Dzienniki (zesz. 58-62)
Kolejne zeszyty Matylda Wełna zapisuje od września 1990 r. Diarystka na kartach brulionów dodaje notatki z różnych lektur. Wychodzą kolejne tomiki poezji, sfinansowane przez autorkę. Wiele uwagi pisarka poświęca bieżącej sytuacji politycznej. Ma ambiwalentny stosunek do przemian, które się dokonały w ostatnim czasie – z jednej strony bowiem jest negatywnie nastawiona do poprzedniego ustroju, z drugiej zaś z niepokojem obserwuje zmiany społeczne i sytuację gospodarczą. Ważnym wydarzeniem jest dla niej mianowanie Wałęsy na prezydenta, które opisuje następująco: „Historyczny dzień. Cały przed telewizorem. W sejmie – zaprzysiężenie Wałęsy. Zamek. Przekazanie insygniów prezydenckich. Gala w Sali balowej. Insygnia – wspaniałe! Poczucie – że się coś wyprostowało, unormowało, że jest historia niezakłamana od pradziadów […]. Powaga. Skromność. Kultura. »A to – Polska właśnie!« Jej dostojeństwo. Jej niepowtarzalność. Ojczyzna!” (k. 1/60).
Diarystka wspomina też o sytuacji rodzinnej. Jej krewna, H. i jej mąż, W., którzy kilka miesięcy wcześniej ostro krytykowali zmiany ustrojowe, zakładają firmę: „Zaczęli handlować rajstopami. Mają zysku tysiące na parze” (k. 10/58). W październiku P. wyprowadza się od matki do swojej dziewczyny. Po pewnym czasie wraca i znowu urządza w domu awantury. Diarystka czasem spotyka się z K., ale stara się dystansować od sytuacji.
W nocy z 11 na 12 października w budynku, w którym mieszka Wełna wybucha pożar: „Straszny alarm. Poczułam dym, wyszłam na korytarz – biało od dymu. Zrobiłam pobudkę całego piętra. Zadzwoniono po straż. Okazało się, że na II p. pani Olakowej ktoś podpalił gazomierz […]. Ludzie strasznie spłoszeni. Blady strach, o mało nie wylecieliśmy w powietrze” (k. 58/58). Diarystka przypuszcza, że jest to działanie ukierunkowane przeciwko niej: „Myślę o tym, kto chce wysadzić dom. Może to dawni moi prześladowcy. Ja, jako pisarz, jestem przecież namierzona. A mam, jak mi się zdaje teraz, zamek w drzwiach, którego »goście« nie mogą sforsować. Wiedzą, że piszę. Czy to nie jest walka ze mną jako twórcą?” (k. 60/58). Diarystka stale ma poczucie bycia prześladowaną i przekonanie to rzutuje na jej poglądy, np. przejawiającą się coraz silniej niechęć do Żydów. Zaczyna czytać książki na temat rzekomego spisku żydowskiego, który łączy z osobistymi doświadczeniami: „Przed kilkoma dniami olśniła mnie myśl, którą wydedukowałam z różnych lektur, o nieprzejednanej walce Żydów z chrześcijaństwem, zwłaszcza z katolicyzmem. I ich roli w stworzeniu i realizowaniu światowego komunizmu. Teraz dostałam książki, które to w całości potwierdzają. Potrzebne mi były te fakty, uporządkowanie merytoryczne sprawy. Teraz rozumiem, dlaczego żydzi (i żydowskie pachołki) tak mnie nienawidzili w »Sztandarze Ludu« i »Trybunie Ludu«. Kochałam prawdę, broniłam jej i nie padałam przed nimi plackiem” (k.59-60/60). Wełna twierdzi, że powodem niechęci do niej było m.in. to, że nie chciała napisać reportażu na temat Treblinki: „Oni mnie przez całe lata niszczyli, gdy zobaczyli moją prawdomówność i trochę talentu. Odebrali mi zdrowie na długie lata. Czarna sotnia! Zrozumieli, że nie będą mieli ze mnie pożytku jako syjoniści. Jak na przykład z Czesława Miłosza. Teraz dopiero zobaczyłam w pełni, jak oni się nim posłużyli” (k.60/60).
W kwietniu 1991 r. umiera przyjaciółka diarystki, Jadwiga Poleszak. Wełna jest przygnębiona tym wydarzeniem: „Zmarła 13-ego […]. Moja najlepsza przyjaciółka. Przez wiele lat – najbliższy mi człowiek. Myślę o tym, że zostałam prawie sama” (k. 32/62).