Dzienniki (zesz. 53-57)
Diarystka kontynuuje prowadzenie zapisków w kolejnych zeszytach od grudnia 1989 r. Dziennik zawiera notatki i krytyczne komentarze autorki odnośnie różnych dzieł. Matylda Wełna pracuje nad książkami: Wieloch i Żebro Adama. Diarystkę pochłaniają też mocno sprawy polityczne oraz burzliwe wydarzenia w kraju i na świecie. W związku z transformacją ustrojową następują zmiany na rynku wydawniczym, które niekorzystnie wpływają na publikację utworów autorki. Wełna czuje się rozgoryczona i zawiedziona tą sytuacją: „I muszę pójść […] do wydawnictwa, żeby zabrać swoje rękopisy. Nie mają szans druku. Oto skutki tej reformy. Uczyniła mnie nie tylko dziadem […], ale i pisarzem bez żadnej perspektywy […]. Dziękuję za takie dobrodziejstwa” (k. 29/53). Trudna sytuacja panuje w ZLP: „Balawajder obiecał pewne kwoty na działalność merytoryczną, nie ma mowy o płaceniu czynszu, etatu, światła, telefonu, sprzątaczki. A więc? No chyba przestaniemy istnieć. To się właśnie decyduje. Istnieje szansa, że będzie dotacja na tomiki. Ale nie mój” (k. 88/53). Autorka śledzi i komentuje bieżące wydarzenia. Opisuje m.in. rewolucję w Rumunii, która budzi powszechne zainteresowanie w Polsce. Narzeka na trudną sytuację gospodarczą – drożyznę i pustki w sklepach. Krytykuje również przemiany kulturalne i narracje, pojawiające się w mediach: „Irytuje mnie nachalna gloryfikacja i reklama Żydów w TV. Tym razem – wczoraj w ostatnich wiadomościach – bohater narodowy Seweryn Blumsztajn. Opanowują wszystko. Całą kulturę, informację, politykę. Jak to się skończy? I ten niedouczony Wałęsa! Co za upadek!” (k. 64-65/54). Niepokoi ją konieczność wykupienia mieszkania – obawia się, że nie będzie jej na to stać.
Poprawia się nieco atmosfera w rodzinie. Autorka spędza wigilię u H., gdzie spotyka się z M. i jej dziećmi: „K... i P... wspaniali. Wszyscy przy stole. Pękły lody między mną a M.” (k. 41-42/53). Diarystka często spotyka się z K., z którą dzieli się opowieściami o życiu. Wkrótce jednak znowu pojawiają się problemy z synem M., która nalega, aby Wełna wzięła do siebie jej córkę.
W marcu 1990 r. dowiaduje się, że zgubiono książkę, którą oddała do wydawnictwa „Czytelnik”, co doprowadza ją do rozpaczy. Przypuszcza, że ktoś ukradł powieść: „Serce mi zamiera, gdy pomyślę, że moja książka zaginęła! Taka wypieszczona! Taka wychuchana. Ktoś ukradł. Pójdzie za granicę za duże pieniądze!” (k. 1/55). Wkrótce udaje jej się oddać do druku dwa tomiki poezji, które mają zostać wydane we wrześniu. Komentuje także wybory samorządowe w maju 1990 r. Sytuacja polityczna wpływa na konflikt w rodzinie: „H. i W. nie poszli na głosowanie. Są wściekli, że nie ma już państwa opiekuńczego. Nienawidzą burżujów i arystokracji, która dorwała się do władzy. M. nienawidzi wszystkich, bo uważa, że ona ma za mało [...]. H. jest zajadła i wściekła. Okropne! Ma na nią wpływ W., który jest pod wpływem Jasia, ubeka" (k. 75/55).