Wspomnienia Janiny Bołtrukiewicz
Autorka urodziła się w 1926 r. na Wileńszczyźnie. Rodzice mieli duże gospodarstwo rolne we wsi Trykłaciszki, pow. Brasław (dzisiejsza Litwa). Ukończyła pięć klas szkoły podstawowej. W czasie okupacji hitlerowskiej ona i jej matka oraz siostra były bite przez gestapo. W czasch stalinowskich, w 1944 r., zaczęto organizować kołchozy. Urząd Gminy zwoływał zebrania, namawiiając do zgłaszania się. Dotąd nękali gospodarzy, aż ci zmuszeni byli podpisać akces. Wtedy zabierano ich zwierzęta do wspólnego gospodarstwa, nie płacąc za nie właścicielom, a ludzie musieli pracować w kołchozie.
W 1949 r. wywożono na Syberię tzw. kułaków. Rodzina autorki ukrywała się przez trzy tygodnie. Matka i młodsza siostra pojechały do krewnych, zaś Janina z ojcem czuwali w pobliżu domu. Nocowali w stodole u sąsiada. Potem był względny spokój, aż w końcu 2 lutego 1951 r. ich dom okrążyło NKWD i powiedzieli, że zabierają ich na Syberię. Nie pozwalali prawie nic zabrać. Zawieźli ich na stację kolejową Dukszty, ale tam nie było miejsca w wagonach, więc powieźli ich dalej do miejscowości Święciany. Tam umieścili ich w długim bydlęcym wagonie. Było w nim 40 rodzin (trzy polskie, reszta litewskie). Za toaletę służył otwór w ścianie. Raz dziennie dostawali dwa wiadra zupy. Zawieziono ich do Krasnojarska, stamtąd samochodami nad rzekę Jenisej, gdzie zebrano ludzi z czterech transportów; następnie barki rozwoziły ich do kołchozów.
Rodzina Lisowskich trafiła 24 października 1951 r. do wsi Ust-Pogromnaja nad Jenisejem, w rejonie bałachtańskim. Zamieszkali w jednej małej izbie z jeszcze jedna rodziną. Kazano im pracować w polu. Dostali przydział ziemniaków, kapusty i mąki. Pod koniec roku przydziały były potrącane z wypłat. Zimą pracowali w lesie, szykując drewno budowlane, wiosną drewno spławiano Jenisejem do Krasnojarska. Janina wiosną i latem pracowała przy traktorze, a jeden sezon na budowie. Jako panna musiała płacić podatek „za bezdzietność”. Siostra była niepełnoletnia, więc jej to nie obowiązywało. Mieli kawałek ogródka, za który musieli płacić podatek dwukrotnie wyższy niż Rosjanie. W trzecim roku pobytu mieli już swoją krowę, ale musieli odprowadzać 360 l mleka rocznie do mleczarni.
Po pięciu latach udało im się stamtąd wydostać. Wystarał się o to brat autorki, który po powrocie z przymusowych robót w Niemczech osiedlił się w Trzciance. Podróż do kraju, która trwała dwa tygodnie, musieli sami opłacić. Granicę przekroczyli 31 października1956 r. Udali się do brata w Trzciance. Janina wyszła za mąż w 1958 r. za Antoniego Bołtrukiewicza. Zmarł cztery lata później, zostawiając ją z dwójką małych dzieci. Na koniec autorka pisze o swoich braciach i kuzynach, którzy byli prześladowani za swoją przynależność do AK. Również mąż autorki był członkiem tej organizacji.