Na wolności. Zeszyt 1
Dziennik otwiera bezpośredni zwrot do Adama Michnika, wyjaśniający cel prowadzenia zapisków: „Drogi Adasiu! Wczoraj przez cały wieczór rozmawialiśmy o Tobie z Januszem i z Hanią M., pijąc jak najęci. Namawiałam Janusza, żebyśmy pisali dziennik dla Ciebie – każdy swój. Janusz proponuje, żeby pisało więcej – kilka czy kilkanaście osób – żebyś miał opowieści z różnych kątków” (s. 3). W 1985 r. odbył się proces sądowy przeciwko Michnikowi, który został oskarżony o współorganizację strajku w Stoczni Gdańskiej i skazany na trzy lata więzienia. Strajk jest jednym z podstawowych tematów dziennika z tego okresu. Autorka pilnie śledzi wszystkie doniesienia medialne na temat strajku, jednak im nie dowierza: „Wieczorem w telewizji wiadomości z procesu. Zaraz potem: list gończy za kryminalistą. Zaczynają krążyć po Warszawie listy protestacyjne. Wyrok na początku lipca? Ani przez chwilę nie wierzę w te 3 lata. Tu ciągle coś się zmienia i to nie tak, jak człowiek przewiduje. To jest jak jakaś zbzikowana kostka Rubika, która układa się w ciągle nowe figury, nieplanowane przez Ciebie ani przez drużynę przeciwnika” (s. 22).
Sporo miejsca w dzienniku zajmują sprawy poświęcone sztuce, m.in. oglądanym w tym czasie spektaklom. 15 czerwca Osiecka była na sztuce Zbigniewa Herberta w Teatrze Powszechnym. Pod datą 17 czerwca pisze o swojej wizycie w Teatrze Studio z ciężarną Magdą Umer: „Byłam wczoraj na »Ostatniej taśmie Krappa« w teatrze Studio w reżyserii Antoniego Libery, z Łomnickim i dwiema dziewczynami w urnach. Chyba to widziałeś! Co do mnie to filozofia Becketta jest mi obca, natomiast, o dziwo, zaczynam gorąco przyjmować jego poezję” (s. 16–17). Złośliwie i dowcipnie komentuje towarzystwo swojej przyjaciółki, która mogłaby urodzić dziecko w teatrze. Dalej opisuje w podobnie żartobliwym tonie perypetie związane z ocenzurowaniem spektaklu Jabłoń w gdyńskim Teatrze Dramatycznym – nie wyrażono zgody, by ze sceny padło hasło o modlitwie (Osiecka stwierdziła, że jedyna modlitwa, o jakiej mówią bohaterowie, dotyczy... za dużych kaloszy). Dziennik zamyka opis wyjazdu autorki i jej koleżanki Jadwigi do „domu starców w Otwocku, połączony ze zgryźliwą oceną rodziny przyjaciółki: „Rodzina Jadwigi trzyma tam u sióstr ciotko-babkę, która nie nadawała się do emigracji, ponieważ w ogóle w tej rodzinie mało kto się do tego nadaje” (s. 29).