Dzienniki (zesz. 100-102)
Ostatnie zeszyty pochodzą z 2000 r. Autorka obserwuje bieżące wydarzenia w kraju. Cytuje wypowiedzi polityków, do których zwykle podchodzi krytycznie. Dużą część dziennika zajmują rozważania na temat Żydów, którzy według Wełny niszczą jej ojczyznę. Twierdzi, że ich opinie na temat antysemityzmu w Polsce to rozgrywka polityczna, mająca ukryć ich zamiary. Zdaniem diarystki „panowanie" Żydów (za których uważa większość rządzących polityków) przyczyniło się do złej sytuacji materialnej części polskiego społeczeństwa, w tym jej samej. Matylda Wełna krytykuje upadek rodzimej kultury i niski poziom ówczesnych artystów. Większość pisarzy ma za grafomanów, których popularność tłumaczy żydowskim spiskiem.
W jej ocenie działaczom „Solidarności” zależało jedynie na zdobyciu pieniędzy i władzy. Dowodzi, że domagają się uprawnień kombatanckich, co jej zdaniem jest niedopuszczalne. Autorka w każdej dziedzinie dostrzega upadek moralny i obyczajowy. Według niej naród polski „jest skazany jako siła niewolnicza na głód i ciemnotę” (k. 7/101). Ówczesną twórczość muzyczną określa jako „kompletną nicość” (k. 96/101 – np. występ Grzegorza Turnaua). Narzeka też na panującą aktualnie modę. Czuje się coraz gorzej fizycznie i psychicznie, jest rozgoryczona rzeczywistością wokół siebie.