zaopatrywani byli w obuwie sportowe w warsztacie Zimnego), kontakty towarzyskie rodziców i wspomnienia dziecinnych zabaw. Szerzej o życiu towarzyskim rodziny Winkiel pisze w osobnej części Odwiedziny i cukierki, w której przedstawia m.in. losy rodziny Szczecińskich, tragicznie doświadczonej w czasie II wojny światowej i wspomaganej przez lata przez krewnych autorki.
Sporą część zapisków obejmuje okres edukacji autorki. Winkiel wspomina szkołę, do której uczęszczała (opisuje zarówno jej wewnętrzną organizację, jak i architekturę szkolnego budynku), funkcjonowanie kuchni, lubiane i nielubiane nauczycielki, lekcje odbywane w zastępstwie chorych nauczycielek (prowadziły je uczennice ze starszych klas), zwyczaje i zabawy uczennic, a także wojenne i powojenne losy niektórych wychowawczyń. We wspomnieniu Awanturka znaleźć można ponadto informacje na temat wakacji spędzanych przez autorkę między ukończeniem szkoły powszechnej a nigdy nierozpoczętą – z powodu wybuchu wojny – nauką w Gimnazjum Kupieckim przy ul. Różanej w Poznaniu. W części Ogródek Jordanowski przy ul. Bema notuje informacje o sposobach spędzania wolnego czasu przez dzieci w międzywojennym Poznaniu. Dużo miejsca poświęca opisom rodzinnych wigilii – przedwojennych, wojennych i w okresie stanu wojennego. Pomimo tego, że autorka była zdeklarowaną komunistką, nie odnosiła się krytycznie do religii, z jej zapisków wynika, że modliła się dość gorliwie. Obszerne fragmenty pamiętnika zajmują także reminiscencje z lat wojennych, zwłaszcza z okresu pracy autorki w radzieckim szpitalu polowym, gdzie pełniła obowiązki pielęgniarki (stanowią one uzupełnienie pamiętników przechowywanych pod syg. 2660). W zapiskach można ponadto znaleźć informacje o bieżących sprawach autorki, m.in. jej pracy w Dziale Służb Społecznych Starego Miasta w Poznaniu (informacje o podopiecznych i zakresie pomocy, jaką świadczyli ona i jej współpracownicy), a także o pobycie w szpitalu w trakcie leczenia choroby nowotworowej.
Wspomnienia Romualdy Winkiel są silnie nacechowane klasowo (w duchu komunistycznym), autorka jasno rozgranicza pojawiające się w opowieści postaci na te „dobre” (robotnicy) i „złe” (bogaci mieszczanie, właściciele kamienic, urzędnicy): „[...] kolej rzeczy z dłużnikami miała się tak: robotnicy »na pierwszego« przychodzili do ojca i skrupulatnie starali się płacić, czasami tylko część, ale zawsze bez przypominania, natomiast z wyższymi urzędnikami bywało różnie. Bywali tacy, do których ojciec posyłał mnie po należności kilkakrotnie” (k. 17). W kilku miejscach autorka odnosi się w przychylny sposób do systemu komunistycznego, np. wtedy, gdy opisuje wprowadzenie stanu wojennego w 1981 r.: „[…] ogłoszenie przez tow. Wojciecha Jaruzelskiego w dniu 13 grudnia 1981 roku stanu wojennego przyjęte zostało przez nas, to jest mojego męża Mariana i mnie, z niepokojem, ale równocześnie z ulgą. Mieliśmy dość panoszącego się napięcia i poczynań »Solidarności«. Nasza domowa dyskusja skoncentrowana wokół tego tak istotnego wydarzenia uwieńczona została postanowieniem: idziemy do Komitetu zgłosić naszą gotowość pomocy” (k. 89r). Gdy Winkiel wspomina czasy II wojny światowej, zdecydowanie odrzuca wszelkie informacje o radzieckich zbrodniach wojennych, jeszcze w pół wieku po wojnie traktuje je jako przejaw propagandy niemieckiej.