Dziennik: 16.01–17.04.1910 (tom 67)
Dziennik pisany w okresie 16.01–17.04.1910, opatrzony przez autorkę numerem 67.
Ten tom dziennika Adeli Kieniewicz powstał w trzy miesiące zimy i początku wiosny 1910 roku w Bryniowie. Tylko kilka dni autorka spędziła w tym czasie w Warszawie i Wilnie. Oczywiście jak zawsze często odwiedzała sąsiedzki majątek rodzinny w Dereszewiczach.
W tym okresie życia autorki nie dzieje się w nim nic szczególnego, a zatem opisuje on dość spokojne życie na wsi. Kieniewiczowa z lubością oddaje się rozmyślaniom pobożnym o celu swojego życia i samodoskonaleniu wewnętrznym. Cieszy się z samotności i niemal klasztornego życia w Bryniowie. Jest w tym okresie pod wpływem lektury pism ks. Piotra Semeneńki i rozmyśla dużo o tym, na czym w jej przypadku polega posłuszeństwo Woli Bożej, właściwy stosunek do modlitwy, a także codziennych obowiązków i relacji z innymi ludźmi. Te spokojne rozmyślania i westchnienia za życiem wiecznym przerywają mniej spokojne relacje dotyczące spraw rodzinnych.
Powraca wątek niechęci do Madzi, napiętych relacji z despotycznym teściem, ale i zagniewań na męża, pomimo fragmentów opisujących ich niemal idylliczne pożycie. Autorka napomina się z powodu swej wybuchowości, ale i uskarża na nicość życia światowego – konieczność przebywania w towarzystwie, na obiadach, przyjęciach, polowaniach, która odrywa ją od wewnętrzego świata i obowiązków wobec Boga.
W tym okresie Kieniewiczowa mniej boleje nad bezdzietnością, deklarując powierzenie tej sprawy Bogu i nie wyzbywając się nadziei, że w końcu jednak zajdzie w ciążę.
Posłuszna wskazaniom przewodników duchowych, stara się głębiej zaangażować w codzienne obowiązki – sprawy gospodarskie, ale i opiekę – w tym moralną – nad oficjalistami i miejscowym chłopstwem. Odwiedza chorych, wygłasza kazania, przygotowuje dzieci do komunii.
W lutym i marcu Kieniewiczowa czyta biografię Słowackiego i wiele jego dzieł, przygotowując Wieczór Słowackiego w Dereszewiczach. Przy okazji zestawia utwory Słowackiego z własnym pomysłem na „Sataniella”. Wspomina, że jego pierwsza część jest napisana, ale nie jest z niej zadowolona, ponieważ, jej zdaniem, nie powstała z „bożego nakazu”. Zdradza się z wewnętrznym utożsamieniem z „okrutnym” bohaterem swojego dramatu.
W tym czasie z powodów towarzyskich autorka sięga po swoje dawne dzienniki. Ich relekturę opisuje jako duże upokorzenie: jest niezadowolona z wad, które w sobie rozpoznaje, głównie kokieterii i „lubieżności”. Kaja się z nich przed Bogiem, przeciwstawiając wciąż „człowieka cielesnego” „człowiekowi duchowemu” i powtarzając za Semeneńką, że warunkiem życia duchowego jest zadanie gwałtu ziemskiej naturze.
Przy okazji wizyty w Wilnie pisze krytycznie o Wincentym Lutosławskim i mateczce Kozłowskiej. Ma skomplikowany, naznaczony zazdrością i podziwem, stosunek do filozofa Adama Żółtowskiego, który stał się właśnie narzeczonym Janiny Puttkamerówny (córki siostry męża).