Halina Martin do Zofii i Mieczysława Lurczyńskich, 1976–1988
Listy Haliny Martin do Zofii i Mieczysława Lurczyńskich. Znała ich od czasów II wojny światowej. Lurczyński przebywał w jej majątku Pawłowice, w którym ukrywał się przed gestapo. W czasie korespondencji Lurczyńscy mieszkali w Paryżu. W liście z listopada 1976 r. autorka pytała o zdrowie Mieczysława. Mężczyzna rok wcześniej doznał paraliżu lewej strony ciała i nadal wymagał opieki. Cieszyła się, że wrócił do malowania i pisania. Przeczytała jego artykuł i piękny, choć smutny wiersz opublikowany w „Wiadomościach”. Martinowa była świadoma, że Zofia cały czas i siły poświęcała mężowi. Pragnęła ich zobaczyć, planowała przyjazd do Paryża wiosną 1977 r. Halina pisała o swojej rodzinie, o swoich córkach Barbarze i Kai, o ich małżonkach, dzieciach i problemach rodzinnych. Kaja była wtedy w nowym związku, rodziło jej się kolejne dziecko. Stosunki z byłym mężem nie układały się zbyt dobrze. Z kolei druga córka miała kłopoty emocjonalne, nie dbała o syna i kłóciła się z mężem. Halina miała coraz więcej szacunku do zięcia, który cierpliwie znosił zachowanie żony. Autorka pisała z humorem o swoich problemach. Stale była bardzo zajęta. Mimo zaawansowanego wieku była aktywna towarzysko i naukowo. W jej domu odbywały się spotkania, zebrania, narady i dyskusje trwające często do rana, miała też wielu gości zatrzymujących się na dłużej. Zwłaszcza na początku lat osiemdziesiątych, w okresie Solidarności i stanu wojennego przyjeżdżało wiele osób z Polski. Kobieta pomagała im, miała blisko trzystu podopiecznych w kraju, z którymi korespondowała. W 1983 r. jej matka ciężko chorowała na raka, Martinowa spodziewała się, że kobieta umrze. Odwiedzała ją w Nowym Jorku, by się nią opiekować. Lekarz miał ją powiadomić, gdy jej stan pogorszy się, nie chciała, żeby matka umierała w szpitalu. Ostatni list pochodzi z 1988 r. Autorka nadal prowadziła bardzo aktywny tryb życia.