Wspomnienia Antoniny Górskiej (zeszyt 12)
W ostatnim zeszycie pamiętników Antonina Górska napisała, że wczesne wdowieństwo zmusiło ją do wzięcia odpowiedzialności za siebie, stwierdza jednak, że najchętniej chciałaby być posłuszną, pomocną żoną i zdać się na męża. Opuściła majątek Kamienica, a jej plany działań na rzecz lokalnej społeczności nie powiodły się. Wyjechała do swojego domu w Poznaniu, gdzie zamieszkała z lokatorami, Ludwikiem Posadzy i jego żoną Stefanią (de domo Marczewską). Wspólnie mieszkali przez siedemnaście lat. Ceniła ich oboje, a szczególne podziwiała talent pedagogiczny Stefanii Posadzowej. W Poznaniu spotkała wiele osób pochodzących z dawnych Kresów. Centrum życia towarzyskiego stanowił dom księżnej Zdzisławowej Czartoryskiej (Marii Czartoryskiej z Zaleskich), w którym bywali goście z różnych środowisk. Drugim ważnym miejscem był dom Adama Żółtowskiego i jego żony, gdzie towarzystwo było starannie dobierane. Autorka portretuje Żółtowskiego i jego żonę, którą uważa za osobę staroświecką („w stylu naszych babek”), szczególnie ze względu na jej upodobania literackie – Noce i dnie nazywała ordynarną powieścią i nie doceniała Tołstoja.
Górska wynajęła większość pomieszczeń w swoim domu, a sama zajęła jeden pokój. Kiedy podupadła na zdrowiu, wyjechała na leczenie do Kosowa na Ukrainie, do słynnego prywatnego sanatorium Apolinarego Tarawskiego. Z Poznania przeprowadziła się do Krakowa, gdzie miała grono starych przyjaciół i również znajomych męża. W Krakowie mieszkał jej syn z rodziną. W zakończeniu autorka zastanawia się nad starością i podsumowuje swoje dotychczasowego życie. Starość, pisze Górska, jest okresem przejściowym i przykrym; wtedy najważniejszą zmianą jest to, że człowiek przestaje być aktorem i przemienia się w widza. Młodzi ludzie nie liczą się ze starszymi osobami i nie można im przekazać własnych doświadczeń – twierdzi autorka. Uważa ponadto, że dawniej stare kobiety osiadały w klasztorach, a obecnie też powinny, zdaniem autorki, wybrać podobny sposób postępowania – przyjąć postawę „czystszą i doskonalszą, bo pozbawioną wielu ludzkich uroków. […] Zerwaną nić życia, [należy] prząść inaczej, […] żyć miłością, żądając coraz mniej od drugich, coraz więcej od siebie”.