Dziennik: 22.10.1948–8.01.1949
Podobnie jak większość dzienników Ludwiki Dobrzyńskiej-Rybickiej, także i ten stanowi zapis jej prywatnych rozmów z Bogiem oraz regularnie przeprowadzanych rachunków sumienia. Obok próśb o wstawiennictwo i pomoc w wytrwaniu w dotychczasowym życiu w zeszycie wyróżnić można trzy większe całości, połączone ze sobą i resztą dziennika silnie obecnym wątkiem religijnym.
Pierwsza część to rozważania nad śmiercią i przemijaniem. Wiążą się one z ekshumacją ciała matki autorki w listopadzie 1948 r. i przeniesieniem go na nowy cmentarz. Zmarła w trakcie wojny „Matula” sześć lat po śmierci nadal zajmuje ważne miejsce w myślach swojej córki: „Jezu mój, widziałam jej szczątki, trzymałam w ręku jej czaszkę – matula moja ukochana. Coś nawet z sukienki zostało. Stałam nad Twymi resztkami, czekając na trumnę, patrzałam to na nie, to na dwa kościoły św. Wojciecha i św. Józefa, łączące się z mszami, to na wschód słońca – i śpiewałam po cichu pieśni” (k. 3r).
Drugi temat to rozważania nad śmiercią Chrystusa. Autorka, która w trakcie mszy świętej doznała – w swojej opinii – szczególnej łączności z Bogiem, jak nigdy dotąd zrozumiała cały tragizm śmierci Jezusa na krzyżu. Jednocześnie jednak, uświadamiając sobie tragedię śmierci krzyżowej, po raz pierwszy w życiu, jak sądzi, pojęła w pełni to na czym polega całkowite oddanie się i zaufanie Bogu: „Ale o Panie, jednak wołasz [na krzyżu]: Ojcze, w ręce Twoje oddaję ducha mego. Żadne doświadczenia fizyczne nie są w stanie zachwiać Twojej ufności w Ojcowską dobroć!” (k. 9v–10r).
Trzeci i ostatni duży temat, któremu poświęciła diarystka swoje rozważania, to kwestia płciowości i stosunków seksualnych, niespotykana w żadnym wcześniejszym dzienniku. Ludwika dziękuje w tej części Bogu za łaskę życia w czystości, dającą jej możliwość bliskiego obcowania z Chrystusem: „O Jezu mój, padam z pokorą do stóp Twoich, dziękuję za wszystkie łaski tych dni, za łaskę w tej chwili, że czuję Twoją obecność, że kierujesz moim nurtem życiowym, tym, który żądał samogwałtu, a ot, w tej chwili staje się narzędziem Twojej obecności – ten nurt, który fizycznie w akcie płciowym daje życie członkami, rozkosz, która daje życie, a mną, dobrowolnie pozbawiającą się tej rozkoszy, aby nie popełniać grzechu śmiertelnego [...]” (k.11r–11v).