Dziennik: 1–2.11.1902
Jest to najstarszy zachowany tom zapisków osobistych Ludwiki Dobrzyńskiej, który stanowi swego rodzaju dziennik duchowy. Autorka prowadzi w nim rozważania filozoficzne nad zagadnieniem fałszu i prawdy oraz opisuje stan swojej duszy. Dziennik, całkowicie skupiony na przeżyciach duchowych autorki, niemal pozbawiony jest wzmianek o innych osobach. Jedynym wyjątkiem od tej zasady jest „Czesia H.”, zapewne przyjaciółka Ludwiki – jednak i ona pojawia się w tekście w ściśle określonym celu, jako przykład konieczności oddania się całkowicie powołaniu, danemu każdemu człowiekowi od Boga. Z całego tekstu przebija głęboka religijność autorki, charakterystyczna także dla jej późniejszych dzienników. Dobrzyńska, dla której – jak wynika z innych tekstów – uprawiany zawód nauczycielki jest niezbędnym aktem wyniszczenia własnej osoby, tutaj jawi się wręcz jako ascetka: „dusza [moja] wstrzymuje siły do czynów miłości, pokory i zaparcia się siebie – czyny wywołują odpowiedni stan duszy” (k. 6r). Cel prowadzenia dziennika wykłada sama diarystka jasno, posługując się metaforą pianisty. Muzyk, aby w pełni wykorzystać potencjał instrumentu, musi najpierw poznać go dogłębnie, a następnie przymusić do właściwej pracy. Tak też i autorka poznaje swoją duszę poprzez pisanie o niej, aby tym łatwiej nakierowywać ją później na właściwe tory (k. 7v). Jednym z celów, do których dąży, jest wyzbycie się „wszelkich celów osobistych lub umysłowych fałszów” (k. 8r), co umożliwi jej spełnienie powołania. Dziennik pisany jest ciągiem, najczęściej bez widocznych przerw w narracji i odstępów pomiędzy kolejnymi fragmentami. Był prawdopodobne spisywany „za jednym zamachem”, bez przerw w notowaniu. W zakończeniu autorka stwierdza, że nie zostało jej nic innego, jak poddać swoje ustalenia własnoręcznie przeprowadzonej falsyfikacji: „zostanie mi dowiedzenie, że to wszystko, co napisałam, jest niesłuszne; z najmilszą radością dam się przekonać, bo chodzi mi tylko i wyłącznie o prawdę” (k. 12r).