Italia III
Dziennik ten, stanowiący trzecią część notatek Ewy Szumańskiej z podróży po Włoszech w 1981 r., rozpoczyna się 9 lipca, wraz z wyjazdem do Rzymu. Autorka, która w poprzednich tygodniach zjeździła całe południowe Włochy, w ostatnich dniach podróży powraca do swojego ukochanego miasta, po raz kolejny zachwyca się jego architekturą. Dostrzega jednak przy tym swego rodzaju napięcie i wyraźne zmiany zachodzące we włoskim społeczeństwie. Obserwacje te skłaniają ją do zderzenia ze sobą dwóch nieprzystających do siebie światów: „Smutny hippis bije w bęben, jest w tym nerwowe dogorywanie jakiegoś świata z fontannami Berniniego pomieszanymi w sierpy i młoty. Piękno i smutek. Jednak człowiek należy do własnego świata” (k. 7v).
W czasie pobytu w Wiecznym Mieście autorka odwiedza kolejne świątynie chrześcijańskie, w których zatrzymuje się każdorazowo, chłonąc piękno renesansowych i barokowych malowideł i rzeźb: „W końcu Syxtyna. Tu zostaję dwie godziny. Siedzę na kolejnych ławkach, półleżę z zadartą głową, sycę się, najadam na zapas pięknem” (k. 2v). Dla gorliwej katoliczki, jaką była w tym okresie Szumańska, obowiązkowym punktem wycieczki jest „[…] kościółek Quo Vadis z odciskiem stóp Chrystusa w marmurze i popiersiem Sienkiewicza wzniesionym przez Polaków w Italii. To tu św. Piotr spotkał Jezusa i wrócił do Rzymu. Niezwykły krucyfiks a naprzeciwko męczeństwo św. Piotra głową w dół” (k. 6r). Autorka bezkrytycznie zdaje się przyjmować legendę związaną z tym miejscem i przyjmuje za fakt, że w kościele rzeczywiście znajduje się tablica z odciskiem stóp Chrystusa.
Autorka odwiedza także Plac św. Piotra, gdzie wysłuchuje błogosławieństwa Jana Pawła II skierowanego do Polaków. Zarówno dla niej, jak i dla jej towarzyszek z Polski, które w czasie podróży raz po raz rozmawiają o papieżu, zamachu na jego życie, stanie jego zdrowia i sytuacji w Polsce, doświadczenie to jest niezwykle wzruszające: „Głos Papieża z taśmy mówi o święcie w Lourdes i że nie może niestety jechać. Odmawia Anioł Pański ze wszystkimi. Zwraca się po hiszpańsku do pielgrzymów (jest akurat prezydent Kolumbii) i do Polaków że nie może jak w zeszłym roku być osobiście i żeby zanieśli jego błogosławieństwo do ojczyzny. Magda płacze” (k. 4r).