Dziennik: 18.04–13.07.1910 (tom 68)
Dziennik pisany w Bryniowie, Dereszewiczach, Warszawie, Karlsbadzie, Połądze i na Żmudzi między 18.04 a 13.07.1910, opatrzony przez autorkę numerem 68.
Pierwsze partie dziennika, pisane w okresie Wielkanocy, to głównie rozważania pobożne i wanitatywne. Uderza jednak w nich pewna niekonsekwencja: samookreślenia autorki jako osoby niemal całkowicie oderwanej od ziemskich przywiązań i życia światowego przerywane są krótkimi wzmiankami o wybuchach gniewu na męża czy służącą, zazdrości na tle cudzych powodzeń towarzyskich itp.
Autorka spędza pierwszy dzień świąt w domu z powodu choroby, jednak już drugiego dnia dołącza do towarzystwa w Dereszewiczach. Wydaje się, że prawdziwym powodem jej niedyspozycji była niechęć do spotkania gościa – Adama Żółtowskiego – wobec którego przeżywa na przemian podziw, zazdrość i kompleksy. Mimo tych obaw autorka czuje się potem zadowolona z przebiegu spotkania i uważa, że dobrze zabawiała gościa. Wspomina jednak z przekąsem, że ten od towarzystwa wolał samotność i czytanie Renana... Święta kończą się oficjalnymi zaręczynami młodej pary i jej pożegnaniem przed wyjazdem za granicę.
Po świętach autorka wyjeżdża do Warszawy, gdzie spędza czas jak zazwyczaj – na wizytach i przyjemnościach towarzyskich, a także spotkaniach z prałatem Załuskowskim.
W tym okresie spełniają one w życiu autorki ważną rolę. Już podczas pierwszej spowiedzi prałat bezlitośnie krytykuje „mistyczne” dążności autorki, uznając jej marzenia o świętości i obrany tryb życia za mocno niepokojący. Zabrania jej czytania Semeneńki, zaleca jej rozsądek i praktyczną pobożność, polegającą na jak najlepszym spełnianiu roli żony i krewnej, a także obowiązków towarzyskich, ewentualnie dobrych uczynków wobec oficjalistów i włościan. Mówi wprost, że nie będzie już miała dzieci i powinna się z tym pogodzić. Rozmowa wprawia autorkę w pomieszanie i doprowadza do przygnębienia w następnych dniach. Chce być posłuszna kierownikowi duchowemu, ale jego słowa wydają jej się zbyt twarde. Rozmawia z nim jeszcze kilkakrotnie, a kiedy przyznaje się do swojego stanu, prałat łagodzi swoje rady, przyznając na przykład, że nie wie na pewno, czy nie będzie jeszcze matką. Zaleca jej jednak porzucenie praktyk ascetycznych i rozwijanie umysłu w innych kierunkach: na przykład studiowanie literatury powszechnej czy pogłębianie wiedzy o ówczesnej sytuacji politycznej. Te nauki autorka przyjmuje już spokojniej, a nawet – z entuzjazmem.
Zapisy z Karlsbadu, do którego Kieniewiczowa wyjeżdża potem z mężem z Warszawy, a także z późniejszego pobytu w Połądze i u znajomych i rodziny męża na Żmudzi, są poświęcone głównie życiu towarzyskiemu, wyjątkowo w tym okresie intensywnemu, a także nowym lekturom. Autorka czyta na przykład biografię Leonarda da Vinci pióra Mereżkowskiego czy pisma astronoma Flammariona, pod wpływem którego zaczyna się zastanawiać nad historią naturalną i kontemplować wieczorne niebo. Powraca też do myśli o własnej twórczości literackiej.
Zapiski z pobytu w Połądze i na Żmudzi obfitują w relacje o flirtach i zalotach (często niewybrednych, o czym świadczą zapiski) kilku panów z towarzystwa wobec autorki. Jest ona jednak zadowolona z siebie i czuje się duszą towarzystwa.
W końcowych partiach dziennika autorka spisuje wszystkie wydarzenia coraz bardziej chaotycznie i szczegółowo, a jeden wpis dzienny w tym okresie często ma ponad dziesięć stron.
Dziennik kończy opis podróży powrotnej koleją do domu w towarzystwie służącej Józefy.