Dzienniki (zesz. 43-47)
W kolejnych zeszytach zapiski są prowadzone od maja 1988 r. Autorka relacjonuje wydarzenia ostatnich dni – manifestacje antykomunistyczne. Krytycznie odnosi się do strajków w stoczni gdańskiej i Nowej Hucie: „To wszystko ma posmak anarchii i bezprawia. Opozycja chce dorwać się do władzy. O to chodzi, tylko o to! Powinni się z nią tą władzą podzielić. Ale – czy właśnie z Wałęsą” (k. 5/43). W sierpniu w związku z rozwojem sytuacji diarystka uważnie śledzi wydarzenia i spisuje je w dzienniku.
Matylda Wełna odnawia przyjaźń z Jadwigą Poleszak. W czerwcu jej krewna trafia do szpitala, zaś w lipcu przechodzi operację. Po miesiącu wraca do zdrowia. We wrześniu autorka uzyskuje od H. kolejne informacje o sytuacji u syna M.: „Przestał pracować i łyka proszki. Całymi garściami. Bełkocze i przewraca się. Żebrze po przychodniach o nowe. Serce mi się ściska. Nie mogę uwierzyć w tę głupotę chłopaka” (k. 45/45). Potem dowiaduje się, że córka M. również zaczęła ją bić.
Podobnie jak w innych dziennikach, dużo miejsca zajmują notatki i cytaty z różnych tekstów. Diarystka opisuje pracę nad kolejnymi utworami i problemy z ich wydawaniem. Trudności wynikają z ograniczonego budżetu. Autorka obawia się, że jej książka o Paryżu, nad którą długo pracowała, nie zostanie opublikowana. Wkrótce jednak ukazuje się. We wrześniu Wełna dowiaduje się, że nie otrzymała żadnej nagrody ani wyróżnienia na konkursie literackim, na który posłała powieść pt. Wieloch. Jest przygnębiona, uważa, że ocena jej twórczości nie była obiektywna: „To się często powtarza: jestem blisko mety, ale jednak odpadam; nie mam znikąd poparcia. Nikt się po mojej stronie nie chce zaangażować, nikt znaczący, popchnąć, zareklamować. Opowiedzieć się rzetelnie. Lublin jest zawistny. Oni wiedzieli, dlaczego mnie nie poparli. Książka jest za ostra, za bardzo demaskatorska. Za bardzo Lublin negliżuje” (k. 2/45). Niedługo potem uznaje, że powieść wymaga poprawy. Autorka wysyła swoje wiersze do czasopisma „Kultura”, ale w grudniu 1988 r. otrzymuje informację o ich odrzuceniu przez recenzentów. Bardzo przeżywa tę sytuację: „Jestem tuman, nieuk i grafoman. To jedno jest pewne. Cała się trzęsę, taki to jest dla mnie cios […]. Jestem trzeciorzędnym pisarzem. Mnie się lekceważy […]. Nie mam nikogo, kto by powiedział za mną jedno dobre słowo” (k. 21/47).
Diarystka coraz częściej uskarża się na słaby stan zdrowia – przede wszystkim problemy z sercem.