Dziennik: 20.08.1992–31.12.1993
Autorka, która skończyła już osiemdziesiąt lat, wyraźnie czuje zbliżającą się śmierć. Pozostaje jednak nadal w dobrej formie fizycznej i psychicznej, do ostatniej chwili starając się angażować w działalność społeczno-naukową: „Tak się powoli i stopniowo w tym roku żegnam z życiem. Wycofałam się na wiosnę z prowadzenia Sekcji Misyjnej w KIK. Co prawda, nie pozwalają mi się wycofać całkowicie, nadal muszę inspirować. Nie dalej jak wczoraj spotkała się u mnie nowa ekipa i wspólnie ustaliliśmy plan pracy do końca tego roku” (k. 6r). Jednocześnie przygotowuje się do rozdysponowania swojej spuścizny literackiej, której większość przekazała wnuczce, a powieść Akwarelą malowane – Poznańskiemu Towarzystwu Przyjaciół Nauk.
Podobnie jak w poprzednich zeszytach sporo miejsca poświęca Grabowska refleksjom nad czytanymi książkami: Tomasza a Kempis, ks. Józefa Tischnera, Mariana Brandysa i innych. Chociaż wśród lektur pojawia się beletrystyka (szczególnie zagraniczna), podobnie jak w poprzednich latach dominuje jednak literatura filozoficzno-teologiczna i religijna. Obszerny fragment dzienników poświęciła autorka swoim przemyśleniom na temat powstającej w tym czasie ustawy antyaborcyjnej, której jest całkowicie przeciwna. Zamiast dopuszczać powszechną aborcję, zdaniem Grabowskiej państwo powinno wprowadzić do szkół obowiązkową naukę o ochronie życia ludzkiego od chwili poczęcia, podwyższenie zasiłków dla rodzin wielodzietnych, wreszcie: obostrzenie warunków dopuszczalności ciąży ze względów medycznych. Skrajnie negatywnie nastawiona jest także do antykoncepcji, w której upatruje głównego źródła niechcianych ciąż, braku akceptacji dla drugiego człowieka, wzrostu egocentryzmu i zaniku miłości rodziców do dzieci.
Autorka jest rozgoryczona polskim społeczeństwem, które okazuje się nieszczęśliwie zakochane w systemie komunistycznym: „Po trzech zaledwie latach wcale nie tak wielkich trudności w realnych dochodach służby zdrowia, oświaty, emerytów już zapomniano o terrorze, o więzionych i deportowanych i pomordowanych, o cenzurze, o zniewoleniu, a nawet bardziej przyziemnie o długich kolejkach przed byle jak zaopatrzonymi lub wręcz pustymi sklepami” (k. 36v–37r). Dochodząc do wniosku, że jest już zbyt stara na denerwowanie się otaczającym ją światem, postanawia zarzucić oglądanie serwisów informacyjnych w telewizji i czytanie prasy, za wyjątkiem nekrologów. Mimo to do samego końca dziennika odnotowuje bieżące wydarzenia polityczne, komentując je z niesłabnącym zapałem.